[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U jej stóp le\ała pusta szklanka.Anna miała twarz pustą,szklistymi oczami wpatrywała się w jakiś niewiarygodnie odległypunkt.W jednej dłoni trzymała kremową kopertę z tkwiącymw środku zdjęciem - dowód.Na jej widok Jude'owi zrobiło sięsłabo.Usiadł na łó\ku obok niej.Materac zaskrzypiał pod jego cię-\arem, lecz Anna ani Craddock tego nie zauwa\yli.Poło\ył lewądłoń na prawej ręce Anny.Rana pośrodku dłoni znów krwawiła,okręcona luznym, przemoczonym banda\em.Prawej ręki, zbytcię\kiej i zbyt bolesnej, nie mógł nawet podnieść.Craddock pochylił się nad pasierbicą, spojrzał z namysłemw jej twarz.- Anno, słyszysz mnie? Słyszysz mój głos?Zamrugała.- Co? Mówiłeś coś, tatusiu? Słuchałam Jude'a.W radiu.Tomoja ulubiona piosenka.- Ten człowiek! - Craddock niemal wypluł te słowa.Chwyciłro\ek koperty i wyrwał ją Annie.A potem wyprostował się, odwrócił do okna i zaciągnął roletę.- Kocham cię, Florydo - powiedział Jude.Sypialnia wokółniego napęczniała jak bańka mydlana gotowa pęknąć, a potemznów oklapła.- Kocham cię, Jude - odparła cicho Anna.Craddock drgnął.Obejrzał się z namysłem.- Wkrótce będziecie razem, ty i on - oznajmił.- Tego prze-cie\ chciałaś i to dostaniesz.Tatuś wszystkiego dopilnuje.Tatuśwas połączy.- Niech cię szlag - rzucił Jude i tym razem, kiedy pokój za-czął rosnąć i rozciągać się, nie potrafił skupić się na tum-tum--tum, przywrócić świata do właściwych kształtów.Zciany wydęłysię i oklapły niczym pranie wiszące na sznurze i poruszane wia-trem.259 Powietrze w pokoju było ciepłe i cię\kie, pachniało spalinamii psem.Jude usłyszał za plecami ciche skomlenie.Obejrzał się i uj-rzał Angusa le\ącego na łó\ku w miejscu, gdzie chwilę wcześniejspoczywał plecak Anny.Pies oddychał cię\ko, oczy miał \ółtei zaropiałe, z wykręconej nogi sterczał ostry odłamek czerwonejkości.Jude spojrzał na Annę.lecz teraz obok niego na łó\ku sie-działa Marybeth.Miała brudną, zaciętą twarz.Craddock zaciągnął roletę i pokój jeszcze bardziej pociem-niał.Jude wyjrzał przez drugie okno, zobaczył zieleń na poboczuautostrady międzystanowej, palmy, śmieci pośród chaszczy, a po-tem zieloną tablicę z napisem ZJAZD 9.Jego dłonie pulsowały,tum-tum-tum.Klimatyzacja mruczała, buczała, szumiała.Po razpierwszy zastanowił się, jakim cudem wcią\ słyszy klimatyzatorCraddocka.Pokój starego pozostał przecie\ po drugiej stroniekorytarza.Coś zaczęło tykać miarowo jak metronom.Kierun-kowskaz.Craddock podszedł do drugiego okna, zasłaniając widok naautostradę.Spuścił tak\e tę roletę, pogrą\ając pokój Anny w zu-pełnej ciemności.Jude spojrzał na Marybeth, która prowadziła jedną ręką, za-ciskając szczęki.Mała lampka mrugała bezustannie na descerozdzielczej.Otworzył usta, \eby coś powiedzieć, choć nie wie-dział co.Mo\e. 41Co robisz? - własny głos zabrzmiał mu obco w uszach.Mary-beth skręcała właśnie mustangiem w stronę zjazdu.- To nie tutaj.- Od pięciu minut próbowałam cię obudzić.Myślałam, \ewpadłeś w śpiączkę czy coś.Tu jest szpital.- Jedz dalej.Ju\ się obudziłem.W ostatniej chwili zjechała z powrotem na autostradę.Ktośz tyłu zatrąbił z irytacją.- Jak się trzymasz, Angus? - Jude odwrócił się do psa.Wsunął rękę między siedzenia i dotknął przedniej łapy Angusa.Pies polizał go po palcach.- Dobry piesek - wyszeptał Jude.- Dobry piesek.W końcu przekręcił się i usiadł z powrotem.Skarpetkowa pa-cynka na jego prawej dłoni miała czerwoną twarz.Bardzo po-trzebował czegoś, co złagodziłoby ból, i pomyślał, \e mo\e znaj-dzie to w radiu: Skynyrd albo w ostateczności The Black Crows [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl