[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.a słowa te z pewnością staną się przysło-wiem Kaled a in.Chociaż nie było tu teraz żadnego wroga, wszyscy k Leshyazastosowali się do tej nauki.Urtho patrzył, jak odchodzą, kryjąc swój ból pod spokojnym uśmiechem.Niewiedział, czy kiedykolwiek zobaczy któregoś z nich, ale był pewien, że posyłaich w bezpieczniejsze miejsce.A teraz, gdy gryfy będą miały opiekę w miejscuswego przeznaczenia, miał pewność, że bez względu na to, co zniszczy Ma ar,gryfy przetrwają.Gdyby Ma ar zdobył Wieżę, rozproszą się, wykorzystując swojązwinność, aby ujść z jego rąk.A więc jakaś moja cząstka przeżyje, bez względu na to, co zrobi Ma ar.Dziwne, że będą to właśnie gryfy, stworzenia, które jego współcześni uważaliza ekscentryczne zabawki.Jednak on zawsze w nie wierzył.Ze wszystkiego, costworzył, lubił je najbardziej.Dał im skłonność do czynienia wielkiego dobra.Trzeba by tylko sprawdzić, czy wypełnią ten zamysł, jak wypełniły całą resztę.Ostatni pasterz k Leshya, prowadzący stado klanu w ogromnej chmurze kurzu,przeszedł przez Bramę.Brama zamknęła się za nim, oszczędzając moc.Przestrzeńwewnątrz łuku stała się czarna, a potem ukazała się za nim trawa.Dopiero wtedy Urtho uświadomił sobie, że nie jest sam.Za nim, z boku stałBursztynowy %7łuraw, patrząc na pustą Bramę.Kestra chern nie miał na sobie wy-myślnego stroju, tylko parę bryczesów i jasnobłękitną tunikę.Jego włosy byłyzwiązane z tyłu, a na głowie miał błękitną opaskę.Urtho spojrzał na niego z odrobiną zdziwienia.Pomyślał, że zrozumiałby, gdy-by Bursztynowy %7łuraw odszedł ze swym klanem.Reszta kestra chern miała jużswoje przydziały ewakuacyjne i gdy tylko dokończą swoje zadania, skierują siętam.Nie potrzebowali już przywódcy i było mało prawdopodobne, aby ktokol-wiek w nadchodzących dniach znalazł wolny czas na skorzystanie z usług ke-250 stra chern, choćby najlepszego.Bursztynowy %7łuraw odgadł myśli Urtho z wyrazu twarzy maga.Uniósł jednąbrew w nieświadomie eleganckim geście. Zastanawiasz się, dlaczego nadal jestem tutaj  powiedział.Urtho potaknął. Zimowa Aania została.Jest trondi irn walczących eskadr gryfów z Piąte-go, a ja nie mam zamiaru zostawiać jej samej w obozie, gdzie nadal jest jej dawnykochanek. W jego głosie zabrzmiała stalowa nuta, której Urtho nigdy nie sły-szał.A może była już tam wcześniej, ale Bursztynowy %7łuraw lepiej ją ukrywał. Skan jest tutaj, i Zhaneel, i Gesten, który ma im służyć.Są jedyną rodziną, jakąmam.Urtho pozwolił, aby odrobina stali przeniknęła także do jego głosu. Powiedziałem: żadnych wyjątków.Słyszałeś przecież ten rozkaz, ke-stra chern Bursztynowy %7łurawiu.Nie masz tu przydziału. Jestem uzdrowicielem, Urtho.Jeśli chcesz, możesz to sprawdzić u ladyCinnabar.Zgłosiłem się do jej grupy.Ból i lęk przez moment położyły się cieniem na oczach Bursztynowego %7łura-wia.Urtho wiedział dlaczego i podziwiał jego odwagę.Wiedział wszystko o prze-szłości Bursztynowego %7łurawia, wiedział, ile kosztuje go praca z uzdrowicielami,jak bardzo narażony jest na ból, gdy traci kontrolę nad swymi empatycznymi zdol-nościami i że ból fizyczny i duchowy daje mu się we znaki bardziej niż innym.Jednak był tutaj, stawiając czoło swemu najgorszemu lękowi, aby pozostaćze swoją dziwną i ulotną  rodziną.Urtho lekko pochylił głowę w uznaniu jegoodwagi. Przepraszam, myliłem się, uzdrowicielu Bursztynowy %7łurawiu.Masz pra-wo, aby tu pozostać.Linie w kącikach oczu Bursztynowego %7łurawia z lekka złagodniały i Urthostwierdził, że może złagodzić jeszcze jedną z jego trosk. Jest tu jeden mag, który nadal pracuje z Shaiknamem w Szóstym, na swojąwłasną prośbę.Osobiście przyjąłem jego petycję o przydział na front.Powiedziałmi, że nazywa się Conn Levas  pozwolił, aby jedna jego brew lekko się uniosła. Sądzę, że Szósty powinien być teraz w drodze na swoje pozycje.Potem Urtho odwrócił się, nie czekając na podziękowanie.Jego umysł był jużzajęty następnym zadaniem.Podobnie jak umysł Bursztynowego %7łurawia. Długie pożegnania dają wrogowi czas na zbliżenie się do celu.A oni nie zamierzali dawać wrogowi czasu. ROZDZIAA SIEDEMNASTYAubriego bolały całe skrzydła, wyczerpane mięśnie paliły przy każdym ruchu.Ciężkie, wilgotne powietrze w tej szczególnej dolinie zawsze oznaczało trudnylot, jednak nie dlatego był taki zmęczony.Od świtu odbywał lot zwiadowczy dlaPiątego, a tylko kilka godzin brakowało do zachodu słońca.Latał już drugą zmia-nę, a skończyć miał długo po zapadnięciu zmroku.Przynajmniej wszyscy niewinni byli daleko poza zasięgiem Ma ara.Kilka dnitemu ostatni cywile i kestra chern przeszli przez Bramy do swoich nowych obo-zowisk.I tak jak się spodziewał Urtho, nikt nie wracał do Wieży [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl