[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Przyniesiesz mi miskę z wodą, trochę mydła i czystą ścierkę? - spytała więczamiast tego.Zebrał potrzebne rzeczy, a potem sam wziął się do czyszczenia.- Ja się tym zajmę - upierała się, próbując uciec przed jego rękoma.- Musiszprzynieść zakupy.- Poczekają.- Nie, nie mogą czekać.- Złapała ścierkę i próbowała mu ją zabrać.- Tamjest nabiał, mięso, mrożonki, które topią się w rozgrzanym samochodzie.Poddał się, zostawił jej ścierkę i wyszedł wściekły.Zmarszczyła brwi, patrząc, jak wychodzi, i do jej zakłopotania dołączyłairytacja.Skoro był na nią taki zły, to czemu opiekował się nią jak dzieckiem? Aprzede wszystkim - dlaczego właściwie się wściekał?Wrócił ze wszystkim plastikowymi torbami, które ledwie zdołał utrzymaćdwoma rękami.- Wiesz co? - zagadnęła.- Można też nosić zakupy więcej niż w jednej turze.- Ale nie trzeba.Puszki zagrzechotały, gdy upuścił torby na blat.- Ostrożnie - zbeształa go.- Potłuczesz jajka i pognieciesz chleb.- Och.-Jego złość nieco przygasła, gdy zajrzał do kilku toreb.-Chyba nic sięnie stało.- Musisz schować mrożonki - powiedziała mu, delikatnie omywając otarcia.Wyglądało na to, że jest gotów się kłócić, ale potem zajrzał do kilku toreb.Złapał dwie z nich i wrzucił do zamrażalnika.44 - Co robisz?- To, co mi kazałaś.Zerknął do pozostałych toreb i w podobny sposób załadował je do lodówki.- Tak się nie robi - westchnęła z rozdrażnieniem.- Dlaczego? Już po robocie.- Wyjął z kolejnej torby butelkę wody utlenioneji podszedł do Amy.- Dziękuję.- Sięgnęła po butelkę, zaskoczona, że pomyślał o kupieniu wody,chociaż go nie poprosiła.Zignorował jej wyciągniętą dłoń i otworzył butelkę.- Może zaszczypać.Zassała gwałtownie oddech, gdy zimna woda utleniona polała się narozcięcie, pieniąc się i piekąc.- Przepraszam.Płyn ściekał jej po łydce.Złożył dłoń przy jej kostce, żeby złapać ciecz, apotem przesunął rękę w górę.Dreszcz przebiegł Amy gwałtowną falą podwpływem tego dotyku i popłynął w górę nogi aż do złączenia ud.W panice próbowała sobie przypomnieć, czy goliła dziś nogi.Tak, dziękiBogu.I dzięki hotelowi za to, że dostarczał maszynki do golenia.To jąpocieszyło tylko odrobinę, gdy jego dotyk, zapach i bliskość rozpalały ją dobiałego.Jeśli Lance się zorientuje, Amy umrze ze wstydu.Po prostu umrze.Pochylił się bliżej.Podmuchał na kolano.Krzyknęła zaskoczona.- Przepraszam - powtórzył i położył dłoń na jej udzie, aby nie ruszała się, gdyon dalej ocierał skaleczenie.Próbując się nie ruszać i nie oddychać, zagapiła się na jego profil.Znowuuderzyło ją to, o ile ciemniejsze są jego rzęsy i brwi od włosów.Były niemalczarne, podczas gdy włosy opadały złotobrązowymi falami na ramiona.Jednakgdy przyjrzała się bliżej, zauważyła coś dziwnego.Jego włosy nie przerzedzałysię tuż przy twarzy, jak u większości ludzi.Zmrużyła oczy.Czyżby nosiłperukę?Prawie zaśmiała się na myśl, że męski Lance Beaufort przedwcześniewyłysiał i był na tyle próżny, aby to ukrywać.Głuptas.Z jego budową i twarzązapewne równie seksownie wyglądałby łysy - niektórzy mężczyzni specjalniesię golili, bo uważali, że tak jest świetnie.Podniósł nagle wzrok i ich spojrzenia się spotkały.Pochylała się do przodu, więc Lance był dość blisko, żeby ją pocałować.Jakby to było? Na samą myśl zrobiło jej się gorąco.Wyprostował się gwałtownie i odsunął.- Nie wygląda to tak zle.- Bo to nic takiego - twierdziła uparcie, desperacko próbując się niezaczerwienić.Zmrużył oczy.- Więc dlaczego nie podjechaliśmy po twoje rzeczy?45 - Pójdę jutro i sama je wezmę.- Z rozbitym kolanem? - Oskarżycielsko wskazał na jej nogę.To dziwne, alejego akcent stawał się mniej wyrazny, gdy się wściekał.- Jestem pewna, że rano już będzie dobrze.- A co będziesz nosić do tego czasu?- Dam sobie radę - upierała się, ignorując nieprzyjemny chłód wilgotnegoubrania.- Serio.Przyglądał jej się dłuższą chwilę, zaciskając zęby.W końcu odwrócił się iruszył ku drzwiom prowadzącym do jadalni.Przez ramię krzyknął, żeby nieruszała się z miejsca.Kiedy tylko drzwi zamknęły się za nim, wywaliła język.Nie potrzebowała,żeby kręcił się przy niej, jakby nie umiała sama o siebie zadbać.A kiedy jużsobie poszedł, nie musiała udawać, że boli ją bardziej niż naprawdę.Zeskoczyłaz blatu i dech jej zaparło, gdy odezwał się ból w kolanie.No dobrze, może nietylko udawała.Ale ból to tylko niewielka niedogodność w porównaniu zmokrym ubraniem.Ile by dała za coś czystego i suchego.Ale nic nie miała, więc będzie musiała,wytrzymać do wieczora, kiedy przepierze i wysuszy rzeczy.Dotarło do niej, żeto oznacza spanie nago w obcym miejscu.Ale nie miała wyboru.Rozmyślanie otym nic nie pomoże, zwłaszcza że miała robotę.Dokuśtykała do lodówki i wypakowała torby, które tam wrzucił.Znalazła wzamrażalniku masło i przewróciła oczami.Kiedy uporządkowała produktymięsne i nabiał, wzięła się do puszek.- Co robisz? - zapytał gniewnym tonem Lance.Odwróciła się i zobaczyła, że stoi w progu, trzymając zawiniątko z czarnej iszarej tkaniny.W jego oczach pojawiło się oskarżenie.- Porządkowałam zakupy - odparła, myśląc, że to oczywiste.- To widzę.Podszedł.- Więc czemu pytasz?- Przecież kazałem ci się nie ruszać.- Spojrzał znacząco na jej kolano.- Nigdzie nie poszłam - odparła spokojnie.- Ja ułożę zakupy.- Rzucił jej ubrania.- Ty się przebierz.- Co to jest?Złapała rzeczy i zorientowała się, że to czarna koszula z długim rękawem iszare spodnie od dresu obcięte na długość szortów.- Pomyślałem, że chciałabyś włożyć coś suchego.Wytrzeszczyłaoczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl