[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niedlatego, żeby nie ufali sąsiadom czy stałym mieszkańcom tych okolic.Poza sezonem La Jollabyła najspokojniejszym miejscem w całej południowej Kalifornii.,,Dobrodziejkowo Nadmor-skie jak nazwał to jeden z jej przyjaciół.Razem z latem jednak zaczynało się złodziejstwo,pojawiali się kieszonkowcy, mnożyły niepokojąco napaści i gwałty.Koniec końców Nancy uchyliła lekko drzwi.Sień była mroczna i cicha.Widziaławyraznie dolną część schodów, na które padał słaby blask z brudnego okna na półpiętrze.- Hej? Jest tu kto? - zawołała.Cisza.Poczekała jeszcze chwilę, potem otworzyła drzwi na całą szerokość.Słyszałateraz tykanie stojącego zegara, który ze zmęczeniem odmierzał sekundy, widziała rytmiczneodbłyski światła w wahadle.Wciąż miała w uszach dziwaczne ostrzeżenie Ronalda: Spotkasz mnie jeszcze, czy będziesz tego chciała, czy nie.Poczuła nagle irracjonalny lęk,że czeka teraz pod schodami, gotów rzucić się na nią i skrzywdzić.- Ronald? - zawołała wiedząc, że postępuje głupio.Bez odpowiedzi.Wstrzymującoddech wśliznęła się do sieni i sięgnęła do przełącznika.Zwiatło.Sień była pusta.Odrapana, szara, zalatująca, jak zwykle, kuchnią.Na stoliczku pod ścianą leżała kartka.Podeszła szybko i podniosła papier.Byłzaadresowany do niej, a pochodził z Tecolote Road Wrecking Company.Napisanypospiesznie, kulfoniasto, informował, że jej wóz został zgodnie z instrukcjami zaholowany domiasta i znajduje się obecnie w warsztacie w centrum, gdzie zostanie naprawiony i będzie doodebrania za mniej więcej cztery dni.Schowała kartkę z powrotem do koperty i rozejrzała sięwokoło.Obsługa auto serwisu dzwoniła widocznie, ktoś im otworzył i zapomniał potemdokładnie zamknąć drzwi.Z pierwszego piętra dobiegały odgłosy włączonego telewizora paniOestreicher, szedł Matt Houston.Była niemal pewna, że to właśnie jej telewizor.Zamknęła drzwi i wspięła się na górę do siebie.Torbę rzuciła na kanapę.Zrzucającruchami stóp buty, weszła do kuchni i wyjęła z lodówki butelkę białego wina.Na suszarcestały trzy dokładnie wymyte kieliszki - jedyne, jakie miała.Napełniła jeden najlepszymtrunkiem Paula Massona i przeszła do salonu.Jej myśli krążyły wciąż wokół Ronalda DeVries i jego gwałtownie zmieniającego sięnastroju.W jednej minucie, tak jak z początku niewypowiedzianie czarujący, tak po chwiliwydawał się zdolny ją udusić.Tak, tak, matka zawsze ostrzegała ją przed przyjmowaniempropozycji podwiezienia. Handel białymi niewolnicami wciąż kwitnie, Nancy, i nie pozwól,by ktokolwiek wmawiał ci, że jest inaczej.Trzema łapczywymi haustami opróżniła kieliszeki napełniła go ponownie.Około dwudziestu minut próbowała oglądać telewizję, była jednak zmęczona, a i winozrobiło swoje, tak że w końcu przeszła do sypialni, zaciągnęła rafiowe story i rozebrała się.Błękitny kostium powiesiła starannie w szafie, buty ustawiła równo tuż pod nim.Po głowiechodził jej urywek z piosenki Dylana: Co to jest, że taka miła dziewczyna jak ty, robi takiegłupoty? Mruczała to sobie nieustannie pod nosem, przygotowując się do kąpieli, krążąc wtę i z powrotem między sypialnią a łazienką, zmywając bezbarwny lakier z paznokci, upinającwłosy, ścierając szminkę.Spędziła w wannie dziesięć rozkosznych jak marzenie minut.Z rozleniwieniemobserwowała skapujące z nieszczelnego kranu krople wody i kłęby pary, unoszące się podsufitem niczym parada niedorozwiniętych duchów.Jej myśli krążyły znów wokół posążkabożka Pana, wokół jego kopyt, brody i skośnych, szalonych oczu.Ten obraz zapadł jej wpamięci jak rozedrgana stop-klatka video.Nie chciał zniknąć i mimo wszelkich wysiłków niedawał się wymazać.Wytarła się i naga usiadła przed toaletką, wklepując w twarz krem Clinique.Spójrz na siebie, pomyślała.Dwadzieścia sześć lat, zgrabna, ładna, inteligentna.Duże,zielone oczy, zmysłowe wargi, figura modelki.Co takiego siedzi we mnie, że nie umiem sięoprzeć właśnie tym niewłaściwym mężczyznom? Czemu po raz sto pięćdziesiąty siódmy będętej nocy spała sama? Zupełnie nie wiem, po co właściwie biorę pigułki.Przykryła dłonią lewą pierś.Gdy mnie dotkniesz, czy nie zareaguję? Gdy mniepocałujesz, czy nie odpowiem? Jestem kobietą hojnie obdarzoną przez naturę, głębokouczuciową, kobietą znającą wszystkie namiętności głęboko uczuciowej kobiety.Nawetwięcej.I za to wszystko pragnę tylko, żebyś traktował mnie jak człowieka.Nie tak, jak JohnBream, nie tak, jak Ronald DeVries.Czemu mężczyzni winią mnie za wszystko? John za niespłacony w łóżku rachunek na siedemdziesiąt osiem dolarów i dwadzieścia pięć centów,włączając napiwek.Ronald za jakieś nie wyjaśnione kłopoty, które miał w San Hipolito wMeksyku.Przewiązała włosy wstążką i wyjęła z szafy czystą koszulę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]