[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaklął cicho pod nosem, po czym skierował nanią strumień ciekłego azotu.Chmura białej pary wzbiła się w powietrze.Nawet przez materiałpoczuł palenie skóry.Ciekły azot zamrażał twardą obudowę i obwodyśmiercionośnego wynalazku Dragosa.Syn Corinne leżał całkowicie nieruchomo.Oddychał szybko,urywanie, był po prostu przerażonym dzieckiem, które starało się jakośtrzymać w zapewne ostatnich sekundach swojego życia.Ciekły azot skończył się szybko.Hunter wolałby zamrażać obrożęnieco dłużej, ale zbiornik był na wyczerpaniu.Musiał zaryzykować i miećnadzieję, że mu się powiedzie.- Co się dzieje? - zapytała Corinne.- Czy to działa?- Zaraz się przekonamy.Odrzucił rurę i sięgnął po nóż, tkwiący w pochwie na jego udzie.Wyjął go i obrócił tak, by móc uderzyć w obrożę rękojeścią.Corinne chwyciła go za rękę.- Zaczekaj! - Kręciła głową, jej twarz była pełna przerażenia.- Nie róbtego.Proszę, zabijesz go.Jeśli jego plan się nie powiedzie i obroża wybuchnie, zapewne zabijenie tylko chłopaka, lecz także i jego.Corinne płakała, błagała go, by sięwstrzymał, dokładnie tak jak w wizji Miry.Hunter wyrwał jej rękę.Uderzył z całej siły w obrożę.Rozpadła się na kawałki.Posypały się na zakrytą koszulą głowęNathana.Hunter wstał i się cofnął.Corinne rzuciła mu się w ramiona.- O mój Boże - szepnęła, tuląc się do niego, płacząc i śmiejąc sięrównocześnie.- O mój Boże.nie mogę w to uwierzyć.Hunterze, udałoci się!Nathan leżał przez chwilę nieruchomo, rozciągnięty na podłodze.Potem zdjął z głowy koszulę, wstał i odwrócił się279do nich.Ręce trzęsły mu się nieco, kiedy badał nimi nagą skórę naszyi.Nie było tam nic, wyjąwszy białą obwódkę w miejscach, gdzie azotpoparzył mu skórę.To nie było istotne, zregeneruje się szybko.Byłwolny.- Co.co wyście mi zrobili? - spytał, a były to pierwsze słowa, jakiedo nich wypowiedział.Jego głos był niski, z charakterystyczną chrypkąnastolatka.- Jesteś wolny - odparł Hunter.- Nikt nie ma już nad tobą kontroli.Dzięki miłości twojej matki i jej determinacji, żeby cię odszukać, jesteśwolny i możesz żyć, jak zechcesz.Corinne puściła Huntera i wyciągnęła ręce do syna.- Chcę cię zabrać do domu, Nathanie.Teraz możemy być rodziną.Przyglądał się jej, gdy się zbliżała.Spięty i nieufny, zmarszczył brwi ilekko pokręcił ogoloną głową.Nim Hunter zarejestrował zmianę w jego postawie, Nathan, zszybkością właściwą Rasie, chwycił kawałek obroży i przycisnął mocnodo szyi Corinne.Sapnęła, zupełnie nieprzygotowana na ten atak.Hunter zawarczał, wbił wzrok w poszarpane improwizowane ostrzetuż przy tętnicy szyjnej jego dawczyni życia.Wszystko jedno, czychłopak był jej synem, czy nie.Właśnie udowodnił, że jest wrogiem.Nie zawaha się go zabić, jeśli spróbuje skrzywdzić Corinne.Nawet kiedy Nathan cofał się z nią w kierunku otwartych drzwiciężarówki, oczy Corinne błagały Huntera o litość.- Nathanie - zaczęła, jeszcze raz próbując dotrzeć do syna.- Niemusisz się bać.Pozwól nam okazać ci przyjazń.Pozwól, byśmy stali sięrodziną.Po prostu daj mi szansę być twoją matką.W milczeniu cofał się do drzwi, trzymając ostry kawałek metalu przyjej tętnicy.- Nathanie - spróbowała jeszcze raz Corinne.- Proszę, pozwól mi siękochać.Pchnął ją mocno do przodu, odcinając się od wszystkiego, copowiedziała i co dla niego zrobiła.A potem wyskoczył z ciężarówki i zniknął w lesie, akurat gdy nadhoryzontem pokazały się pierwsze promienie słońca.280Rozdział 32Chase w zasadzie nie spodziewał się, że się jeszcze kiedyś obudzi.Jego ostatnie wspomnienie to był bieg na oślep przez miasto, hamowanieupływu krwi z rozerwanej tętnicy udowej i drugiego, lżejszego postrzałuw bark.Odnosił już w walce poważniejsze rany, ale to było kiedyś.Terazjego ciało było słabe, a jego prawie niezniszczalny metabolizm przeżartychorobą.Obudził się z bolesnym jękiem.Spróbował usiąść, ale mu się nieudało.Okazało się, że jest przykuty za ręce i nogi do łóżka wambulatorium.W pasie był przypięty skórzanym pasem.Zaklął przezzaciśnięte zęby i szarpnął z całej siły kajdankami.Kiedy udało mu się skupić wzrok, zauważył, że ktoś zagląda do niegoz korytarza przez małe okienko w drzwiach.Minęła dobra minuta, nim Dante zdecydował się wejść do środka.Zamknął za sobą drzwi, popatrzył na Chase'a i pokręcił głową.- Jesteś cholernym idiotą, wiesz o tym, Harvardzie? Chase parsknął.- Dzięki za troskę.Mam nadzieję, że nie fatygowałeś się tylko po to,żeby mi to powiedzieć.281- Nie pochlebiaj sobie - warknął Dante, nie łapiąc przynęty.- Byłemobok, siedziałem przy Tess.- Tess jest w ambulatorium? - Przypomniawszy sobie, jak zlepartnerka Dantego znosiła ostatnie tygodnie ciąży, Chase natychmiastpoczuł się jak dupek.- Chryste, stary.Nie wiedziałem.- Skąd miałeś wiedzieć? Nie było cię tutaj.Chase westchnął i kiwnął głową.Zasłużył sobie na takie traktowanie.W końcu zrobił ostatnio, co mógł, by stać się w Zakonie persona nongrata.Szczególnie jeśli chodzi o Dantego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]