[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczy jej zajaśniały na widok Lucindy z nogą od krzesła w ręce.- Powinnam była wiedzieć, że łatwo się nie poddasz! - zawołała.- Justin i Andrewzostali na zewnątrz.Przekonałam ich, żeby pozwolili mi wejść pierwszej, bo bałam się, żeRoyston cię skrzywdzi, jeśli będą próbowali wedrzeć się tutaj siłą.- Postąpiłaś lekkomyślnie.Royston stracił pozory przyzwoitości i postawiony podścianą nie zawahałby się zabić ani mnie, ani ciebie.Musimy szybko uciekać.- Nie boję się go - powiedziała Mariah.- Zastrzeliłabym tego szczura bez wahania.Lucinda pokręciła głową.- Pewnie nie traktowałabyś tego jak przygody, gdybyś dostała po głowie, a potem całąnoc przesiedziała głodna pod kluczem.Naprawdę musimy uciekać - ponagliła Lucinda.Pierwsza wyszła z pokoju na korytarz.Była w połowie schodów, gdy w drzwiachwejściowych, które Mariah zostawiła otwarte, pojawił się Royston.Natychmiast wycelowałpistolet w Lucindę.- A więc mąż cię znalazł.Gdzie on jest? Wydaje mu się, że jest bystry, ale niewyjdziesz stąd żywa.Royston przesunął palec na kurek broni, najwyrazniej zamierzając wystrzelić.Lucindakrzyknęła przerazliwie i w tej samej chwili wdarli się do środka Justin i Andrew.Przypadli dopodłogi.Jednocześnie huknęły dwa strzały.Royston runął na ziemię, trafiony w czołoi w plecy.Lucinda odwróciła się i przekonała, że Mariah trzyma w dłoni niewielki pistolet zesrebrną kolbą.Jego lufa wciąż dymiła.Drugi strzał oddał lord Andrew Lanchester.Chwiejniezeszła na dół, mijając po drodze na schodach ciało Roystona.Nogi niechybnie odmówiłybyjej posłuszeństwa, ale na szczęście podbiegł do niej Justin i mocno ją objął.- Czy.czy on nie żyje? - spytała drżącym głosem.- Na pewno - odparł Andrew, oglądając ciało Roystona.- Nie wiem, czyj strzał gozabił, ale ten drań już nie będzie sprawiał ci kłopotów.- Zabierz mnie, proszę, do domu.- Lucinda popatrzyła przez łzy na męża.- Bezwątpienia Royston był podłym człowiekiem, ale mimo wszystko współczuję mu, nie potrafięinaczej.Dla lady Morgan musimy wymyślić jakąś historię, która złagodzi ogrom jego hańby.- Tym się nie przejmuj - powiedział Justin.- Zostaw to mnie.Royston zostałbypowieszony, gdyby Andrew go nie zastrzelił.Nazwisko Mariah nie może w tym kontekściesię pojawić, bo trzeba pilnować zasad przyzwoitości.- Bzdura - rzuciła Mariah i zeszła do nich.- Jestem pewna, że mój strzał gopowstrzymał, i guzik mnie obchodzi, czy to było przyzwoite.Zwietnie strzelam i nieważne,kto o tym wie.- Bez wątpienia doskonale strzelasz - przyznał Andrew - i nawet uznałbym trafienie zatwoje, ale Justin ma rację.Lepiej cię do tego nie mieszać.Niewykluczone, że będę musiałstanąć przed sądem, oskarżony o morderstwo.- Nie dopuszczę do tego - sprzeciwił się Justin.- Mam przyjaciół, którzy będąwiedzieli, jak to dyskretnie załatwić.Uratowaliście życie mojej żonie.Nawet nie potrafięwyrazić, jak bardzo jestem wam wdzięczny.Mogę za ciebie poręczyć, Andrew.A co dociebie, Mariah, mam na względzie jedynie twoją reputację.- Myślę, że powinniście zająć się Justinem - powiedziała słabym głosem Lucindai zemdlała.Gdy się ocknęła, spostrzegła, że leży na szezlongu w salonie, a Justin siedzi obok,wymachując jej pod nosem przypalonym piórkiem.- Pfuj, to okropne - powiedziała i odtrąciła jego dłoń.- Daj spokój, ze mną już dobrze.- Naprawdę, najdroższa? Zaczynaliśmy się o ciebie martwić.- Czy wszyscy odjechali?- Tak, udało mi się ich wypłoszyć, chociaż Mariah chciała zostać, żeby ciępielęgnować.Wytłumaczyłem jej jednak, że wkrótce odzyskasz przytomność.Nic ci nie jest,prawda?- Nic a nic.Po prostu zemdlałam.Przepraszam, że cię wystraszyłam, ale jestemokropnie głodna.Od wczorajszego śniadania nic nie jadłam i nagle zabrakło mi sił.- Zostałaś potraktowana haniebnie, i to nie tylko przez Roystona.- Justin ujął dłońżony.- Czy potrafisz wybaczyć mi gruboskórność? Od razu powiem ci, że postanowiłemjednak nie wysyłać Angeli do szkoły.Zamieszka razem z nami, a ja zatrudnię guwernantkę,która będzie dawać jej lekcje.Kiedy Angela będzie starsza, poślemy ją na rok na pensję dlapanien.Poza tym zapiszę jej odpowiednią sumę, żeby starczyło na posag, i miejmy nadzieję,że któregoś dnia znajdzie dobrego męża.- Bardzo jesteś szczodry, Justinie.Nie oczekiwałam aż tak wiele.Uczyniłeś mniebardzo szczęśliwą.- Obawiam się jednak, że musimy utrzymać tę fikcję z kuzynką, chociaż dopuściłemdo sekretu Mariah.Była dzisiaj tak dzielna i lojalna, że jestem absolutnie pewien jejmilczenia.- Naturalnie, takiej przyjaciółce na pewno mogę zaufać.Co do Angeli, to wytłumaczęjej, że musi nazywać mnie ciocią.Przyzwyczai się, bo będzie otoczona miłością.- Powinienem zgodzić się na takie rozwiązanie od razu, ale niestety, uniosłem siędumą.Wierzę jednak, że mi to wybaczysz i dasz szansę pokazania, jak bardzo cię podziwiam.- Naprawdę? - spytała, lekko się rumieniąc.- Myślałam, że po pierwszej wspólnejnocy rozczarowałeś się mną.Wiem, że cię zawiodłam, ale następnym razem.- Ani mnie nie zawiodłaś, ani nie rozczarowałaś.- Justin ujął dłonie Lucindy w swoje.- Popatrz na mnie.Nie ponowiłem próby zbliżenia, bo odniosłem wrażenie, że to, cow małżeństwie jest fizyczne, niezbyt ci się podoba.Wydawało mi się, że potrzebujesz czasu,skoro tyle wycierpiałaś przez tego drania.Szkoda, że wcześniej o nim nie wiedziałem!Powinienem był gołymi rękami skręcić mu kark.- On nie żyje - przypomniała mu Lucinda i pogłaskała męża po policzku.- Każdejsamotnej nocy marzyłam o tym, żebyś do mnie przyszedł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]