[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy to się stało, nabrał niebezpiecznego nawyku podejmowaniajednej złej decyzji za drugą.Szkoda, że nie mógł nic w tej kwestii zrobić.- Dżin należy do mnie - syknął, niechętnie wypuszczając z uściskuszyję drugiego wampira.Victor wygładził jedwabną koszulę.Krzywy uśmieszek nie był wstanie ukryć jego wściekłości.- Wątpię, by Komisja się z tobą zgodziła.- Komisją zajmę się pózniej.Victor splótł ręce na piersiach, a na jego twarzy pojawiło sięzwątpienie.- Co się dzieje, Tanie? - spytał.- Masz reputację bezlitosnegoskurczybyka, który robi, co do niego należy, i wraca do siebie.JakBatman, tylko bez tego strasznego lokaja.Tane się zawahał.Nie zamierzał opowiadać o swej dziwnej obsesji napunkcie Laylah, wiedział jednak, że będzie musiał jakoś sięwytłumaczyć, jeśli chce uzyskać pomoc od Victora.- Uwierzysz, jeśli powiem, że działam pod wpływem przeczucia? -spytał w końcu.- Tak - odrzekł drugi wampir z zadziwiającą szczerością.-Chodzmygdzieś, gdzie będzie nieco przyjemniej niż tutaj.84Victor ruszył ku drzwiom prowadzącym na zewnątrz lochów, a jegoskórzane włoskie buty stukały głośno o kamienną posadzkę.Tane byłboso, jak zawsze.Kto by się tam przejmował eleganckim obuwiem?Cisza jest ważniejsza niż moda.Przyspieszył kroku, by dołączyć do wodza klanu, który wchodził jużna wąskie schody wiodące do wspaniałej rezydencji.- Laylah - warknął przez zęby.- Będzie bezpieczna z Juliet - zapewnił Victor lekceważącym tonem,na którego dzwięk Tane zacisnął mocno szczęki.Wampir miał szczęście,że jest mu potrzebny.- Nie w sytuacji, gdy próbuje ją dorwać połowa demonów wLondynie.- O nic się nie martw.- Na usta Victora wypłynął pewny siebieuśmiech.- Moja partnerka ma kolekcję magicznych przedmiotów,którymi mogłaby zapełnić cały Luwr.Trzyma setki amuletów,talizmanów i kryształów, które ukryją zapach Laylah przed wścibskimidemonami.Przeszli przez czarno-białe foyer, będące przykładem klasycznegodzieła sztuki, i weszli na imponująco szerokie schody o pozłacanychporęczach.Po dotarciu na piętro Victor poprowadził gościamarmurowym holem ozdobionym bezcenną kolekcją greckich rzezbustawionych w płytkich alkowach, z sufitem pokrytym malowidłemprzedstawiającym ogniste anioły walczące z hordą demonów.Potem obajweszli do głównego salonu.Wysokie ściany pokoju pokrywały panele z purpurowego jedwabiu.Jego nasycona barwa odpowiadała barwie obić tradycyjnych angielskichmebli i ciężkich aksamitnych zasłon, za którymi widać było strzelisteokna z widokiem na ogród.Otoczenie wyglądało i pachniało bogactwem.Było to miejsce zrodzaju tych pompatycznych i sztywnych, w którym niczego nie wolnobyło dotykać i w którym Tane'a przechodziły dreszcze po plecach.Mimo że nie pamiętał swojego życia w ludzkiej skórze, to jednak jakjego przodkowie wolał obcować z naturą.Victor przeszedł do masywnego kredensu i podciągnął przesuwanypanel, za którym znajdowała się minilodówka.85Rozległo się brzęczenie szkła, po czym wampir odwrócił się, zbliżyłsię do gościa i wetknął mu w rękę wypełniony świeżą krwią kielich.- Proszę.Tane skrzywił nos.- Nie chcę.- Wiem, czego chcesz - przerwał mu Victor nieznoszą-cym sprzeciwutonem - ale na razie musisz zaspokoić się tym.Powiedz, gdzie poznałeśmieszańca?Tane krótko streścił wydarzenia prowadzące do pościgu za Laylah i jejdesperackich prób ucieczki przed nim, które zakończyły się tym, że obojetrafili do Londynu.Victor słuchał go w milczeniu z nieodgadnionym wyrazem twarzy.- Zatem dwukrotnie miałeś ją w sidłach i mimo to nie odprowadziłeśprzed Komisję? Niebezpieczna zabawa.Tane skrzywił się i jednym haustem opróżnił kielich.Natychmiastpoczuł przypływ sił, mimo że krew była mdła w smaku.Po raz pierwszy w swoim długim żywocie pożądał tylko jednej,konkretnej krwi.- To już wiele dni temu przestało być zabawne.Victor skinął głową, nie wiadomo czy ze zrozumieniem, czywspółczuciem?- A o co chodzi z tym przeczuciem?- Ona coś ukrywa - wyznał.- Coś?- Dziecko.Victor po raz pierwszy pokazał po sobie zdziwienie.- Jej dziecko?- Nie.- Tane prychnął ze zniecierpliwieniem.- Ale to wszystko, czegojestem pewien.Victor odebrał od niego pusty kielich i wrócił z nim do kredensu.Gdyponownie się odwrócił, w dłoniach trzymał dwie szklaneczki wypełnionewhisky.Podał Tane'owi jedną.- A dlaczego tak interesujesz się tym dzieckiem?Tane wlał w usta dobry szkocki alkohol, rozkoszując się uczuciempalenia w przełyku.86- Laylah oddałaby życie, by je ochronić.Muszę się dowiedzieć,dlaczego tak jest.Victor przeszył go wzrokiem.- Tanie, jesteś pewien, że nie wymyślasz sobie tych wszystkichpowodów tylko po to, by nie oddać Laylah w ręce Komisji?Tane, poirytowany wtrącaniem się w jego prywatność, przeszedł dookna, za którym rozciągał się ogród zasnuty srebrzystą mgłą.Jak każdy wampir odpowiadał przed Anassem, lecz jako Charon niemiał ani klanu, ani wodza.To oznaczało, że nie musiał się nikomutłumaczyć ze swoich decyzji.A może denerwował się, bo uważał, że Victor ma rację.- Do diabła, nie jestem pewien niczego poza tym, że ta kobieta zaszłami za skórę - mruknął.- Niemniej mam przeczucie, że.- %7łe co?- Ze to dziecko jest ważne.- Patrzył przed siebie uparcie.-1 Laylahrównież.87Rozdział 7Laylah nigdy nie miała przyjaciółki, nawet gdy pozostawała podopieką matki zastępczej.Potrzeba zachowania tajemnicy zawszezwyciężała nad potrzebą towarzystwa.Za wolność płaciła samotnością.Teraz czuła się.jakie słowo byłoby odpowiednie? Zmieszana, tak, tosłowo doskonale opisywało uczucia, jakie ją ogarnęły, gdy Julietwprowadziła ją do obszernej kremowo-lawendowej sypialni i nie dającczasu na sprzeciw, zawiesiła na jej szyi maskujący amulet, po czymzaprowadziła do połączonej z sypialnią łazienki, marzenia każdejkobiety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]