[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I był takiśmieszny, twierdząc, \e nie ró\ni się niczym od innych mę\czyzn.On, wielkolud pośródwielkoludów, w dodatku jaki przystojny wielkolud.A potem oświadczył, \e się niecierpliwi,poniewa\ nie lubi, jak zabrania mu się czegoś, czego pragnie.Czy\by pragnął jej? Nie dawałatemu wiary.Wiedziała, \e nie jest piękna.Miała za szerokie usta, zbyt wydatne wargi, za małątwarz, miała czarne, a więc brzydkie włosy i piersi tak małe, \e nie warto było o nichwspominać.Za to Bóg obdarzył ją ładną skórą, co ją trochę pocieszało, i zdawało się, \e zkimkolwiek rozmawiała, wszyscy zwracali uwagę na jej oczy, choć nie wiedziała, czy todobrze czy zle.W młodości.Tak, w młodości mogła uchodzić za piękność, ale tamte dnidawno minęły.Niektóre z jej słu\ek były o wiele ład-niejsze, a choćby taka Eadwina byłanaprawdę śliczna.Reina dobrze wiedziała, jakie niewiasty pociągają Ranulfa, jedną z nichwidziała na własne oczy.Nie, nie mogła się z nimi równać.Więc dlaczego taki wspaniały, taki przystojny mę\czyzna jak Ranulf Fitz Hughmiałby coś takiego mówić? Przecie\ jej wartość tkwiła nie w mej samej, tylko w tym, cownosiła do mał\eństwa.Zawsze o tym wiedziała.Mimo to powiedział, co powiedział isprawił jej tym wielką przyjemność.Niestety, przyjemność nader krótkotrwałą, bo zarazpotem ją zdyskredytowała.A pózniej role jakby się odwróciły.Z tego, co mówił, wynikało, \e to on wątpił wswoją wartość, \e dręczyło go to od wielu dni, \e nie wierzył, by ktoś taki jak Reina uznał goza najlepszego kandydata na władcę Clydon.Dlaczego miałby przejmować się tym, co Reinamyśli? Nie, nie widziała w tym absolutnie \adnego sensu.Pózniej znowu zaczął się niecierpliwić i stwierdziła, \e naprawdę jej po\ąda.Nie, nieudawał.Był bardzo spięty, spięty niemal namacalnie i gdy jego ręka powędrowała między jejuda, gdy poszedł za nią wzrokiem, Reina odwróciła głowę i dostrzegła twarde wybrzuszeniena jego gatkach.Bez względu na to, z jakiego powodu, poprzedniej nocy straszliwie jejpo\ądał - pewnie dlatego, \e tak długo mu odmawiała, a przecie\ ostrzegał ją, \e nie lubi, jakmu się czegoś zabrania.Jednak najbardziej zdumiał ją i zaskoczył ten triumfalny śmiech.Wcią\ tego nierozumiała, zwłaszcza \e roześmiał się zaraz po zadaniu jej tego krępującego pytania: ,,Czywtedy te\ byłaś na mnie nie przygotowana? Uświadomiła sobie, \e Ranulf nic z pierwszegorazu nie pamięta, bo gdyby pamiętał, nie musiałby pytać.I nagle, wspominając, jak dobrzebyła wtedy przygotowana, poczuła w środku znajomą wilgoć.Wtedy się roześmiał.Pierwszyraz słyszała jego śmiech, pierwszy raz widziała, jak śmiech go odmienia, jak zabija w nimgburowatość, ponuractwo i niedostępność.Jednak nie trwało to długo.Znowu się na nią rzucił - czy\ mo\na to nazwać inaczej? -znowu zrobił to szybko i gwałtownie, nie dając jej mo\liwości osiągnięcia tego, co samodczuwał.A pózniej.Pózniej ogarnęła ją frustracja.Reina drgnęła, zmarszczyła brwi.Szybko i gwałtownie - czy zawsze tak będzie? Czy to normalne? Czy to jej wina, \e zbytwolno reaguje na potrzeby mę\a?Jej uwagę przykuły odgłosy dochodzące z ło\a i ze zdumieniem stwierdziła, \e światłodnia wypłoszyło z ko-mnaty mroczne cienie świtu.Długa świeca, którą zapaliła, \ebyprzywdziać szlafrok i przygotować dowody utraty dziewictwa, zaskwierczała i zgasła, ale niebyła ju\ potrzebna.Zeszłej nocy Reina nawet o tym nie pomyślała i miała szczęście, \eobudziła się tak wcześnie, w przeciwnym razie dowód nie zdą\yłby wyschnąć przedprzyjściem dam, które, jak nakazywała tradycja, miały zabrać zakrwawione prześcieradło.Jej po dwakroć poślubiony mał\onek siedział w ło\u z nachmurzonym czołem i nieprzestał go chmurzyć nawet wtedy, gdy odszukał ją wzrokiem na ławie w głębokiej niszy.- Ukrywasz się, pani?- Na widoku, panie? Głośno chrząknął.- Dlaczego mnie nie obudziłaś? Wyprostowała nogi, ale nie wstała, stwierdziwszy, \ezesztywniały.- Jeszcze wcześnie, ale mo\e \yczysz sobie wstać i się ubrać? Nie wiadomo, kiedyprzyjdą.- Kto? Ach tak, jak mogłem zapomnieć.- Nie zabrzmiało to jak pytanie, a raczej jakoschła drwina.Spojrzał na prześcieradło, na którym rozsmarowała kilka kropel krwi, i uniósłbrwi.- Niesprawiedliwaś dla mej męskości, pani.Czy\byś zdą\yła ju\ zapomnieć, ile krwi zciebie wytoczyła? Mo\e lepiej będzie, jak poka\ę im tamto prześcieradło?Nie wierzyła własnym uszom.Jej ponury mą\ \artował? A mo\e.mo\e wcale nie\artował?Powoli zeszła do komnaty.- Zachowałeś.naprawdę je zachowałeś?- Tak.Jest w kufrze i chyba powinnaś je stamtąd wyjąć.Nasz mały podstęp niezbyt misię podoba.Chcę, \eby twoi ludzie poznali prawdę.Oczy zapłonęły jej gniewem, ale trwało to tylko chwilę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]