[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bibliotekarz? Dla Nell? Zanudziłaby się przy nim, uznał Theo, chociaż miałabypoczucie bezpieczeństwa i stabilizacji.Gdzie tu jednak miejsce na przygodę i radośćżycia?- Przyniosę cylinder i rękawiczki.Theo wbiegł na górę, do swojego pokoju, przeskakując po dwa stopnie.Gdy tamdotarł, brakowało mu tchu.Mimo to nadal pragnął rozkwasić bibliotekarzowi ten jegoklasyczny nos.Dzień spędzony wśród książek przyniósł Elinor ukojenie.Biblioteka była jasna,przestronna i dobrze zorganizowana, a zapał, z jakim młody bibliotekarz zabrał się zajej porządkowanie, wzbudził jej szczery podziw.- Jest jeszcze tyle do zrobienia - powiedział, wskazując na zapchane zakurzony-mi woluminami półki w drugim końcu sali.- Podobno świętej pamięci wielki książęrzadko tu zaglądał.Interesowały go wyłącznie książki o sporcie i o tematyce.hm.niezbyt przyzwoitej.Jednak sporo kupował.Po śmierci ostatniego bibliotekarza, doktórej doszło dwanaście lat temu, zapomniał zatrudnić nowego.Są jeszcze archiwa,ale nie zdążyłem ich nawet tknąć.Phillip otworzył drzwi do sąsiedniej komnaty o kamiennych ścianach i łukowa-tych sklepieniach.Stosy dokumentów, zwoje pergaminów, blaszane pudełka i drew-niane skrzynie zajmowały każdy kąt.Na stołach leżały grube woluminy - prawdopo-dobnie zamkowe kroniki i rejestry.- To istna kopalnia skarbów! - Zaintrygowana Elinor wyciągnęła z najbliższejpółki zwój pergaminu.- Fascynujące!- Cieszę się, że tak uważasz - rozległ się głos Evy.- Zastanawiałam się, czy niemiałabyś ochoty spędzić tu trochę czasu jako nasza archiwistka.Mogłabyś raz jeszczerozważyć swoje plany i bez pośpiechu wybrać damę do towarzystwa.SRPan Finchingfield wycofał się taktownie i wrócił do swojego biurka, a Eva cze-kała na odpowiedz Elinor.- Oczywiście dostawałabyś taką samą pensję jak Phillip i zostałabyś tak długo,jak byś zechciała.Pomóż mi zacząć i wyszukać odpowiedniego archiwistę.To wszyst-ko, o co proszę.- Faktem jest, że ułatwiłoby mi to sprawy z mamą - odparła po zastanowieniuElinor.- Jestem pewna, że będzie się mniej martwiła, jeżeli na początek zostanę tutaj.Bardzo ci dziękuję.- Zwietnie.Musimy ci znalezć jakieś biurko.Phillipie! Masz koleżankę.Przy kolacji Elinor została posadzona między panem Finchingfieldem a zamko-wym kapelanem.Eva zaprosiła kilka osób, w tym panią Massingham, wdowę, któramiałaby ewentualnie towarzyszyć Elinor w podróżach, Kiedy po skończonym posiłkupanowie dołączyli do pań w salonie, Theo podszedł do Elinor.- Miałem nadzieję, że uda mi się zamienić z tobą parę słów.W porównaniu ze smukłym, eleganckim Phillipem i pulchnym, sympatycznymkapelanem wydał się jej zbyt męski i zdecydowanie nazbyt władczy.Był też wyrazniepoirytowany, choć pewnie nikt, kto go dobrze nie znał, tego nie zauważył.- Może się do nas przyłączysz? - zaproponowała, wiedząc, że nie o to mu cho-dzi.- Pan Finchingfield objaśniał nam właśnie, na czym polega nowy system kla-syfikacji zbiorów, jaki zamierza wprowadzić w zamkowej bibliotece.Wydaje się onbardzo uniwersalny, choć nie mam pewności, czy sprawdzi się w przypadku teologii.A co pan o tym sądzi, doktorze Herriot?- W rzeczy samej, religia porównawcza może być tu pewną przeszkodą.- za-czął kapelan.Theo spojrzał wymownie na Elinor.Czyżby miał jej za złe, że go unika? Musiałprzecież wiedzieć, że znów by mu odmówiła, gdyby zaproponował małżeństwo.- Państwo wybaczą, ale teologia nie jest moją dziedziną.- Theo odwrócił się iodszedł, aby dołączyć do gości zgromadzonych wokół wygaszonego kominka.Jednak mroczne spojrzenie jego tak jasnych zazwyczaj zielonych oczu nie dawa-SRło Elinor spokoju.Czy to możliwe, że gnębi go ochłodzenie ich wzajemnych relacji?Theo nie wyglądał na człowieka zadowolonego z życia i był przez cały czas spięty,nawet kiedy żartował z Sebastianem.Starając się nadążać za dyskusją, Elinor przyglą-dała mu się ukradkiem.Oto mężczyzna, którego kocha: dowcipny, odważny, atrak-cyjny i zmysłowy.Odtrąciła go i postąpiła słusznie.Dlaczego więc żadne z nich nie wydawało sięszczęśliwe?Elinor jeszcze nie spała, gdy zegar wybił północ.Na górę poszła o jedenastej,umyła się i przebrała w nocną koszulę, po czym zasiadła w fotelu, aby poczytać po-wieść wybraną ze stosu książek, które przysłała jej Eva.Nie mogła jednak skupić sięna lekturze.Jeśli przyjąć, że kuzyni nie zdecydowali się na kolejną nocną sesję, Theo powi-nien teraz być w swojej sypialni, gdzieś na najwyższym piętrze.Spał czy czytał? Amoże planował podróż do Anglii, gdzie miał zawiezć odzyskany kielich, albo kolejnezakupy gdzieś w Europie? Czy wreszcie zrozumiał, że nie musi się już o nią martwić?Nagle uświadomiła sobie, że ponad wszystko pragnie znalezć się blisko Thea.Otworzyła szafę, szukając czegoś, co mogłaby włożyć bez pomocy służącej.Sta-ra, zniszczona suknia, w której przeszukiwała zamek Beaumartinów, spełniała ten wy-móg, a poza tym była ciepła.Na suknię narzuciła pelerynę, włożyła pantofle i wyjrza-ła na korytarz.Na jego drugim końcu dostrzegła strażnika, ale stał zwrócony do niejplecami.Bezszelestnie podeszła do drzwi, które pokazała jej Eva, i już po chwiliwspinała się po stromych spiralnych schodach.Zaprowadziły ją na wybrukowany pa-saż, szeroki na mniej więcej trzy jardy, z blankami po jednej stronie i murem po dru-giej, w którym widniał rząd drzwi oraz okienek.Wokół panowały ciemności, tylkospod jednych drzwi sączyło się światło.Zatem Theo jeszcze nie spał.Elinor oparła się o drzwi i przytknęła policzek orazdłonie do ciepłego drewna, jakby to było jego ciało.Wiedziała, że nie może tkwić tuprzez całą noc, śpiąc pod progiem jak średniowieczny paz, ale nie chciało jej się wra-cać.SROwinąwszy się szczelnie peleryną, przysiadła w jednej z kamiennych wnęk ioparła nogi o występ w murze.Było jej całkiem wygodnie, poza tym mogła obserwo-wać drzwi do pokoju Thea.Postanowiła, że posiedzi dopóty, dopóki Theo nie zgasiświec, a potem wróci do siebie i spróbuje zasnąć.Nie miała pojęcia, jak długo drzemała.Nie potrafiła też powiedzieć, co ją obu-dziło.Zwiatło nadal sączyło się spod drzwi, ale żaden dzwięk nie dochodził z pokojuThea.Usłyszała szelest skórzanej podeszwy na kamiennym bruku.Ktoś się zatrzymał;jakaś postać przecięła sączącą się spod drzwi smugę światła.Drzwi się otworzyły iElinor rozpoznała nocnego gościa.Zdążyła jeszcze zobaczyć, jak chowa w fałdachmateriału długi sztylet, połyskujący srebrzyście w blasku świec.Rozdział dwudziesty drugiTheo nie zauważył noża.- Ana! - Głos miał na poły zrezygnowany, na poły rozbawiony.- Co, u diabła.Elinor poderwała się i z całych sił pchnęła ramieniem drzwi w chwili, gdy Anapróbowała zamknąć je od środka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]