[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyzdrowiawszy, Fiora zaczęła się nudzić.Choroba przynajmniej wypełniaczas, a skazana na towarzystwo Juany poczuła, że dni jej się dłużą, a poleceniakardynała były kategoryczne: drzwi pokoju miały pozostawać zamknięte naklucz i w żadnym wypadku nie wolno jej było z niego wychodzić.Jeśli chodzio ich respektowanie, można było mieć zaufanie do Juany.Jedynym nieco przyjemniejszym momentem dnia był poranek.Po wstaniuFiora brała kąpiel, którą szykowano w przyległym pomieszczeniu, równieżbardzo ozdobnym.Zbiornik umieszczony w podłodze zajmował niemal calewolne miejsce.Był wystarczająco duży, by dwie osoby mogły się kąpaćjednocześnie, co było podobno jedną z największych przyjemności Rodriga".Woda przynoszona przez pałacowych niewolników - było ich około trzydziesturóżnych ras - usuwana była wąskim odpływem prowadzącym do rynny.Pokąpieli, zawsze sprawiającej jej niesamowitą przyjemność, Fiora byłamasowana przez wysoką czarną dziewczynę, która cały czas się śmiała iugniatała ją jak ciasto na chleb, używając pachnących olejków, co było mniejprzyjemne, ale Fiora wychodziła z jej rąk, tryskając energią, z którą potem niewiedziała, co robić.Kiedy już okrążyła swoją komnatę dwadzieścia razy wjednym kierunku i dwadzieścia razy w drugim, pozostawała jej tylko jednarozrywka: wyglądanie przez okno.Przy czym Juana pozwalała jej na otwarcieokna tylko wtedy, gdy młoda kobieta zasłoniła twarz maską i narzuciła welonna włosy.Pokój zajmowany przez Fiorę znajdował się bowiem na samej górzeczworokątnej wieży, bez której nie można było sobie wyobrazić rzymskiegopałacu.Powyżej były tylko zębate blanki i dwóch wartowników,wymieniających się dzień i noc.Wszystkie większe domostwa w mieście miałyzresztą ten aspekt obronny, choćby ich mury były pokryte malowidłami idekorowane, choćby posiadały ogród, który - jak ogród pałacu Borgii -dochodził aż do Tybru.Fiora przekonała się o tym dopiero za jakiś czas, gdyżjedno z jej okien wychodziło na wewnętrzny podwórzec zawsze pełen służby,strażników, domowników i niewolników, a drugie na miasto.Fiora, która od pierwszego dnia myślała tylko o tym, by uciec, przeżyłaszok, stwierdziwszy, że jej komnata znajduje się tak wysoko.Jedynymsposobem na ucieczkę stąd było zejście po sznurowej drabince, a nie widziałasposobu, by taką znalezć.Widok jednak był wspaniały i wykorzystywała to, bywreszcie poznać Rzym, którego większa część rozciągała się przed nią.Juana, kiedy nie chodziło o jej bożyszcze, była raczej dobroduszną osobą.Zadowolona, że podopieczna czymś się interesuje, bardzo chętnie udzielaławszelkich wyjaśnień, o które Fiora poprosiła.Kolorem Rzymu był ciepły i głęboki odcień ochry, na który upływającewieki zabarwiły kościoły, pałace, domy i średniowieczne wieże.Zachodzącesłońce jeszcze bardziej podkreślało tę barwę.Po swej prawej stronie, na drugimbrzegu żółtawej toni Tybru, Fiora widziała czerwoną bryłę zamku ZwiętegoAnioła wznoszącego się nad Borgo, zębate blanki wież i ażurowe kampanileWatykanu na tle wysokich pinii, cyprysów i czarnych cisów ogrodu.Widziałatakże Torre di Nona, siedzibę policji usytuowaną jak straszak u wjazdu dogęsto zaludnionej dzielnicy Trastevere.Panorama drugiego brzegu, pełnego młynów, była nieco zamglona zasprawą dymu i pyłu, które jednak nie zdołały ukryć zasmucającego w swejnędzy widoku.Via Papalis, której nie wybrukowano, choć była jedną znajważniejszych, wiła się wśród tego, co pozostało z Forum, i pałacówcesarskich.Sklepiki rzezników i warsztaty kołodziejów wspierały się o stosyruin, z których wyłaniała się tu i ówdzie roztrzaskana kolumna lub pękniętesklepienie bazyliki.Na niezabudowanych terenach można było spotkać więcejkrów niż gdziekolwiek indziej.Były także świnie, których targ odbywał się wpobliżu i które swoimi odchodami i tratowaniem wszystkiego potęgowałyogólne spustoszenie.Auk Konstantyna, ledwie prześwitujący pomiędzy dwoma domami,wyglądał nędznie pod grubą warstwą pokrywających go gołębich odchodów.ZPalatynu, dawnego pałacu cesarzy, pozostała wielka ruina zamknięta murami zczarnego krzemienia zwieńczonymi czerwonym krenelażem, które wyznaczałygranice posiadłości rodu Frangipani.Jakieś budy, bezkształtne bryły, chroniłysię pod osłoną sklepień starożytnych teatrów porośniętych zielskiem, a w nichgniezdziła się wynędzniała ludność.Nad całym tym bezładem wznosiły się cztery zębate wieże Kapitolu,melancholijne w swoim rozpadzie, oraz wysoka i smutna kampanila, alebardziej na zachód, naprzeciwko tego groteskowego symbolu utraconychrzymskich swobód, widać było dwie złowrogie wieże - Torre delie Milizie iTorre dei Conti - sąsiadujące z obronnym zamkiem zakonu kawalerów z Rodos.Wokół Koloseum, z którego zrobiono łatwy w eksploatacji kamieniołom,ustawicznie płonęły piece wapienne wydzielające czarny dym, który drażniłgardło i oczy, a według Juany był przyczyną nieuleczalnych chorób.Stamtądpoprzez porośnięte trawą zbocza Celiusa dotrzeć można było na Lateran.Droga, zwana via Lata, wystarczająco szeroka, by zmieściła się na niejuroczysta procesja, prowadziła prosto do katedry rzymskiej.Juana twierdziła,że żadna procesja nie ryzykowała przejścia tą drogą, odkąd w odległychczasach pewna kobieta, której udało się zasiąść na tronie papieskim dziękitemu, że udawała mężczyznę, zwana następnie papieżycą Joanną,zdemaskowała się przed swymi owieczkami, wydając na świat dziecko napłytach tejże via Lata
[ Pobierz całość w formacie PDF ]