[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Bardzo cię przepraszam, Sissy, ale pada śnieg, a ja mam siedemdziesiąt jeden lat. Ale przecież moglibyśmy uratować życie jakiejś niewinnej osobie. Wcale nie jestem tego pewien, Sissy.Wiem, że wierzysz we wszystko, co mówią twojekarty, ale ja w to nie wierzę. Sam, karty przekazały mi bardzo wyrazne i jasne ostrzeżenie.Zginie kierowca jakiegośpojazdu, a mimo to pojazd będzie jechał dalej. Bardzo cię przepraszam, Sissy.Naprawdę, bardzo mi przykro.Sissy wydmuchnęła kłąb dymu. Nie, wcale ci nie jest przykro.Jesteś stetryczałym starym dziadem, na tym polega twójproblem. Sissy, a nie sądzisz, że po prostu czuję się już bezużyteczny dla świata? Co? Do diabła, o czym ty mówisz?Sissy usłyszała, jak szczękają jego sztuczne zęby. Jesteśmy samotni, Sissy, ty i ja.Oboje straciliśmy osoby, które kochaliśmy ponadwszystko.Nasze dzieci są już dorosłe i nie lubimy już wtrącać się do ich spraw.Zostaliśmy więcsami, nikomu niepotrzebni.Niech już tak zostanie. Sam, ja tego nie robię z żalu nad sobą ani dlatego, że czuję się zbyteczna na tym świecie!Nie możesz zaprzeczyć, że wczoraj słyszałam głosy.Nie możesz zaprzeczyć, żew niewytłumaczalny sposób coś nakazało mi pojechać do Canaan.I pojechałam tam, niezależnieod mojej woli! Ale ja nigdy nie słyszałem głosów, Sissy.I nic nigdy nie pchało mnie w żadne miejsce,o którego istnieniu nie miałbym pojęcia. Sam& Przykro mi, Sissy, ale dzisiaj zostanę w domu, przy kominku, i to samo radzę tobie. Ty eunuchu! warknęła, ale Sam zdążył wcześniej odłożyć słuchawkę.Głębokozaciągnęła się papierosem i powtórzyła cicho: Ty eunuchu.W rzeczywistości jednak wcale tak o nim nie myślała.Gdyby odwrócić sytuację, i to Samprosiłby Sissy o przewiezienie go w zamieci śnieżnej do Canaan, dlatego ze coś strzyknęło gow krzyżu, ona także nie miałaby na to ochoty.Poszła do kuchni zaparzyć sobie filiżankę herbaty.Była głodna, ale nie miała pojęcia, cowłaściwie chciałaby zjeść.Może wielkie ciastko z kremem, z truskawkami i syropemtruskawkowym na wierzchu? Tak, to by jej teraz odpowiadało.Niestety, w lodówce leżał jedynieprzeterminowany sernik z jagodami.Kiedy czekała, aż zagotuje się woda, usłyszała pukanie do kuchennych drzwi.Niemalnatychmiast do środka wszedł Trevor.Na ramionach i na kominiarce miał grudki mokregośniegu. Trevor! Nie spodziewałam się ciebie! Szczególnie tak wcześnie.Trevor zatrzasnął drzwi.Zciągnął czapkę i rękawiczki i zatarł zmarznięte ręce. Ja też się nie spodziewałem, że dzisiaj do ciebie przyjdę. Posłuchaj powiedziała Sissy. Przykro mi, że nie zadzwoniłam jeszcze w sprawiewyjazdu na Florydę, ale byłam taka zajęta& Musiałam pojechać do Canaan, żeby sięzorientować, jak właściwie zginęła ta kobieta. Wiem.Trevor ściągnął kurtkę i przeszedł do hallu, żeby powiesić go na haku.Sissy podążyła za nimdo drzwi i odezwała się: Co to znaczy, wiesz? Skąd wiesz? Trudno to wyjaśnić. Rozumiem. Sissy na chwilę umilkła. Może jednak spróbujesz?Trevor odchrząknął. Dziś w nocy nie mogłem zasnąć. Powinieneś był zażyć werbenę.Werbena jest najlepsza na bezsenność. Mamo, tu nie chodzi o bezsenność.To było jak& Trevor zawahał się, próbując znalezćwłaściwe słowa. Jakbym lunatykował, tyle że wcale nie spałem. Nie rozumiem. Ja także tego nie rozumiem.Nic nie rozumiem.Ale nie potrafiłem opanować nagłegopragnienia, by wstać z łóżka, wsiąść w samochód i pojechać na północ.Sissy popatrzyła na niego z niedowierzaniem.Miała już tylko słabą nadzieję, że taknaprawdę Trevor nie mówi tego, co właśnie mówi. Zbyt ciężko pracujesz, to wszystko.Poczekaj, pojedziesz na Florydę i po kilku dniachwypoczynku poczujesz się znacznie lepiej.Trevor potrząsnął głową. Co mi kiedyś powiedziałaś? %7łe czujesz różne rzeczy w kościach? Chyba to właśnie mi sięprzydarzyło.Poczułem, że muszę pojechać do Canaan, żeby ocalić następnych ludzi przedśmiercią.Wiedziałem, że nie mam w tej sprawie żadnego wyboru.Coś mnie tam po prostufizycznie ciągnęło. Naprawdę? Przewracałem się w łóżku i wmawiałem sobie, że to zbyt dziwaczne, że to niemożliwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]