[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wątła to była kładka, mogła się zerwać, lub zsunąć z kamiennej ozdoby, na którejzawisła.W pierwszym razie sprowadziłoby to okropny upadek z wysokości dziesięciumetrów.W drugim razie, ciężar zawieszony na niej czyli ciało Ladki uderzyłoby o ścianęwięzienia i zmiażdżyło się o nią&Ale Sergjusz Ladko nie zawahał się na myśl o niebezpieczeństwie.Wyciągnąwszy silniepletnię związał oba jej końce i gotów do skoku nadsłuchiwał czy się zbliża wartownik.%7łołnierz przechodził właśnie pod więzniem zawieszonym w powietrzu& Oddalał się&Zawrócił za węgieł gmachu i znikł& Trzeba korzystać z czasu, nie tracąc ani chwili.Ladko rzucił się w powietrze; zawieszony wysoko nad ziemią, przesuwał się po sznurzezwinnie i prędko, nie troszcząc się uginaniem pletni, opuszczając się coraz niżej, w miarę jakciężar przesuwał się do środka.Postanowił przejść& I przejdzie&Przeszedł, a raczej przesunął się, i stanął na grzbiecie muru.Przeprawa nad przepaściątrwała nie całą minutę.Nie zatrzymując się dla wypoczynku, śpieszył rozgorączkowany nadzieją zwycięstwa.Dziesięć minut zaledwie upłynęło od jego wyjścia z celi, ale jemu wydawały się te minutygodzinami.Lękał się nadejścia patrolu, rewizji celi& Odkryłoby wtedy jego ucieczkę,pomimo ułożonego zręcznie posłania.Zanim patrol przyjdzie do jego celi, on musi już byćdaleko.Tu o kilkanaście kroków stoi jego łódz.Kilka uderzeń wiosła i łódz uniesie godaleko od swoich prześladowców.Ladko, przerywając swą robotę za każdem przejściem wartownika, rozwiązał pletnię,przyciągnął ją do siebie, a potem znowu ją zawiązał, zarzucił ją na kamienny ornament odstrony wewnętrznej i zaczął się przeprawiać na drugą stronę, upewniwszy się, że na ulicypusto.Nareszcie stanął szczęśliwie na ziemi, ściągnął sznur i zwinął go w kłębek; robota sięskończyła; był wolny! Nie zostawił za sobą żadnego śladu, ale gdy postąpił kierując się wstronę rzeki, jakiś głos zawołał w ciemności, o kilka kroków zaledwie od niego, uciekającego: Co Widzę! Pan Ilia Brusz, słowo daję!Ladko zadrżał z radości.Los przyjazny zesłał mu na pomoc przyjaciela. Pan Jeger! wykrzyknął Ladko uszczęśliwiony.Z ciemności wynurzył się człowiek idący ku niemu.ROZDZIAA XVU celu.Dziesiątego pazdziernika jutrzenka zabłysła po raz dziewiąty od czasu, gdy łódz IliiBrusza zaczęła na nowo swą podróż w dół Dunaju.Przez ostatnie ośm dni przebyła blizkosiedmset kilometrów; zbliżała się już do Ruszczuku, do którego dopłynęła wieczorem.Na pokładzie łodzi nic się nie zmieniło; Płynęli na niej, jak dawniej, ci sami ludzie:Sergjusz Ladko i Karol Dragosz; pierwszy przybrał znowu nazwisko rybaka Ilii Brusza drugi dobrodusznego pana Jegera.Ale panu Jegerowi, skutkiem zachowania się Ilii, coraz trudniej przychodziło odgrywaćdawną rolę; bo rybak rozgorączkowany blizkością Ruszczuku, wiosłował bez przerwy,zaniechawszy wszelkich środków ostrożności, tak, że zdjął okulary, rzucił brzytwę i farby,czarne jego włosy stawały się codzień jaśniejsze, a twarz pokrywał złocisy zarost.Dragosz powinien był zdziwić się tą zmianą, a jednak nic nie mówił; postanowiwszywytrwać do końca W raz powziętem postanowieniu, udawał, że nie widzi nic, coby mu mogłobyć niedogodne.Zmianę jego postępowania spowodowały wyniki śledztwa w Szalce.Dragosz trudniejszydo zadowolenia, niż jego podwładny komisarz z Granu, wziął się sam do badania.Wypytywałdługo i szczegółowo mieszkańców, a ich odpowiedzi zaniepokoiły go mocno.To, że jakiś Ilia Brusz mieszkał w Szalce i że wyjechał niedługo przed konkursem wSigmaringen, nie podlegało żadnej wątpliwości; czy go widziano pózniej, zwłaszcza w nocy zdwudziestego ósmego na dwudziesty dziewiąty sierpnia? Co do tego drugiego punktu, niedało się nic ustalić.Sąsiadom zdawało się, że jednej nocy, pod koniec sierpnia, w domuzamkniętym od miesiąca, widzieli światło, ale napewno twierdzić tego nie mogli.Pozostawał do wyświetlenia punkt trzeci.Kto był ten człowiek, z którym komisarz zGranu rozmawiał w mieszkaniu oskarżonego? Co do tego Dragosz nie mógł zebrać żadnychwskazówek.Ilię Brusza znali wszyscy mieszkańcy, lecz nikt go wówczas nie widział, musiałchyba przyjechać w nocy i wyjechać przed świtem.Ta tajemniczość, bardzo sama przez siępodejrzana, jeszcze dziwniej wydała się Dragoszowi, kiedy natrafił wśród poszukiwań nawłaściciela małej gospody, którego jakiś nieznajomy pytał o adres Ilii Brusza, wieczoremdwunastego września, na trzydzieści sześć godzin przed przybyciem do Szalki komisarza zGranu.Zagadka wikłała się coraz bardziej, a powikłanie jeszcze się zwiększyło, kiedywłaściciel gospody, naciśnięty przez Dragosza, dał rysopis owego nieznajomego, rysopiszgadzający się co do słowa z rysopisem herszta bandy rozbójniczej nad Dunajem.Dragosz odczuwał tu coś podejrzanego.Instyktownie odgadywał jakąś złowrogą intrygę,której ofiarą być może jest uwięziony Ilia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]