[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie możemy na to pozwolić - powiedziała Clio do MarkaSaltera.- Świetnie się spisują, dopóki biorą lekarstwa.Gdybym wpadała do nich codziennie, wszystko byłoby w porządku.- Przestań, Clio - zaoponował Mark.- Nie jesteś za nich osobiście odpowiedzialna.Chyba nie ma nikogo, kto zrobiłby dla nich tak dużo jak ty.- Widać to jeszcze za mało, nie sądzisz? Jeśli ci biedni109staruszkowie wylądują w jakimś obrzydliwym domu starców,wyrwani ze swojego świata, błyskawicznie stoczą się na dno.- Nie możesz mieć co do tego pewności, kochana Clio.- Mam - zapewniła - dlatego bardzo się niepokoję.Gdy wyjeżdżała, odezwał się telefon; dzwoniła jej przyjaciółka, Anna Richardson, która pracowała jako geriatra w RoyalBayswater Hospital - tym samym, co Clio przed przeprowadzkądo Guildfordu.- Cześć, Clio, jak ci leci?- Świetnie.Dziękuję.Cieszę się, że cię słyszę, Anno.Przepraszam, że się nie odzywałam.- Nie ma sprawy.Obie jesteśmy bardzo zajęte.Jak miewa sięJeremy?- Och.wiesz.Jak to Jeremy.Dlatego nie dzwoniłam.A co uAlana?- Jak to u Alana.My się nie liczymy, prawda?- Prawda.Co u ciebie słychać?- Wszystko w porządku.Nadal cieszy cię praca lekarzapierwszego kontaktu?- Bardzo.Daje więcej.zadowolenia.Człowiek czuje, że mawiększy wpływ na wszystko.Anna wybuchnęła śmiechem.- Trudno powiedzieć coś takiego, gdy pracuje się w szpitalu.Posłuchaj, dzwonię, żeby na jakiś czas się z tobą pożegnać.Alanowi zaproponowano pracę w Stanach.W Waszyngtonie.Dostanie o wiele lepsze wynagrodzenie i mnóstwo dodatkowychświadczeń.Więc, oczywiście, jedziemy.- To fantastycznie!- Chyba tak.Wolałabym zostać tutaj, ale.sama wiesz.Naprawdę nie mam wyboru.Przecież wiadomo, kto powinien robić karierę.Tak czy inaczej, na razie postanowiłam swoją zawiesić na jakiś czas na kołku, urodzić dziecko, może nawet dwójkę.- Naprawdę?Clio siliła się na obojętność, chociaż czuła, że ogarnia ją110panika; Anna była trzecią przyjaciółką, która podjęła taką decyzję w ciągu ostatniego miesiąca.- Tak.A ty nie?- O rety! Nie.Jeszcze nie.- Posłuchaj, Clio, mam do ciebie jeszcze jedną sprawę.Naszkochany Dziobak mniej więcej za rok przechodzi na emeryturę.- Niech Bóg go błogosławi.Donald Bryan, który zyskał swój przydomek z powoduogromnego nosa, był ordynatorem oddziału geriatrycznego wRoyal Bayswater i szefem obu pań.Wszyscy bardzo go lubili.- Jestem tego samego zdania.Gdybyś chciała wrócić w szpitalny kierat, w najbliższym czasie będą szukali kogoś na moje miejsce, a jeśli ktoś zastąpi Dziobaka, pojawi się drugi wakat.Poza tym.wymienione zostało twoje nazwisko.- O kurczę! Kto mnie wspomniał?- Sam Dziobak.I kilka innych osób.Jeśli jesteś zainteresowana, Clio, wystarczy, że podniesiesz słuchawkę, a sami ci zaproponują, abyś złożyła podanie.Tak czy inaczej, uznałam, że powinnaświedzieć.Nawet gdyby ta informacja miała tylko połaskotać twoje ego.- Na pewno połaskotała.Niech Bóg cię błogosławi.Po telefonie Anny Clio siedziała przy biurku i przez chwilę czuła się tak, jakby była kimś innym.Nie kiepską żoną, nie młodsząwspólniczką w przychodni, ale kimś mądrym, potrzebnym, kimś,kto doskonale się sprawdza w wybranym przez siebie zawodzie.Przez jedną krótką chwilę czuła się jak ktoś lepszy, odnoszący sukcesy i dziwnie pewny siebie.Oczywiście, musi pochwalić się Jeremy'emu; może przynajmniej raz będzie z niej zadowolony.Na pewno będzie.Uczesała się, uśmiechnęła do swojego odbicia w lustrze iwyruszyła do domu, śmiejąc się z własnych głupich myśli.Iodczuwanego zadowolenia.111W drodze do domu wpadła do Morrisów; oboje byli przygaszeni iprzestraszeni, a ich córka znów chciała wyjechać tak szybko, jak to tylko możliwe.- Nie poradzą sobie - oświadczyła.- Dla ich własnego dobratrzeba ich umieścić w domu starców.Teraz najmocniejprzepraszam, ale muszę położyć ich do łóżek.Są bardzo zmęczeni i nieznośni.Clio wyszła z ciężkim sercem.Spóźniła się do domu.Twarz Jeremy'ego zapowiadała burzę.- Myślałem, że dzisiaj będziesz nieco wcześniej.Mieliśmy się wybrać do kina.Zapomniała.- Przepraszam, Jeremy ale miałam bardzo dużo pacjentów, apotem wpadłam do Morrisów.pamiętasz, to ta para staruszków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]