[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzekłbyś: maleńki diablik.nie czują się bezpiecznie z takim gubernatorem.Dlaczego Ależ trzeba go dogonić!mąż pani obdarzył go takim zaufaniem? Wyruszył, oddającChciała rzucić się do drzwi, ale Ambroisine zatrzymała jąw jego ręce odpowiedzialność za placówkę.siłą, czepiając się jej z twarzą nagle pobladłą z przerażenia.329328Zawahała się. Nie wiem, czy to ma jakieś znaczenie, ale podsłuchałam rozmowę dwóch jego ludzi, która rozbudziła mojepodejrzenia.Jeden z nich mówił do drugiego: Trochę cierpliwości, stary.Jeszcze trochę czasu, a cały ten pięknyświat znajdzie się w naszych rękach.Złota Broda zapewniłnas o tym".Dodali jeszcze, że kiedy przegrało się jednąbitwę, trzeba umieć działać podstępem, a Złota Broda zawsze był w tym dobry.I że ma w zatoce wspólników,którzy pomogą mu, gdy nadejdzie właściwa chwila.W S Z E T E C Z E C S T W O Colin! powiedziała Angelika kręcąc głową. Nie,to niemożliwe. Czy jest pani pewna wierności tego człowieka? spytała Ambroisine, patrząc na nią surowo.Tak, była pewna.I nagle przypomniała sobie.Tyle latupłynęło od czasów Ceuty.Człowiek może się bardzo,nawet całkowicie zmienić, zwłaszcza kiedy ulega rozpaczyi urazom, jak wyznał jej Colin!.Jej serce ścisnęła nowa,nieznośna obawa.Gdyby to był Colin, wszystko byłobyjasne! Ale nie, niemożliwe.Joffrey nie mógł się tak gruntownie pomylić.Chyba że był to kolejny wybieg z jegostrony.Cóż za wybieg!Czuła, że nie powinna się zastanawiać, gdyż wówczaszupełnie straci głowę.Jakkolwiek sprawy się miały, musiałajak najprędzej zobaczyć się z Joffreyem, powiadomić goo nowych niebezpieczeństwach, nowych podejrzeniach i wypytać go, starać się zrozumieć jego ukryte zamiary.Teraz, kiedy Abigael urodziła dziecko, mogła ją opuścić.A jeśli podróż do Portu Królewskiego miała przyspieszyćto tak upragnione spotkanie, będzie mogła sobie pogratulować. Dobrze powiedziała do Ambroisine. Będę panitowarzyszyć.Wyruszamy jutro.ROZ DZ I A A IW końcu odpłynęły.Na pokład wkroczyło kilku mężczyzn załogi, obie kobietywraz z bagażami, nadal zrzędzący i lękający się morzaAdhćmar, który odnalazł się, gdy zniknął markiz de Villed'Avray i który nie mógł odtąd wyobrazić sobie życiaw Ameryce inaczej niż pod bezpośrednią opieką pani dePeyrac; brat Marek, franciszkanin, który nagle zdecydowałsię wyruszyć w drogę, ponieważ chciał zbadać kilka rzeki rwących strumieni półwyspu przed powrotem przesmykiem Chignecto do Sainte-Croix; młodziutki Alistair MacGregor, który pragnął odwiedzić w Porcie Królewskimswoich ^licznych krewnych, gdyż jego babka Francuzkai dziadek Szkot stamtąd pochodzili, a opuścili to miejscejako świeżo zaślubiona para, aby osiąść na wyspie Monć-gan; a także kilku innych, którzy pragnęli zmiany, orazwędrujący Indianie.Wówczas La Rochelais" opuścił Gould-sboro, udając się w kierunku zachód południe zachódku najstarszemu w Ameryce Północnej, być może nie tylkofrancuskiemu, lecz nawet europejskiemu osiedlu.Straszna Zatoka Francuska chciała potwierdzić swojąreputację.Choć podróż do Portu Królewskiego była krótka, rozszalała się w tym czasie burza, która nastręczyła małemustatkowi co najmniej dwadzieścia razy okazję do zguby.Przepłynięcie cieśniny, przez którą należało wpłynąć dobasenu Portu Królewskiego, zajęło dwie godziny.Dwie godziny walki z naporem potężnych fal o grzbietach okrytych333pianą.Chwilami można było dostrzec wyłaniające się z desz Ten drewniany kufer, opasany ciężkimi obręczami z mieczowej mgły przy obu burtach statku wysokie, czarne skały, dzi z dodatkiem żelaza, był bardzo uciążliwy.W każdympokryte kosmatym włosem drzew i niebezpiecznie bliskie.razie Angelice nie wydawało się wskazane podróżować z taVanneau i Akadyjczyk, który służył im za pilota, uwiesili kim zasobem angielskiego owłosienia na wodach, po któsię drążka sterowego, aby utrzymać go we właściwym kie rych krążyły setki okrętów bostońskich i wirgińskich.Nierunku.Dwukrotnie Kantor, który objął dowództwo statku, mogła jednak odmówić tej przysługi Castine'owi, który napotknął się i potoczył, uderzając o reling, ponieważ do pewno był niezawodnym sprzymierzeńcem, dzięki któremuniczego się nie przyczepił ani nie przywiązał.abenakiskie masakry wywołane przez jezuitów zostały poZ kolei, kiedy dotarli do bardziej spokojnych wód basenu, wstrzymane na zachodnim brzegu Kennebecu.czekała tam na nich gęsta mgła jak odpychający stróż, Trudno pomyślała i wzięła ze sobą kufer.Saint-Castinewładczo zagradzający wejście, nie dopuszczający do prze bardzo ją męczył swoimi wyjaśnieniami.Nieświadomość,pływu.jaką nosił w duszy, taki jaki był, czyli skupiony na swoichStatek wpłynął jednak w śnieżną szarość i posunął się własnych zmartwieniach swoich Indianach, swoim teściu,naprzód o kilka mil, zatopiony w nieprzejrzystej, przytła wodzu Meteconando, swojej narzeczonej Matyldzie roczającej bieli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]