[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyzaczęła otaczać ją ciemność, słyszała jeszcze, jak Wattie klnie i domyśliłasię, że bolał ją tył głowy, bo rąbnęła nim w szczękę mężczyzny.Uśmiechnęła się.- Jezu, Roderyku - wymruczał Wattie, podtrzymując bezwładne ciałoKirstie jedną ręką, a drugą macając szczękę w poszukiwaniu złamań.-Mogłeś mnie przynajmniej uprzedzić.194- Wiedziałeś, że będziemy musieli uciszyć tę sukę - powiedziałRoderyk, masując kostki u dłoni.- Czy złamałem jej szczękę?Wattie sprawdził szczękę Kirstie i potrząsnął głową.- Nie - odrzekł, przerzucając jej ciało przez ramię.- Lepiej stądzwiewajmy.- I nie czekając na odpowiedz, ruszył w stronę drzwi.- Co z tymi trzema bachorami? - zapytał Gib, kiedy razem zRoderykiem wyszli za Wattiem z domu.- Dostaniemy je - zapewnił go Roderyk, gdy przechodzili obok jednegoz nieprzytomnych, mocno związanych strażników.- Jesteś pewien, że nie powinniśmy zabić tych strażników?- Wszystko, co dotychczas robiłem, jest absolutnie zgodne z prawem.Po prostu odzyskuję moją własność.Usłanie drogi martwymi ludzmi nicmi nie da, a wręcz może przysporzyć kłopotów.Chyba dobrze się stało,że Callumowi udało się uciec.Nie wiem, czy potrafiłbym oprzeć siępokusie i nie wysłał ciała tego niewdzięcznego bękarta jako jasnej ikrwawej wiadomości dla sir Paytona.Co mogłoby być satysfakcjonujące,ale na pewno nierozsądne.- Zatem pewnie nie możesz zbyt szybko zabić tej suki - zauważyłWattie, gdy doszli do koni.Roderyk dosiadł ostrożnie wierzchowca, przeklinając cicho dotkliwyból w kroczu i machnął niechętnie do Wattiego, gdy ten chciał podać muKirstie.195- Ty wiez tę sukę.- Patrzył, jak Gib pomógł Wattiemu wsiąść na konia,po czym włożył mu w ramiona nieprzytomną Kirstie.- Tak, przez chwilębędę musiał trzymać ją przy życiu.Ale zamierzam sprawić, że będzieżałowała z całej duszy każdej minuty, o którą przedłużę jej dni.-Wprowadził konia w galop, wiedząc, że jego ludzie będą podążali za nimprzez całą powrotną drogę do Thanscarr.Callum wysunął się zza drzewa i patrzył, jak trzej mężczyzniodjeżdżają razem z Kirstie.Podejrzewał, że Roderyk zabierze jq zpowrotem do Thanescarr, ale musiał się upewnić.Zaciskając mocno palcena rękojeści noża, podszedł szybko do Simona i jego siostry, Brendy,którzy stali obok nieprzytomnych strażników.Przechodząc koło studni,napełnił wiadro wodą, którą chlusnął na twarze mężczyzn.Gdy oni,parskając, powoli przytomnieli, Callum poprzecinał więzy.- Co się stało? - zapytał drżącym głosem Malkie, niepewnie siadając.- Sir Roderyk porwał lady Kirstie - odrzekł Callum.- Kazała mi uciekaći pokazać bezpieczną drogę temu zdrajcy.Malkie spojrzał na Simona rozszerzonymi oczami, a potem przeniósłwzrok z powrotem na Calluma.- Ty mu to zrobiłeś?- Nie, chociaż miałem ochotę.- Callum westchnął.- Przez chwilę,dopóki lady Kirstie nie wytłumaczyła mi, że on musiał zachować się jakpodstępny, tchórzliwy zdrajca.Jeśli przyjrzysz się uważnie, pewniedostrzeżesz małą dziewczynkę za Simonem.To jego siostra, Brenda.Roderyk i jego świnie złapali ją i w ten sposób skłonili Simona, by impomógł.- Tak mi przykro - wyszeptał Simon, wycierając podartym rękawemłzy, płynące ciurkiem po posiniaczonej196buzi.- Powiedzieli, że zabiją ją tak samo, jak zabili mojego ojca.- Powiedzieli ci, że zabili twojego ojca? - zapytał Callum.- Tak.- Simon wziął parę głębszych oddechów i trochę się uspokoił.- Zatem lepiej, żebyś został z nami.Ty i mała Brenda.- Nie.Wiem, że to przeze mnie porwali lady Kirstie.Brenda i jawrócimy do Darrochów.- I umrzecie szybciej, niż ja zdążę splunąć.Powiedzieli ci, żezamordowali twojego ojca.Myślisz, że chcą, abyś komukolwiek o tymopowiedział? Nie.Zostaniecie tutaj.- Callum westchnął niecodramatycznie.- Podejrzewam, że będę mógł ci wybaczyć.- Spojrzał naMaikiego i Donalda, którzy patrzyli na niego z podziwem irozbawieniem.- Oni pojechali do Thanescarr.Podejrzewałem, że tampojadą, ale biegłem za nimi przez chwilę, żeby się upewnić.Lady Kirstiebyła zupełnie bezwładna, ale nie sądzę, żeby była martwa.- Payton obedrze nasż ywcem ze skóry - wymruczal Malkie, wstając ipomagając się podnieść słabemu jeszcze Donaldowi.- Mam po niego pójść? - zapytał Callum.- Nie, chłopcze.Nawet nie zdążyłbyś dojść do zamku, zanim Paytonruszy w powrotną drogę, o ile w ogóle tam jest.Nie, zostali tutaj, zjedzcoś i odpocznij, i zacznij rozmyślać, w jaki sposóh możemy dostać się doThanescarr, by oswobodzić naszą damę.- Nie potrzebuję jedzenia ani odpoczynku i dobrze wiem, jak możemydostać się do Thanescarr.- No cóż, nie możesz pobiec i ocalić jej sam.- Wiem o tym.Pójdę po Jana.Wiem, dokąd poszedł, a sir Payton będziepotrzebował go tutaj, prawda? -Malkie i Donald skinęli głowami, aCallum dokładnie obejrzał swój zestaw bron i i zaklął.- Brakuje misztyletu.Wbiłem go w ramię tej świni, Giba.Mam nadzieję, że go nieukradł.197- Właściwie, to ile sztuk broni nosisz przy sobie, chłopcze? - zapytałMalkie, patrząc na Calluma z osłupieniem.- Miałem sześć.Chociaż podejrzewam, że nie potrzebuję aż tylu, byprzyprowadzić do domu Jana.Ta, którą miałem chronić, jedzie w stronęThanescarr, czyż nie? - wymamrotał i kopnął kamyk.- Nie byłem zbytdobrym obrońcą.Malkie poklepał chłopca po ramieniu.- My też nie, chłopcze.Ale my nie możemy tłumaczyć się faktem, żemamy tylko jedenaście lat.- Nie powinienem był jej usłuchać, gdy kazała mi bezpieczniewyprowadzić Simona i Brendę.Powinienem był stać do końca u jej boku.- Nie.Zrobiłeś to, co było trzeba.Pomogłeś dzieciom, tak, jakpowinieneś, usłuchałeś rozkazu swojej pani, dzięki czemu jesteś teraztutaj, by pomóc nam ją ocalić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]