[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Boję się, że mój związek z Michaelem jest jak ten budynek, niszczeje, aż nie będzie można go naprawić.Nie wiem, jak zbudować coś trwałego.Jak zatrzymać Michaela.Ani nawet, czy powinnam.Zdjęcie właśnie skończyło się palić.Chciałabym, żeby moje emocje oczyszczały się w takim tempie.Wiatr porywa popiół na zewnątrz, a deszcz niesie go na ziemię.- Nie powinno cię tu być.Odwracam się.W drzwiach stoi Victor, opierając się plecami o framugę, z rękami założonymi na piersiach.Jego ciężki płaszcz jest cały przemoczony.Nie pokwapił się, żeby włożyć czapkę -pozwolił, by burza robiła z jego włosami, co chce.- Muszę tu być - odpowiadam.- Tylko dzięki temu daję radę przetrwać kolejne dni.- A noce? Niedługo wyjdą wampiry.Przyjdą tu w poszukiwaniu bezdomnych.- Zaryzykuję.- Któregoś dnia możesz nie wrócić.- A do czego mam wracać? - Kręcę głową.- Przepraszam.To miejsce tak na mnie działa.- Spotkanie z Michaelem w szkole zrobiło swoje.Może go straciłam.Jak na ironię, bo chciałam tylko go chronić.- Więc po co tu przychodzisz? - pyta Victor.- Żeby przeżywać żałobę.Zapomnieć.Tutaj mogę być smutna i nikt nie zobaczy, że nie jestem tak silna, jak wszystkim się wydaje.Podchodzi do mnie i siada na krawędzi, przewieszając nogi.- Dawn, przykro mi, że straciłaś rodziców.- Jak może ci być przykro? Nawet ich nie znałeś.- Ale znam ciebie.I przykro mi, bo widzę pustkę w twoim sercu.Chciałbym umieć ją wypełnić.Ale wiemteż, że blizny, które czujesz w środku, umacniają cię.Sprawiają, że jesteś sobą.Życie twoich rodziców kształtuje cię w równym stopniu, co ich śmierć.- Czasami udaje mi się nie myśleć o nich nawet cały dzień.Przez to czuję się winna.- Nie powinnaś.Żyję dość długo, by wiedzieć, że z czasem wszystko blednie.Wszystko zamienia się w pył.Budynki.Pomniki.Ludzie.Nawet wspomnienia.Ból, który czujesz, złość, beznadzieja.z czasem znikną.Pewnego dnia zrozumiesz ich ofiarę i wtedy znów poczujesz iskierkę nadziei.Moi rodzice byli pewni, że świat stanie się dla mnie bezpiecznym miejscem, lepszym miejscem, kiedy oni go opuszczą.Ale umarli, a ja nie widzę, żeby cokolwiek swoim życiem zmienili.Mam dopiero siedemnaście lat; jak mam wykonywać pracę lepiej niż oni? Czasem wydaje mi się to niemożliwe.Ale później dociera do mnie, że w spadku nie zostawili mi lepszego świata, ale wychowali mnie na silną, pewną siebie i bystrą dziewczynę, a później stwierdzam, że muszę próbować, bo nie mogę ich zawieść.- Leje jak z cebra - mówi Victor, a przez niebo przetacza się grzmot.Przysuwam się bliżej i siadam obok niego na samym brzegu.Moje nogi też zwisają.Z wysokości osiemnastu pięter.- Złapiesz mnie, jak spadnę, co? - pytam.- Złapię cię, zanim zdążysz się ześlizgnąć.- Uśmiecha się.Wierzę mu.Parę centymetrów od pewnej śmierci, w szalejącej burzy, czuję się całkowicie, zupełnie bezpieczna.- Dlaczego jesteś inny, Victor? Każdy wampir już dawno wypiłby moją krew.Pewnie by mnie zabił.A ty?Przez chwilę milczy i siedzi zupełnie nieruchomo.Zastanawiam się, o czym myśli.Czy pytanie jest tak trudne, czy nie ufa mi do końca, tak jak ja zaczęłam mu ufać?- Lubię cię, Dawn.Widziałem wielu ludzi, z daleka i bardzo bliska.Nigdy nie poznałem nikogo takiego jak ty.Jesteś czymś najbliższym wschodowi słońca, co dane mi będzie w życiu zobaczyć.Ściska mnie w piersi.Uczucia, które od siebie odpychałam, walą się na mnie z hukiem.Ale może tu, w tym budynku, mogę sobie trochę odpuścić? To niebezpieczne, zwłaszcza że mam do czynienia z potężnym wampirem.Ale i tak jestem już na krawędzi, czym ryzykuję?- Ja też cię lubię - przyznaję.Chociaż wiem, że nie powinnam.Powinnam chcieć tutaj Michaela, ale jestem zadowolona, że to Victor.- Cieszę się, że nie możesz się oprzeć mojemu urokowi - mówi z uśmiechem.Nagle poważnieje.- Wiem, że skomplikowałem ci życie, Dawn.Ale ty też skomplikowałaś moje.- Jak?- Zawsze walczę z moim pierwotnym instynktem.Możemy się dobrze ubierać, uprzejmie zachowywać.Ale w głębi duszy jesteśmy potworami, tak jak powiedziałaś.- Ty nim nie jesteś - zapewniam go pośpiesznie.- Ratujesz ludzi, jak Tegan i mnie.Pomagasz wampirom.Owszem, łamiąc prawo i kradnąc krew, ale kierują tobą dobre intencje.- Nie mogę uwierzyć, że usiłuję go przekonać, że nie jest zły.- Nie jesteś potworem, Victor.- Chciałbym, żeby tak było.Ale kiedy jestem blisko ciebie, jedyne, o czym myślę, to.pokusa.Pierś mi nieruchomieje i staram się jak mogę nie dopuścić, żeby mój głos zdradził strach.- Mojej krwi?- Jestem wampirem.Krew jest pierwszą rzeczą, jaką wyczuwamy, pierwszą rzeczą, która przyciąga nas do ludzi.Walczę z tym.Ale nie mogę zaprzeczyć, że to leży w mojej naturze.Jednak nigdy nie wziąłbym twojej krwi.Bez względu na to, jak mocno na mnie działa.Musisz mi uwierzyć.- Wierzę.- W moim głosie nie słychać przekonania.Nigdy nie rozmawialiśmy o różnicach między nami, chyba że w złości.Przyznanie się do nich teraz, tutaj, jest przerażające.To miejsce jeszcze bardziej je podkreśla, a chciałabym, żeby nie istniały.- Ale nie tylko twoja krew jest dla mnie pokusą - wyznaje.- Od czterystu lat nie miałem snów.Wampiry nie śnią.Ale po tym, jak uratowałem cię w tramwaju, nawiedzałaś mnie we śnie.W moich snach jesteśmy tacy sami.Możemy się dotykać, całować, kochać.I każdy sen kończy się tak, że.jesteśmy razem na zawsze.- Jestem śmiertelna.Przede mną nie ma wieczności, chyba że zostałabym przemieniona, ale ja nigdy.nigdy dobrowolnie.- Wiem.To tylko sen.Ale w jego oczach widzę, że marzy o tym, żeby to nie był tylko sen.Rozwija się między nami coś, czego nie rozumiem, czego nigdy nie chciałam.Jego bliskość przyprawia mnie o szybsze bicie serca i rozpala moją skórę.Może to przez ten budynek zaczynam myśleć, że rzeczy niemożliwe mogą stać się możliwymi.- Czy ona jest straszna? Przemiana? Tak hipotetycznie.- Ja nie zostałem przemieniony, więc nie mogę mówić z doświadczenia, ale z tego, co wiem, nie jest.Wziąłbym twoją krew, dałbym ci moją.Wtedy byś umarła.Ale nie czułabyś bólu.Po prostu.obudziłabyś się i była wieczna.Victor i ja siedzimy tak blisko, że gdybym choć trochę się poruszyła, mogłabym go dotknąć.Łatwo byłoby mi wtulić twarz w jego ramię.Szukać u niego pocieszenia.- Powinienem chyba zabrać cię do domu - mówi.Spoglądam na dwór i widzę, że zapadła noc.Victor zaczyna wstawać.Głośny huk grzmotu sprawia,że podskakuję i ześlizguję się.Ale Victor, tak jak obiecał, chwyta mnie za rękę, zanim zdążę nabrać powietrza, żeby krzyknąć, i podciąga mnie do góry, z daleka od krawędzi.Tak szybko, że uderzam w jego tors [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl