[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."Chętnie znaznajomiłabym się ze stylem Walentyny Chessenet.Niedlatego, broń Boże, że dławi mnie zazdrość fizyczna czy wzburzeniepopycha rękę.Po prostu dlatego, że zaszłam już tak daleko, iż skrupuływydają mi się śmiesznym zbytkiem.%7ładen z pęku moich kluczyków nie pasuje do angielskiego zamka.Nie mogę przecież wzywać nikogo.Co by tu wymyślić?.A możespróbować tą metalową linią, która leży na stoliku?.Gdyby podważyćnią szufladę.Jak to ciężko! Jest mi gorąco i złamałam paznokieć udużego palca, różowy paznokietek tak starannie pielęgnowany.Och,jakiż trzask! A jeżeli ktoś ze służby pomyśli, że coś się stało i nadejdzie?Nasłuchuję przez chwilę wystraszona.Włamywacze często chyba umierają na serce.Jasny dąb ustępuje.Jeszcze trochę starania i klapa ślicznegomebelka, pęknięta, rozpruta, opada, a z nią lawina papierów.Osłupiałam z wrażenia, jak dziewczynka, która wywróciła pudełko zcukierkami! Od czego zacząć? Nie namęczę się długo; każdy plik,metodycznie ściągnięty gumką, zaopatrzony jest w napis.Oto: Rachunki zapłacone", Tytuły własności", Dokumenty doprocesu o tereny" (jakie tereny?), dalej: Pokwitowania od Marty"(ach?), Listy od Marty", Listy od Annie" (trzy wszystkiego!), Listyod Andree" (jakiej Andree?), Listy.", Listy.", Listy." ach!nareszcie: Listy od Walent."Cichutko przekręcam klucz w drzwiach, siadam na dywanie irozsypuję na spódnicy plik dosyć pokazny. Mój słodki rudzielcze.", Mój białasku najmilszy" (ona też!), DrogiPrzyjacielu", Szanowny Panie", Chłopaku paskudny.", Zdrajcoprzebrzydły.", Mój miedziany dzbanuszku do kawy." Nagłówkizmieniają się bardziej niż sama treść listów.Idylla jest jednakkompletna.Można prześledzić ją w porządku chronologicznym, odbileciku: Zrobiłam błąd, że uległam tak prędko.", aż do: Uczynięwszystko, co w mej mocy, by cię odzyskać, prędzej sama odbiorę cię tejtwojej czarnej gąsce, niż."Na marginesie lub na odwrocie każdego listu sztywnym pismemAlaina odnotowane: Otrzymałem dn.Odpowiedziałem dn.zamkniętym telegramem." Poznałabym go po tym od razu! Ach, może gonazywać słodkim rudzielcem, białym koteczkiem, dzbanuszkiem doherbaty.czy do kawy, już nie pamiętam.ale to jest zawsze ten samczłowiek!Goja mam teraz zrobić z tym wszystkim? Przesłać te listy Alainowi wopieczętowanej kopercie adresowanej moją ręką? Tak się to robi wromansach.Ale pomyślałby wtedy, że kocham go jeszcze, że jestemzazdrosna.Nie.Zostawię wszystkie te papiery na podłodze, kołorozprutego biurka, razem z linijką i pękiem moich kluczy.Te śladyrozboju uciesznym bałaganem ożywiają ten bezduszny pokój.Zabierzemy tylko ,, Listy Annie".No już.Wyobrażam sobie minę Alaina, jakwróci!Obok mojej filiżanki, na tacy z pierwszym śniadaniem leży niebieskakoperta.Bardziej po bawarskim znaczku niż po charakterze pismapoznaję, że to od Klaudyny.Odpowiedziała mi prędko: żal jej mnie.Pismo ma takie, jak jest sama: zmysłowe, żywe, proste, wytryskujące kugórze i w dół krótkimi, wdzięcznymi zaokrągleniami, o mięsistych,despotycznych kreskach nad ,,t".Moja miła Annie,Więc pozbawiła mnie pani, i to na długo, widoku swych jedynych oczu,które tak często kryją się pod rzęsami jak ogród za prętami ogrodzenia?Bo mam wrażenie, że wyruszyła pani w daleką podróż.Skąd wpadłopani do głowy, żeby mnie właśnie pytać o drogę? Nie jestem ani AgencjąCooka, ani Pawłem Bourget.Zresztą pomówimy o tym jeszcze, najpierwmuszę się z panią podzielić tym, co najważniejsze, a banalne jakwydarzenie z kroniki wypadków.W dniu pani wyjazdu nie zobaczyłam państwa leonów na Tristanie.%7łenie było pani szwagra, to jeszcze nic nadzwyczajnego, ale Marta miałabyopuścić antrakty Tristana, najbardziej sensacyjne po antraktach Par-sifalal Po przedstawieniu jak zwykle wracaliśmy pieszo - ja uczepiona u1ramienia mego Miłego - i pomyśleliśmy sobie : A może by tak nadłożyćparę kroków i wstąpić do Marty, dowiedzieć się, co słychać?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]