[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Minie wiele miesięcy albo lat, zanim goujrzę.Może nawet nigdy go nie zobaczę.- Przykro mi.Nie chciałabym dokładać pani strapień.- 173 -SR- Nie wyjawi pani mojego sekretu? Proszę mi dać słowo, Lucy!- Daję słowo.Lucy przywołała stajennego, który na szczęście nie odszedł zbyt daleko.- Jedziemy!Kiedy wysiadła z kariolki przed domem, a Jeremiasz szykował się, byodprowadzić konie do stajni, zatrzymała go na chwilę.- Pamiętaj, żebyś nie powtarzał niczego, co mogłeś dziś usłyszeć.- Niczego nie słyszałem, proszę pani, i nie było niczego ciekawego dooglądania, tylko psy i dziecko.Lucy uśmiechnęła się, szczerość chłopca nie ulegała bowiem wątpliwości.- Dziękuję - powiedziała.- Następnym razem masz u mnie gwineę.- Mama się ucieszy, proszę pani.- Szeroko się uśmiechnął.- Czybędziemy jezdzić kariolką, kiedy zostanie pani żoną jego lordowskiej mości? Tolepsze niż przewracanie gnoju.Lucy roześmiała się i weszła do domu.Jeremiasz niewątpliwie miałszansę zostać jej ulubieńcem.Lucy przebrała się w śliczną muślinową suknię, a mniej więcej pogodzinie ujrzała wracającą Amelię, wyszła jej więc na spotkanie.Razemskręciły do rozarium i wybrały ustronną ławeczkę.- Wiem, że brała pani Anthony'ego za syna Jacka - zaczęła Amelia,nerwowo skubiąc białe rękawiczki.- Brat chronił mnie, bo kiedy urodziłamsyna, zamierzałam go oddać, tak bardzo się wstydziłam.- Jack chciał go zatrzymać? Amelia skinęła głową.- Kiedy to się stało, miałam siedemnaście lat.Wówczas różne pomysłyprzychodziły mi do głowy, temperamentu mi nie brakowało.Moja matka umarłabardzo wcześnie i ojciec ożenił się ponownie.Nie lubiłam macochy, a ona mniewręcz nienawidziła.Nie mogła znieść mojego widoku, więc często zostawałamw domu, gdy jechali z ojcem do Londynu albo do któregoś z rodzinnych- 174 -SRmajątków.Tej posiadłości macocha nie lubiła, pewnie wyczuwała w nim zbytsilny wpływ mojej matki.- To możliwe, sama go dostrzegam w wielu szczegółach.- Lucyrozejrzała się dookoła.- Ale mnie to się podoba.Cieszę się, że przede mną innakobieta była tu szczęśliwa.Nieważne, proszę mówić dalej.- Miałam guwernantkę, która zupełnie nade mną nie panowała, zresztąnawet nieszczególnie się starała.Kiedy skończyłam siedemnaście lat, ojciec jązwolnił.Zamierzał wysłać mnie do przyjaciółki, która przemieniłaby mnie wdobrze ułożoną młodą damę, ale nie zdążył, bo umarł.W tym czasie Jackwalczył w Hiszpanii, byłam więc zdana na łaskę macochy, która robiławszystko, żeby uprzykrzyć mi życie.Wtedy poznałam kapitana George'aGarricka, który przedstawił mi się jako przyjaciel Jacka.Przywiózł mi od niegolist i zapowiedział, że będzie mnie odwiedzał najczęściej, jak tylko się uda.-Amelia urwała z wyrazem rozmarzenia w oczach.- Przyjemnie mi było w jego towarzystwie.Był elegancki, żartował, dawałmi drobne prezenty i kwiaty, a potem zaczęły się pieszczoty.Byłam młoda iniewinna, spodobały mi się jego pocałunki, a kiedy zaczął pozwalać sobie nawięcej, nie próbowałam go powstrzymać.To działo się stopniowo, któregośdnia na pocałunkach się nie skończyło.Oddałam mu się, bo go pokochałam.Kilka dni pózniej wyjechał i więcej go nie zobaczyłam.- Musiała pani bardzo to przeżyć - powiedziała współczująco Lucy.- Nie wiedziałam, co robić.Macocha zagroziła, że wyśle mnie do zakładudla panien z dziećmi, bo to jest właściwe miejsce dla takich jak ja.- Jak mogła! - odruchowo wykrzyknęła Lucy, zdumiona i zarazemoburzona takim okrucieństwem.- Czy nie lepiej byłoby napisać do kochanka iopowiedzieć mu, co się stało?- Sądziłam, że mnie porzucił.Dopiero potem dowiedziałam się, jaką rolęodegrała w tym macocha.- Co ona jeszcze zrobiła?- 175 -SR- Jack przyjechał, zanim zdążyła narobić więcej zła.Nie uwierzyłmacosze, która powiedziała mu, że jestem zepsuta do cna i sama na siebiesprowadziłam nieszczęście.Wysłuchał mnie, odszukał przyjaciela, ale Georgezaręczył się z kim innym i nie chciał złamać danego słowa.Jack wpadł wewściekłość.Odbył się pojedynek, którego szczegółów nie znam, bo brat nigdymi ich nie zdradził.W każdym razie wróciłam razem z nim do Hiszpanii i tamurodziłam dziecko.Mieszkałam z Rosą w domu na uboczu, a kilka miesięcy ponarodzinach syna Jack przywiózł całą naszą trójkę do Anglii.Rosa zamieszkałaz Anthonym we wdowim domu, żebym mogła syna odwiedzać.Przez rokbywałam u niego bardzo często.- Amelia urwała i popadła w zadumę.- Co wydarzyło się potem? Może pani dalej opowiadać? Skinęła głową.- Jack musiał wyjechać z Anglii, jego pułk stacjonował wtedy we Francji.Mimo grózb macocha nie odważyła się odesłać mnie do zakładu, bała się Jacka.Jednak gdy go nie było, na każdym kroku rzucała mi kłody pod nogi, a gdyStaunton zaczął się do mnie zalecać, wręcz zmusiła mnie do małżeństwa.- Nic pani do niego nie czuje?- Początkowo nawet go lubiłam - odrzekła ze smutkiem Amelia.- Nieznałam jego prawdziwego charakteru.Macocha zapowiedziała, że jeśli odrzucęjego oświadczyny, to już nigdy nie wyjdę za mąż, bo ona ujawni mojeprawdziwe oblicze, a takiej kobiety nie przyjmie nikt w przyzwoitym to-warzystwie.- To straszne! Co za okrucieństwo!- Nie bałam się jej, wiedziałam bowiem, że mam oparcie w Jacku.Myślałam jednak, że jeśli wyjdę za mąż, to się od niej uwolnię, a Staunton byłwtedy całkiem atrakcyjnym mężczyzną, w dodatku zamożnym.- Amelia sięwzdrygnęła.- Swój błąd zrozumiałam w noc poślubną, kiedy Stauntonzorientował się, że nie jestem dziewicą.Nie będę pani opowiadać, jak toosiągnął, w każdym razie zmusił mnie, abym powiedziała mu o dziecku.Wtedy- 176 -SRostrzegł, że jeśli prawda kiedykolwiek wyjdzie na jaw, to mnie zabije, a potempobił mnie i zgwałcił.Lucy miała łzy w oczach.- Nie mogłam go opuścić, ponieważ się go bałam - ciągnęła Amelia.-Byłam bardziej jego niewolnicą niż żoną, a on nie dawał mi spokoju, nawetkiedy okazało się, że jestem przy nadziei.- Azy popłynęły jej po twarzy.-%7łałuję, że go nie opuściłam, zanim poczęłam dziecko, bo teraz kocham obumoich synów, a on kazał mi między nimi wybrać.- To niewyobrażalne! - zawołała przejęta zgrozą Lucy.- Niestety, prawdziwe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]