[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy staliśmy otoczyłam go ramionami, aż twarządotknęłam nagiej skóry, usta wcisnęłam w zagłębienie jego ramienia, tam gdzie znajdował sięobojczyk.Jego ramiona owinięte wokół mnie trzymały mnie blisko.Jego skóra była miękka,taka ciepła.Wzięłam głęboki, trzęsący się wdech.Pachniał wanilią jak zawsze.Nigdy niebyłam pewna czy to było mydło, szampon, woda kolońska czy on sam.Ale pod tymzapachem ziemi  był taki, jakiego żaden twórca perfum nie zdołałby stworzyć.Coś dzikiegoi zbyt prawdziwego, zapach lamparta z lamparta.Czułam Micah na plecach.Wiedziałam, żeczuje jego ciało, jego granicę ciepła zanim do mnie przywarł.Ale jego ramiona nie otoczyłymnie, dotknęły Nathaniela.Ciało Micah płonęło naprzeciwko mojego, ale jego ręce, jego ramiona przypisane moimtrzymały Nathaniela przy nas, obejmując go.Oddech Nathaniela był drżący.Głęboki,dudniący odgłos wydobył się z gardła Micah i zajęło mi chwilę zdanie sobie sprawy, że to mruczenie, głęboki rytm zadowolenia.Mruczenie wibrowało na moich plecach.Nathanielzaczął płakać, a ja usłyszałam, że mówię.- Jesteśmy tutaj Nathaniel, jesteśmy tutaj.Jesteśmy na miejscu.Przez waniliową skórę Nathaniela i pomruk Micah na moim ciele, silneodczucie obydwu ciał było tak prawdziwe, że zaczęłam płakać.Trzymałam Nathaniela,Micah wyciągnął to z nas, płakaliśmy i wszystko było w porządku.Rozdział 43Ktoś już od korytarza krzyczał na całe gardło.Mrugnęłam strząsając miękkie łzy i znalazłamstojącego obok Zane'a.- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mamy tu tłum.- Co masz na myśli? - zapytał Micah.- Król łabędzi, jego łabędzie i co najmniej po jednym przedstawicielu z niemal każdegorodzaju zmiennokształtnych w mieście.Tyle mogę na razie powiedzieć.Nathaniel i Micah odsunęli się ode mnie.Wszyscy zaczęliśmy ocierać się o siebie twarzami,nawet Micah zaczął płakać.Nie byłam pewna dlaczego.Może po prostu był emocjonalnymfacetem.- Czego chcą? - zapytałam.- Zobaczyć się z tobą, Anito.- Dlaczego?Zane wzruszył ramionami.- Aabędzi król nie będzie rozmawiać z nami, lokajami.Twierdzi,że musi porozmawiać z Anitą i jej Nimir-Raj, jeśli na to pozwolisz.Micah i ja wymieniliśmy między sobą spojrzenia.Oboje wyglądaliśmy na zaskoczonych.- Powiedz Reece'owi, że potrzebuję trochę więcej informacji, zanim z nim porozmawiam.Jestem trochę zajęta. Zane uśmiechnął się wystarczająco szeroko, aby błysnęły jego górne i dolne kocie zęby.- Odmówimy mu wejścia do domu, dopóki nie powie naszym posłańcom czego chce.Mniesię to podoba, ale jemu pewnie nie.Westchnęłam.- Nie chcę rozpocząć walki tylko dlatego, że pokazuje się tu bez zapowiedzi.Cholera.Zaczęłam wstawać, ale Micah pociągnął mnie za rękę i opadłam z powrotem.Odwróciłamsię, aby na niego spojrzeć.- Czy może towarzyszyć ci twój Nimir-Raj?Uśmiechnęłam się.Częściowo przez to, że zapytał, nie zakładając tego za pewnik.Aczęściowo dlatego, że patrzenie na niego wywoływał u mnie uśmiech.Zcisnęłam jego rękę.Odwzajemnił mój gest.To, co chciałam powiedzieć, to: - Byłabym zachwycona.- Aleodparłam tylko - Pewnie.Uśmiechnął się i po raz pierwszy nie było w tym nic więcej.Był to prostu zwykły uśmiech.Podniósł moją dłoń do swoich ust i złożył na niej pocałunek.Gest przypomniał mi Jean-Claude.Jak to będzie mieć w tym samym czasie, w tym samym pomieszczeniu ze mną Micahi Jean-Claude? Micah zmarszczył brwi.- Nie wyglądasz na szczęśliwą.Zrobiłem coś złego?Potrząsnęłam głową, zacisnęłam rękę i poprowadziłam go do salonu.Przyciągnął mnie zpowrotem do siebie.- Coś cię trapi.Co takiego?Westchnęłam.- Tak serio?Skinął głową.- Serio.- Po prostu tak się zastanawiałam, jak to będzie, kiedy ty i ja będziemy w tym samym pokojuz Jean-Claudem.Pociągnął mnie delikatnie.Tak, że stałam tuż przed nim.Położyłam mu rękę na piersi, abyzachować między nami lekki odstęp.Tuż pod moją dłonią wyczułam jego bijące serce.Nawet przez bawełnianą koszulkę, podczas uderzeń serca, czułam ruch ciała, jak gdyby jegoserce leżało mi na dłoni.Musiałam tylko lekko podnieść głowę do góry, aby zobaczyćintensywnie złoto zielone oczy.Jego głos wydawał się być lekko zdyszany.- Mówiłem ci, żechcę być twoim Nimir-Raj.Cokolwiek to znaczy.Cokolwiek to ze sobą niesie.Mój głos nie brzmiał lepiej od jego. Nawet, jeśli oznacza to dzielenie się mną z kimśinnym?- Wiedziałem, że to nastąpi. Czułam zmarszczkę rosnącą między moimi brawami. Wiesz, co mówią o rzeczach, które sązbyt piękne, aby mogły być prawdziwe?Dotknął palcami mojej twarzy i pochylił się ku mnie, jednocześnie mówiąc delikatnie, kiedysię poruszał.- Ja również jestem zbyt dobry, abym mógł być prawdziwy, Anito?Wyszeptał moje imię wprost do ust i pocałowaliśmy się.Delikatnie, miękko i wilgotno.Jegoserce biło tak szybko pod moją ręką, aż moje własne tętno ugrzęzło mi w gardle.Myślę, żenawet zapomniałam o oddychaniu.Cofnął się pierwszy.Brakowało mi tchu i byłam trochę zdezorientowana.Coś kryło się wjego twarzy - myślę, że radość ze sposobu, w jaki podziałał na mnie jego pocałunek.Musiałam dwa razy zaczerpnąć powietrza, aby wrócił mi głos.- Zbyt piękne, aby mogło być prawdziwe.Oh tak, na pewno.W tedy się roześmiał.Nie byłam pewna, abym kiedykolwiek słyszała u niego taki śmiech.Tobył dobry dzwięk.- Nie mogę tego wyrazić jak wiele dla mnie znaczy widzieć błysk w twoim spojrzeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl