[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ka\demu mo\e zakręcić się w głowie, ale nie ka\dy idzie wtedyna wysokich obcasach z tacą zastawioną brudnymi naczyniami.Małgorzata w dodatku oparła się o blat, by nie upaść, strącającprzy tym trzy miski niedojedzonych sałatek, które ktoś postawił nasamym brzegu.W milczeniu metodycznie odgruzowują podłogę, wrzucającwszystko do du\ego plastikowego worka.Zcierają resztki jedzenia,zmywają podłogę.Paweł zabiera się do zmywania smug kawy iherbaty z szafek, ale Alicja ruchem ręki daje mu do zrozumienia,\eby ju\ dał spokój.- Będę miała na to całą niedzielę - rzuca, wy-chodząc na taras.171Marcin dał się na szczęście namówić i poszedł spać do Pawła.Nocną ciszę zakłócają tylko ćmy i komary lecące do ogrodowychlamp.Alicja gasi je i przysiada z westchnieniem na fotelu Małgo-rzaty.Przygląda się popielniczce, z której wysypują się niedopałkidamskich mentolowych papierosów.- Dokąd wyje\d\ają, Ola i ten.Aleksander? - pyta Paweł, siada-jąc obok.- Do Krakowa, rannym ekspresem.- Ale nie, na wakacje.Rozmawiałaś z Olką, jakbyś znała tomiejsce.- Jak znam Kranacha, to do Juraty - mruczy Alicja, rozcierajączmarszczkę między brwiami.- Bardzo go znasz? - Alicja milczy, ale Paweł nie zamierza od-puścić.Sam nie wie, dlaczego fala duszącej zazdrości, z którązmagał się przez cały wieczór, powróciła właśnie teraz ze zdwo-joną siłą.- Dlaczego mi nie powiedziałaś, \e spałaś z własnympasierbem?- Wtedy nie był moim pasierbem - odpowiada Alicja machinal-nie, ale w tym momencie reflektuje się.- Nie wypytuj mnie, Pa-weł.- Ale dlaczego?- Bo tajemnica jest najlepszym afrodyzjakiem - rzuca Alicja pochwili, ju\ bezpiecznie ukryta za swoim zdystansowanym półu-śmiechem.- Jak dla kogo.- Paweł nie słyszy, \e zaczyna mówić podnie-sionym tonem.- Nie widzę nic pociągającego w tajemnicach i pół-prawdach.- Pawle, uwierz mi, \e moja spowiedz z całego \ycia nie jest cido niczego potrzebna.Jednak nieszczęsny Paweł ze starannie przyklepaną, ale niezale-czoną raną po mał\eńskich rogach, nie potrafi uwierzyć w to za-pewnienie.- Spychasz mnie do roli.- Daję tyle, ile mam - przerywa mu Alicja cicho.Mo\e po winnasię obrazić, ale chyba nie ma na to siły.Dlatego mówi tylko: - Idzju\.Proszę.172Rozdział 10Niedziela, 22 czerwca 200.Małgorzata przygląda się sceptycznie aparatowi Holtera wysta-jącemu spod jej kusej letniej bluzki.- Wygląda jak walkman - rzuca półgłosem do Pawła.- Ale zapisuje muzykę prosto z serca.- Paweł dociska jedną zkońcówek widocznych w dekolcie bluzki i uśmiecha się do Małgo-rzaty porozumiewawczo.- Nic nie szczypie?- Nie, jest w porządku.Profesor uwa\nie przegląda wyniki badań.Gestem pokazujeMałgorzacie, by jeszcze na moment usiadła.Przez chwilę przy-gląda jej się badawczo.- Pełny obraz sytuacji będziemy mieli po holterze, no i po teściewysiłkowym, na który umówi się pani z doktorem Radczyńskim.Muszę mieć pewność, \e nie ma zmian wieńcowych.- Rozumiem - odpowiada Małgorzata, choć oczywiście nie mapojęcia, co to są zmiany wieńcowe.- Jedno mogę pani powiedzieć ju\ teraz - kontynuuje profesor.-Musi pani rzucić palenie.- Ale.- Doktor Radczyński wspominał, \e ma pani teraz trudny czas.- Raczej tak - przyznaje Małgorzata zakłopotana.- Nie da się wyeliminować z \ycia napięć i przykrości, ale papie-rosy mo\na.- Ale to mój jedyny przyjaciel w stresie - próbuje dyskutowaćMałgorzata i w tym momencie przypomina sobie Alicję za-glądającą nieśmiało do jej gabinetu dzień po wydarzeniach na szo-sie gdańskiej.Milknie zaskoczona własnym łgarstwem.- Drobna zmiana sposobu reagowania na stres jest zawsze mo\-liwa - tłumaczy cierpliwie profesor.- Nie uciekniemy od własnegouposa\enia psychicznego, ale mo\emy trochę nad nim zapanować.- Próbuję - uśmiecha się gorzko Małgorzata.- Z wydatną pomo-cą tabletek uspokajających.- Jakich? - pyta profesor czujnie.173Małgorzata wysupłuje małe pudełko z wypchanej, jak zwykle,nie wiadomo czym torebki.Podaje je profesorowi, który zdejmujeokulary i zaczyna studiować skład.- Waleriana, melisa, chmiel, serdecznik.W porządku - oddajeopakowanie Małgorzacie.- Z pewnością pomo\e pani bardziej ni\papieros.Proszę tylko pamiętać, \e to jednak lekarstwo.Nawet odwaleriany mo\na się uzale\nić.- Lepiej od waleriany ni\ od nikotyny - wtrąca Paweł.Małgorza-ta wstaje i \egna się z profesorem.Paweł odprowadza ją do drzwioddziału.- Wszystko jasne? - pyta, podając rękę na po\egnanie.- śyjesznormalnie, działasz normalnie, reagujesz tak jak zwykle.Jutrowracasz tu, mniej więcej o tej porze, oddajesz mi aparat, a w po-niedziałek wskakujesz na test wysiłkowy.- Tak jest - odpowiada Małgorzata.- Wszystko pod kontrolą.- śebyś wiedziała, \e wszystko.Tam się wszystko zapisuje.- Złe myśli te\?- Nie, ale złe emocje, owszem.Nie miałabyś ochoty na drugieśniadanie? Moglibyśmy zejść do bufetu.- Właściwie, czemu nie - odpowiada Małgorzata, widząc, \e Pa-weł ma jeszcze ochotę pogadać, choć chyba jednak nie na temat jejmał\eńskich problemów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]