[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cząstkę, októrej starał się nie myśleć od czasu nocy straszliwej rzezi.Ignorując uczucie zagrożenia, cicho jęknął i wysunął się z Laylah, byjednak zaraz znów zanurzyć się w jej ciasnej kobiecości.Obejmującdłońmi jej pośladki, patrzył, jak jej powieki opadają, a zęby wbijają się wdolną wargę.To były czary.Nie istniało inne słowo na opisanie tego, co przetaczałosię przez jego ciało.Czysta magia.Poruszał się wolno, zwiększając jednak tempo w odpowiedzi nagorączkowe ruchy falujących pod nim bioder.Jego początkowepragnienie, by ich zbliżenie trwało całą noc, ustąpiło miejsca chęci jak79najszybszego dotarcia do miejsca, które, jak przeczuwał, okaże się krainąszczęśliwości.Laylah też już się nie powstrzymywała i podnosząc ręce nad głowęoraz dysząc cicho, osiągnęła orgazm.Czując, jak mięśnie jej łona zaciskają się rytmicznie na jego męskości,Tane poczuł ból pulsujący w kłach.Pragnienie, by wbić je w szyjękochanki, było prawie niemożliwe do opanowania.Potem jednak zawładnął nim jego orgazm, sprawiając, że zapomniał owszystkim poza uczuciem wszechogarniającej rozkoszy.Pozostali w lochach do następnego wieczoru.Tane, oczywiście, nie miał nic przeciwko temu, a nawet wręczodwrotnie.Jak nierozważny młokos był szczęśliwy, że dzieli małą celę zeswą piękną towarzyszką.Miałoby to sens, gdyby cały ten czas spędził na zaspokajaniuniegasnącego pożądania.Który wampir nie cieszyłby się kilkomagodzinami nieprzerwanego seksu? Zwłaszcza niesamowicieekscytującego, najlepszego na świecie seksu?Ale on, zamiast się kochać, trzymał Laylah tylko w mocnym uścisku,a ona spała zmęczona minionymi dniami.Godzina za godziną pilnował kochanki, nie pozwalając nikomu, nawetUrielowi, wchodzić do lochu, by nikt nie przeszkadzał Laylah.Zapadał już zmierzch, kiedy poczuł, że zaczyna się budzić.Pomyślał,że może być zaskoczona, gdy go nad sobą ujrzy, wyszedł więc, żeby wsamotności przebrała się w spodnie i koszulkę, które wcześniej przysłałUriel.Podobna troska o drugą osobę była dla niego nowym do-świadczeniem.Należał przecież do bezlitosnych zabójców, a nie opiekunówbezbronnych mieszańców.Tyle że ta uparta kobieta nie docenia jego wysiłków, przemknęło muprzez myśl, gdy stanął przed drzwiami lochu, by je80sobą zablokować, i ujrzał skierowane ku niemu harde spojrzenieLaylah.- Nie będziemy się o to wykłócali.- To ty się kłócisz, nie ja.- Wbiła mu palec w sam środek klatkipiersiowej, bez wątpienia pragnąc, by był to drewniany kołek.- Idę z tobąna rozmowę z szefem klanu i kropka.- A niech cię szlag.- Tane zacisnął pięści.- Victor nie jestgłupkowatym mieszańcem jak Caine.Nie oczarujesz go przymilnymiuśmieszkami i obcisłą bluzeczką.Jej twarz pokryła się rumieńcem, kiedy obydwoje spojrzeli na bluzkęz elastycznego materiału, która opinała jej ciało.- Hej, to nie był mój pomysł.Tane zacisnął zęby.- Uwierz mi, że przy pierwszej nadarzającej się okazji pogadam sobiena ten temat z Urielem.- Mówisz, jakbyś to ty decydował, w co się ubieram.Ich kłótnia byłaniedorzeczna.Jakie znaczenie miało to, w co Laylah się ubiera, póki mogła się wtych ubraniach swobodnie poruszać i walczyć? Poza tym, jeśli chodzi odamskie stroje, do tej pory Tane'a interesowało w nich jedynie to, jakszybko jest je w stanie zedrzeć z kobiety.Teraz jednak myśl, że ktoś inny będzie patrzył na odsłoniętą skóręLaylah, na jej miękkie kształty, budziła w nim mordercze zapędy.- Jestem twoim kochankiem - oświadczył arogancko, czym wywołałjej gniew.-1 zamierzam mieć wpływ na wszystko, co ciebie dotyczy,moja słodka.- Po tych słowach ściągnął szarą bluzę, pozostając tylko wspodniach.Nie miało to jednak znaczenia.Chłód mu nie przeszkadzał.Włożył na Laylah miękki dżersej i zapiął suwak pod samą szyję.Odsunąłsię, by popatrzeć na swe dzieło z zadowoleniem.Bluza była za duża, aleprzynajmniej zasłaniała Laylah od szyi po biodra.- Teraz jest lepiej.Kobieta wyciągnęła ręce, by pokazać, że rękawy są o wiele za długie.- Doprawdy?Tane naciągnął jej kaptur na głowę.- Im mniej osób będzie cię widziało, gdy opuścimy jaskinie Victora,tym lepiej - oświadczył gładko, podając naprędce zmyślony argument.81Laylah przewróciła oczyma, podwinęła rękawy nad łokcie i znów naniego spojrzała.- Nieważne - mruknęła ze zniecierpliwieniem.- Możemyjuż iść?- Jak mówiłem, zanim mi przerwałaś, Victor to grozny wódz klanu,znany z tego, że najpierw uderza, a dopiero potem zadaje pytania.- Tane ztrudem powstrzymywał chęć po-trząśnięcia Laylah, by wrócił jej zdrowyrozsądek.- Jeślii to prawda, że jest uprzedzony do dżinów, napadnie naciebie, nim zdążę cię ochronić.- Nie potrzebuję twojej ochrony - warknęła Laylah.- Potrzebujęodpowiedzi na pytania.- W takim razie może ja się do czegoś przydam - rozległ się zzapleców Tane'a miękki kobiecy głos
[ Pobierz całość w formacie PDF ]