[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Cudowne.Tego nie jestem pewna.Ale mogępowiedzieć, że wyszło tak, jak planowałam oświadczaMiranda i ruchem głowy wskazuje karciany pokój za zasłoną. Ci mężczyzni i ich ojcowie grali tu w karty już wtedy, gdybyłam dziewczynką.Odkąd pamiętam, grali przy świetlegazowym, płomieniach świec, przy ogniu, w zależności odpory roku.Znałam ich wszystkich, kiedy byli starzy.Spogląda na mnie. I patrzyłam, jak młodnieją, jednibardziej, inni mniej. Myślisz, że to prawda? Czy naprawdę przychodzimy naświat bardzo starzy, a z wiekiem robimy się coraz młodsi? Dla niektórych to zgrabna, zręczna wymówka, żeby niestawiać czoła innej prawdzie, ale moim zdaniem jest właśnietak: jeżeli wszystko poukładamy jak należy, wówczasnaprawdę młodniejemy.Pomyślcieo trzylatku, który kieruje samochodzikiem w wesołymmiasteczku.Takie dziecko nieporadnie trzyma kierownicę, mazdrętwiałe plecy i ze strachu trochę się odchyla.A terazprzypomnijcie sobie jakiegoś osiemdziesięciopięciolatkajadącego swoim trzykołowym motorem Ape pod górę, domiasteczka.Staruszek tak samo kurczowo ściska kierownicę,ma tak samo stężałe plecyi jest tak samo odchylony, bo się boi.I bardzo małe dziecko,i bardzo stary człowiek podchodzą do życia z taką samąradością i identycznym lękiem.W zakłopotanie wprawiają nasludzie w średnim wieku, między dzieciństwem a starością.Tobrutalne lata. Więc tamci panowie nie tylko grają w karty, oczekującnadejścia śmierci? Może tak, może nie.Niewykluczone, że czekają, aż sięurodzą, ale równie dobrze mogą czekać tylko na kolację, na nicwięcej.Zadajesz za dużo pytań.Wiem tylko tyle, że cimężczyzni, a wcześniej ich ojcowie, przebywali tu równiedługo jak ja.Rustico mojej mamy zawsze było na tychwzgórzach ratuszem", karcianym pokojem i świetlicą wjednym.W letnie niedziele każda rodzina przynosiła własnyobiad i wspólnie jedliśmy w cieniu kasztanowców.Kiedy więcnapomknęłam o wyremontowaniu tego budynku, zainstalo-waniu w nim prawdziwej kuchni, sąsiadów ogarnął niepokój.Dlaczego ona chce zmienić coś, co jest dobre? pytali.Coś,co się sprawdzało latami? W dodatku w jej wieku.Przechytrzyłam ich wszystkich.Poprawiłam to miejsce, niezmieniając tego, co było w nim najlepsze, a w dodatku wszyscymi pomogli.Całe rodziny szykowały nowy dach, niektórzynawet dostarczyli stare dachówki po takim czy innym remon-cie.Przyjrzyjcie się dobrze, to zobaczycie, że pokrycie dachuskłada się z niedopasowanych rozmiarami dachówek różnegokoloru.Mnie się podoba, tak samo jak podłogi.Zakładałam, żeje wyrównają, ale nie, chcieli zachować ich pochyłość izachowali.Przynajmniej ściany są równiejsze, a na piętrzewyszykowali małe mieszkanie, żeby jedna z moich sióstr i jejcórka, a także synowie tej córki razem z żonami i dziećmi,mogli przyjeżdżać i mieszkać w moim miejskim domu.Patrzę na nią, na zwiniętą na stole kuchenną ściereczkę, natriumfalnie zaróżowioną twarz i myślę, żeMiranda musi się wygadać, podobnie jak kobiety tuż poporodzie. Wiecie, kiedyś rozmawiałam z mamą o czymś w tymrodzaju, ale jakoś nigdy się do tego nie zabrałyśmy.W końcupomyślałam, że lepiej to zrobić wcześniej niż pózniej.No bokiedy, jeśli nie teraz? pyta ze śmiechem; znowurozdzwaniają się wszystkie kościelne dzwony. Macieochotę zerknąć na kuchnię?Fernando mówi, że zaczeka przy kominku. Idz, kochana zachęca mnie. Idz, obejrzyj kuchnię.Zaciska kciuki za plecami Mirandy i posyła mi całusa. Wszystko ustalone, a ona jest cała szczęśliwa! prawiekrzyczę po angielsku do Fernanda, który ze swojego miejscaśledzi przebieg gry w briscola. Piano, piano.Oni się koncentrują ostrzega mnie.Zaczekaj, aż wyjdziemy na dwór. Już zapłaciłam rachunek.Zostawiłam trzydzieści tysięcylirów. Jak to: trzydzieści tysięcy lirów? Tyle wystarczyło?Zatrzymujemy się przy samochodzie, wsiadamy izamykamy drzwi.Fernando zapala papierosa, ja też proszę ojednego.W ten sposób uprzedzam go, że zaraz powiem cośtrudnego do zaakceptowania.Podaje mi papierosa, sam zapalanastępnego i spogląda na mnie surowo. Kiedy poprosiłam Mirandę o rachunek, powiedziała, żenie chce zaprzątać sobie głowy takimisprawami, bo nie otworzyła osteria, tylko circolo.Widzisz,ludzie mają się zapisywać do jej lokalu, jak do amerykańskiegoklubu rekreacyjnego i odprowadzać roczną opłatę.AleMiranda mówi, że to trąci zgnilizną i zamierza ignorować tenfragment przepisów ze swojego zezwolenia.W każdym razierozpuściła informację, że kolacja kosztuje piętnaście tysięcylirów.Tyle się płaci za cały posiłek z winem, wodą, antipasto,pritni piatti, secondi piatti, serem.Za wszystko.Jeśli ktośstołuje się tutaj codziennie, płaci trochę mniej.Kto zamawiasam makaron, oszczędza jeszcze więcej, a kto w ogóle nie mapieniędzy, i tak może się najeść do syta.Wyrówna dług, kiedybędzie miał czym.Miranda chce, aby ludzie przychodzili napićsię wina, zjeść bruschette, kilka plastrów prosciutto.Jejzdaniem ludzie muszą być razem, tak samo jak muszą jeść
[ Pobierz całość w formacie PDF ]