[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Isobel zerknęła na rozpromienioną ciotkę, unikając gapienia się w szoku naAlejandra.W czarnych spodniach i kaszmirowej szarej marynarce wyglądał jak zwyklezniewalająco i najwyrazniej ciotka Oliwia także potrafiła docenić jego męski urok,stwierdziła ze złośliwą satysfakcją Isobel.Ciotka zaś robiła wszystko, by zatrzeć złewrażenie.- Zaskoczył mnie pan.Myślałam, że odwiedził nas Tony, znajomy Isobel, który zpewnością nie dorównuje panu wzrostem.Alejandro zachmurzył się nieco, słysząc imię innego mężczyzny, ale udając, że nicSię nie stało, ukłonił się szarmancko.- Pani zapewne jest ciocią Isobelli? Miło mi panią poznać.- Tak, jestem Oliwia, miło mi.Pan Alejandro, nie mylę się? Nikt inny nie nazywamojej siostrzenicy tak pięknie.Isobel nie mogła uwierzyć własnym oczom, obserwując, jak jej zazwyczaj dośćpraktyczna i surowa ciotka uśmiecha się zalotnie do gościa.- W moim języku tak właśnie brzmi to imię.Uważam, że jest bardzo piękne.RLT- Rzeczywiście, to prawda.- Rozpromieniona ciotka postawiła tacę na stoliku przykominku.Wuj Sam zaskoczony nieco zachowaniem żony uniósł wysoko brwi, po czym po-prosił Alejandra, by ponownie usiadł i napił się kawy.Alejandro skinął głową i siadając,rzucił Isobel przeciągłe spojrzenie bursztynowych oczu, w których mimo najszczerszychchęci nie udało jej się wyczytać, dlaczego zupełnie niespodziewanie w środku zimy po-jawił się w jej domu.I wtedy do pokoju wpadła mała, rozkoszna dziewczynka w wełnianym sweterku idżinsowych ogrodniczkach i Alejandro oderwał wzrok od Isobel, by wpatrywać się wzachwycie w to nowe zjawisko.Moja córka, Emma, pomyślał rozanielony, jaka piękna!Ale natychmiast przypomniał sobie, że mała nie została odpowiednio przygotowana na tospotkanie i z trudem zachował zimną krew.Nie tak to miało wyglądać, ale było już zapózno, by cokolwiek zrobić.Emma stała na środku salonu i przyglądała mu się ciekawie.- Kim jesteś? - zapytała bez ceregieli.- Mam na imię Alejandro.A ty? - Zamiast usiąść, Alejandro ukucnął z trudem, bysię znalezć oko w oko z córką.- Emma.A co ci się stało? Upadłeś? - Wskazała paluszkiem na jego twarz.- Coś w tym rodzaju.- Alejandro przyglądał jej się w napięciu.- Boli cię?- Emma! - krzyknęły jednocześnie Isobel i Oliwia, ale Alejandro uniósł dłoń, by jeuspokoić.- Nie, cara - przemówił miękko do dziewczynki.- To się stało dawno temu, już nieboli.Emma podeszła bliżej i zanim Isobel zdążyła ją zatrzymać, wyciągnęła rączkę i do-tknęła blizny na twarzy Alejandra.- Mamusiu, to jest takie gładkie, zobacz.Takie gładziutkie.Alejandro spojrzał na pobladłą twarz Isobel i uśmiechając się do Emmy najcieplej,jak potrafił w tych trudnych okolicznościach, wyprostował się.- Wybacz, nie chciałem cię zdenerwować - przemówił do Isobel, która, nie wie-dząc, co odpowiedzieć, wykrztusiła pierwsze, co jej przyszło na myśl:RLT- Mówiłam ci, że Emmy byle co nie wystraszy.- I miałaś rację - potwierdził cicho Alejandro.- Może nawet kiedyś powiesz jej,kim jestem?ROZDZIAA CZTERNASTY- Chyba jeszcze nie wychodzisz? - Isobel zdawała sobie sprawę, że jej pytaniebrzmi trochę rozpaczliwie, ale nie dbała o to.Po raz pierwszy w życiu zignorowała też Emmę ciągnącą ją za spódnicę.Patrząc zpełną zachwytu ciekawością na domagającą się uwagi małą dziewczynkę, Alejandrouległ prośbie ukrytej w jej pytaniu.- Nie, jeszcze nie.- To dobrze.- Westchnęła z ulgą.- Emma, mamusia rozmawia.- Isobel odczepiłamałe łapki od swej spódnicy.Emma nadąsała się natychmiast i ująwszy się pod boczki, oznajmiła:- Emma też chce rozmawiać.- Po czym podeszła do Alejandra, wyciągnęła ręce dogóry i tonem nieznoszącym sprzeciwu, zażądała: - Chcę na rączki.Alejandro pochylił się i uniósł ją delikatnie.Jego szyję objęły pulchne łapki dwu-latki.- Czy ty spadłeś z kucyka? - Emma postanowiła zgłębić frapujący ją temat wypad-ku.Na szczęście wuj Sam nie zamierzał stawiać gościa w niekomfortowym położeniu izainterweniował.- Emma, nie sądzę, by nasz gość chciał wspominać tak przykre wydarzenie.- Poza tym już czas na lunch.- Ciotka Oliwia przejęła pałeczkę od męża i delikat-nie, choć stanowczo odczepiła Emmę od marynarki Alejandra.- Emma nie chce iść! - zaprotestowała rozpaczliwie dziewczynka, ale ciotka nie da-ła jej wyboru.- Mamusia porozmawia z Alejandrem, a ty w tym czasie coś zjesz i potem do nichdołączysz.- Z głosu ciotki Emma wywnioskowała, że dalsza dyskusja nie ma sensu izrezygnowana siedziała spokojnie na jej rękach.RLT- Proszę zostać na lunch, Alejandro.Będzie nam bardzo miło pana ugościć.- Dziękuję.- Alejandro wykonał głową ruch, który można było zinterpretować jakozgodę.Oliwia i Sam wycofali się dyskretnie do kuchni, zostawiając Isobel sam na sam zniespodziewanym gościem.- Może usiądziemy? - zaproponowała po chwili kłopotliwego milczenia.- Nie jestem inwalidą, moja droga, mogę postać.Alejandro jak zwykle próbował robić wrażenie twardszego, niż był w rzeczywisto-ści.Wiedziała, że noga musi mu dokuczać po długiej podróży.Chyba że był już w Angliiod dawna i dopiero teraz zdecydował się ją odwiedzić i wyegzekwować swoje prawo dozobaczenia córki.Ledwie panowała nad nerwami.Ponowne spotkanie z Alejandremkompletnie wytrąciło ją z równowagi.- A ja wolałabym usiąść.- Isobel opadła na fotel, w którym poprzednio siedziałwuj.- Dawno przyjechałeś?- Tu czy do Anglii? - Alejandro usiadł ciężko w fotelu naprzeciwko i oparł głowęna ręku.Przypatrywał jej się bacznie i Isobel zastanawiała się, czy istnieje zła i dobra od-powiedz na to pozornie niewinne pytanie.- Nie wiem, i to, i to - odpowiedziała dyplomatycznie.- Powinieneś był dać miznać, że przyjedziesz.- %7łebyś miała czas zniknąć i się ze mną nie spotkać?Isobel, zmęczona tą ciągłą wrogością i podejrzeniami, przymknęła oczy, do któ-rych mimo woli napływały łzy.Tęskniła do niego każdego dnia od powrotu z Brazylii, ateraz, gdy znów się spotkali, traktował ją jak wroga.Powoli zaczynała mieć dość tychciągłych gierek i tajemnic.Otworzyła szkliste od łez oczy i postanowiła zignorować jegozaczepne pytanie.- Cieszę się, że przyjechałeś - powiedziała tylko.- Będę ci mogła wyjaśnić, dlacze-go tak nagle opuściłam Porto Verde.- Anita już mi wszystko opowiedziała.- Alejandro odwrócił wzrok i z wielkim za-interesowaniem studiował marmurowy kominek i płonący w nim ogień
[ Pobierz całość w formacie PDF ]