[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Pan i pańska rodzina jesteście nim objęci. Przerwał ojcu machnięciemręki. Proszę mi nie przerywać.Proponuję, abyśmy kontynuowali tę rozmowę wbardziej komfortowych warunkach i być może bardziej racjonalnie& z pożytkiem,mam nadzieję, dla obu pańskich córek.Ojciec się nie sprzeciwił, a król nakazał gestem, by wyprowadzono go zfoyer.Tata nawet na mnie nie spojrzał.Za ojcem wyprowadzono jegowspółpracowników.Wampir, który przyniósł na rękach Lily, chciał wziąć ją zarękę, ale wyrwała mu się jak oparzona.Pomaszerowała za ojcem, zanim zdążył jejdotknąć, ale po drodze przystanęła przede mną, marszcząc czoło.Na jej policzkachpojawił się lekki rumieniec, patrzyła na Kaspara i resztę Varnów, którzy powoli sięrozchodzili, podążając za moim ojcem i królem. Dlaczego? zapytała, patrząc na mnie.Na jej twarzy malowało sięzmieszanie i, co zauważyłam ze smutkiem, gniew. To zbyt skomplikowane mruknęłam, uwalniając dłoń z ręki Kaspara iczerwieniąc się lekko, jak ona. Doprawdy? spytała oschle. Owszem odpowiedział Kaspar lodowatym tonem, który znałam aż zadobrze.Czułam, że chowa ręce w kieszenie, by ukryć to, że zaciska je w pięści.Zaskoczona Lily, która prawdopodobnie nigdy wcześniej nie rozmawiała zwampirem, zawahała się. Nie ciebie pytałam, krwiopijco! Mój Boże, one są takie same! Cain zachichotał, podchodząc do nas zuśmiechem na ustach, jakby to było spotkanie rodziny po latach. Mają nawettakie same oczy dodał, pochylając się i zaglądając Lily w twarz.Moja siostratrwała nieporuszona, choć zaczerwieniła się jak burak, a Cain udał, że tego niewidzi.Choć przyglądał się jej uważnie, omiatając wzrokiem krótkie, niemal szarewłosy wystające nad uszami spod szala na głowie. Zadziorność musi być u nich rodzinna orzekł Kaspar.Lily otworzyłausta, żeby mu odpowiedzieć, podobnie zresztą jak ja, ale przerwało nam nagłepojawienie się Valeriana Szkarłatnego. Proszę ze mną, panno Lee powiedział, chwytając Lily za rękę, ale chciałamu ją wyrwać.Cain, który stał najbliżej, nie potrzebował podpowiedzi i uwolniłmoją siostrę z uścisku wampira, a ja zawrzałam. Nie dotykaj mojej siostry, Szkarłatny! Nie waż się na nią spojrzeć syknęłam przez zaciśnięte zęby, ale Valerian nic sobie z tego nie robił.Skłonił sięlekko i odezwał z udawaną uprzejmością, w której tak celował: Rozkaz, pani.Lily, patrząc to na Caina, trzymającego ją za rękę, to na oddalającego sięValeriana, nie skomentowała tytułu, którego użył Szkarłatny, ale jejskonfundowana mina powiedziała mi, że dobrze go słyszała.Co poniekąd bardzomi odpowiadało.Nie wiedziałam, jak rozpocząć wyjaśnienia, jak wytłumaczyć towszystko, dlatego chciałam jak najszybciej dołączyć do króla i Eaglena.Spojrzałam na Kaspara, który pojął w lot mój niepokój. Są w gabinecie.Zaraz do nich dołączymy.Cain puścił rękę Lily, jakby go parzyła, a ja poprowadziłam siostrę głównymkorytarzem.Szła obok mnie bez słowa, z zaciśniętymi wargami.Nie miała chybaochoty na rozmowę, a ja wsunęłam ręce w kieszenie, czując napływający z oddalichłód. Wyglądasz znacznie lepiej zaczęłam.Lily przytyła, szczególnie w biodrach ukrytych w jasnopomarańczowejsukience, opinającej jej pierwsze krągłości.Jej policzki zaróżowiły się, chyba jużna stałe, choć nie były tak pyzate jak kiedyś.Ale na jej twarzy pozostały ślady pochemioterapii, nie miała prawie brwi musiała je zaznaczać kredką do oczu.Byłaciągle opuchnięta, jak większość chorych.Wzruszyła ramionami.Starała się nie rozglądać po wspaniałym wnętrzudworu, nie przyglądać się obrazom, marmurom i antycznym lampom na ścianachoraz wypolerowanej na wysoki połysk, śliskiej posadzce. Skończyłam chemioterapię we wrześniu.Pod koniec miesiąca wracam doszkoły. To wspaniale.Martwiłam się o ciebie przyznałam.Znów wzruszyła ramionami. Ty natomiast wyglądasz gorzej niż kiedyś.Wyglądasz na wyczerpaną, anie miałaś chemioterapii jak ja. Byłam& & zajęta bzykaniem się z wampirami? dokończyła złośliwie z pogardą wgłosie.Zamarłam, wstrząśnięta językiem siostry i tym, co sugerowała. To nieprawda!Zatrzymała się przede mną i skrzyżowała ręce, tak że nie mogłam jejominąć. Tata mówił, że to się zdarza.Nazwał to syndromem sztokholmskim.Niechciałam mu wierzyć, bo nie przypuszczałam, że ktoś przy zdrowych zmysłachmoże iść do łóżka z mordercą, ale widzę, że się pomyliłam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]