[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja naprawdę czuję się dobrze.- Może i krew jest jego, ale siniaki są twoje.- Jak wyglądam? - Zmarszczyła czoło i dotknęła policzka.Zack roześmiał się wbrew sobie.- Nie wiedziałem, że jesteś taka próżna.- To nie próżność - powiedziała zdenerwowana.- Mam rano spotkanie.I chyba nie muszęznosić tych wszystkich pytań.Ujął jej podbródek i odwrócił głowę.- Uwierz komuś, kto swoje przeszedł, kochanie.Będą pytania.Teraz nie myśl o jutrze.-Delikatnie dotknął ustami siniaka.- Czy masz herbatę? Miód?- Chyba tak.Dlaczego pytasz?- Skoro nie idziesz do szpitala, udzielę ci pierwszej pomocy.- Zsunął ją z kolan i oparł opoduszki.Na ich jaskrawym tle była jeszcze bledsza.- Poczekaj.Nie protestowała.Kiedy pięć minut pózniej Zack wyszedł z kuchni z filiżanką gorącejherbaty, spała.Obudziła się oszołomiona.Gardło ją piekło i paliło.W pokoju było ciemno i cicho.Zdezorientowana, oparła się na łokciach i zauważyła, że ktoś zasunął zasłony i przykrył jąjaskrawą kapą, którą matka zrobiła szydełkiem wiele lat temu.Jęknęła, odrzuciła kapę i wstała.No, trzymam się, pomyślała z satysfakcją.%7łeby tylkoprzeszedł ten straszny ból w gardle!Powlokła się do kuchni.Ujrzawszy Zacka pochylonego nad kuchenką, wykrzyknęła:- Co ty tu robisz? Myślałam, że cię nie ma.- Jestem.- Zamieszał w garnku i dopiero wtedy odwrócił głowę.Policzki miała lekkozarumienione, oczy mniej szkliste.Siniaki jednak pozostały.- Zadzwoniłem do Rio, żebyprzysłał nam trochę zupy.Możesz jeść?- Chyba tak.- Przycisnęła dłoń do brzucha.Umierała z głodu, ale nie była pewna, czy cośprzejdzie jej przez obolałe gardło.- Która godzina?- Trzecia.Spała prawie dwie godziny.Ze wzruszeniem pomyślała, że podczas gdy ona odpoczywała,Zack krzątał się w kuchni.- Nie musiałeś zostawać.- Wiesz, twoje gardło lepiej by się poczuło, gdybyś tyle nie mówiła.Idz do pokoju i siadaj.Posłuchała go.Zupa pachniała cudownie! Odsunęła zasłony i usiadła przy małym stolikupod oknem.Z pewnym obrzydzeniem zdjęła żakiet i rzuciła go na podłogę.Gdy tylko zjetrochę zupy, wezmie prysznic i przebierze się.Najwyrazniej Zack dobrze radził sobie w jej kuchni, bo za chwilę wszedł z pełną tacą.- Dziękuję.- Zauważyła, że gdy dostrzegł jej żakiet, oczy na chwilę mu się zaiskrzyły.- Kiedy spałaś, przejrzałem płyty.Mogę coś puścić?- Oczywiście.Wzięła łyżkę i mieszała parującą zupę, podczas gdy Zack nastawiał płytę B.B.Kinga.- I mówią, że nic nas nie łączy.- Ukradłam ją Michaiłowi.On ma na szczęście eklektyczny gust.- Kiedy Zack usiadłnaprzeciwko niej, zaczęła jeść.Zupa uśmierzyła trochę ból gardła.- Cudowna.Co w niej jest?- Nie pytam.A Rio nie mówi.- Będę musiała wymyślić jakiś sposób na tego Rio.Moja matka na pewno by chciałaprzepis na coś takiego.- Skończyła zupę i sięgnęła po filiżankę z herbatą.Po pierwszym łykuotworzyła szeroko oczy.- Nie znalazłem miodu - powiedział łagodnie.- Ale znalazłem brandy.- Powinno podziałać na zakończenia nerwowe.- Ostrożnie upiła następny łyk.- O to właśnie chodzi.- Sięgnął przez stół i wziął ją za rękę.- Lepiej?- Znacznie.Naprawdę mi przykro, że masz zmarnowaną niedzielę.- Ile razy mam mówić, żebyś tyle nie gadała!- Zaczynam myśleć, że chyba nie jesteś taki straszny - rzekła z uśmiechem.- Może powinienem wcześniej przynieść ci tę zupę.- Zupa to dobry pomysł.Ale najbardziej pomogło mi to, że nie czułam się jak idiotka, kiedywypłakiwałam się na twoim ramieniu.- Widzisz, nie zawsze trzeba udawać twardą.- Kiedy to na ogół skutkuje.- Upiła następny łyk herbaty.- Nie chciałam się rozklejać przyAleksiju.On i tak się denerwuje.Wiesz, jak to jest, kiedy rodzeństwo zupełnie inaczej patrzyna świat niż ty.- Najchętniej byś walnęła ich w głowę, tak? Wiem.- No więc czy Aleksij uwierzy czy nie, poradzę sobie.Nick też, kiedy przyjdzie pora.- On nie jest taki jak ten drań dzisiaj - powiedział cicho Zack.- Nigdy by czegoś takiego niezrobił.- Oczywiście, że nie.- Odsunęła talerz i tym razem ona wzięła Zacka za rękę.- Niepowinieneś nawet tak myśleć.Wiesz, już od dwóch lat patrzę na tych typów.Dla niektórych,jak dla Lomeza, nie ma już ratunku.Inni są zdesperowani i sfrustrowani.To ci, którychwciągnęła ulica.Jeśli nie odwalasz roboty, to w rozmowach z nimi uczysz się rozpoznawaćniuanse.Nick został skrzywdzony, nie ma dla siebie szacunku.Zwrócił się w stronę gangu, bochciał być częścią czegoś.Teraz ma ciebie.Nieważne, że stara się od ciebie uwolnić.On ciępotrzebuje.- Może.Jeżeli kiedyś zacznie mieć do mnie zaufanie, chyba mu się uda.- Nie zdawał sobiesprawy, jak bardzo go to przygnębiało.- Nie chce ze mną rozmawiać o ojcu, o tym, jak było,kiedy wyjechałem.- Kiedyś zacznie.- Stary nie był taki zły, Rachel.Nigdy nie zdobyłby tytułu ojca roku, ale, cholera.-Otrząsnął się z obrzydzeniem.- Wiesz, był uparty i chlał.Ten irlandzki skurczybyk nigdy niepowinien był rezygnować z morza.Zachowywał się, jakbyśmy byli jego załogą na tonącymstatku.Wieczne krzyki i rygor.Nie można się było z nim dogadać.- Jest wiele takich rodzin.- Nigdy nie pogodził się ze śmiercią matki.Był wtedy na południowym Pacyfiku.Co oznaczało, że Zack został sam.Osierocone dziecko.Mocniej ścisnęła jego dłoń.- Wrócił.Zły jak pies.Chciał zrobić ze mnie mężczyznę.Potem pojawili się Nadine i Nick.Byłem już w tym wieku, że decydowałem za siebie.Można powiedzieć, że opuściłem statek.Wtedy próbował zrobić mężczyznę z Nicka.- Znów siebie winisz za coś, czego nie zmienisz.Nie byłeś w stanie temu przeszkodzić.- Nigdy nie zapomnę tego pierwszego roku, kiedy wróciłem na dobre.Stary był już takikruchy.Nie pamiętał najprostszych rzeczy.Wychodził i gubił się.Wiedziałem, że Nick schodzina złą drogę, ale inne sprawy wydawały się ważniejsze.Musiałem zająć się ojcem, patrzeć, jakumiera, i jednocześnie prowadzić bar.W tym zamieszaniu straciłem Nicka z oczu.- Teraz go odnalazłeś.- Tylko dlaczego akurat w tej chwili ci o tym opowiadam?- W porządku.Chcę pomóc.- Już pomogłaś.Jeszcze zupy?Nie chce więcej o tym mówić, pomyślała.- Nie, dziękuję, chociaż naprawdę dobrze mi zrobiła - odparła z uśmiechem.Pomyślał, że mógłby jeszcze długo mówić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]