[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hosanna.I w ten sposób głos kościelnego nagle jakby załamał się, mówił teraz zupełnie bez prze-konania i w ten sposób mój prapradziad dotarł do ziemi cieszyńskiej.Niech zaśpiewa średnidzwon! krzyknął nagle i nie sposób było nie pomyśleć, iż chce tym krzykiem zagłuszyć coś,co albo jeszcze nie zostało, albo już zbytecznie zostało wypowiedziane. Innym razem opo-wiem wam historię średniego dzwonu, innym razem, na dziś wystarczy wam wiedzieć, żeodlany i ofiarowany on został na osobiste polecenie króla szwedzkiego Karola XII, który nie33tylko cesarza ewangelikożercę Józefa I gromił, ale i wymógł na nim sześć kościołów Aaski,tak.jest, sześć kościołów Aaski! %7łagań-Sagan krzyczał jakby ogarnięty jakimś nagłym ro-dzajem translatorskiego szału kościelny Messerschmidt. Sagan-%7łagań! Frysztad-Kożuchów!Hirschberg-Jelenia Góra! Landshut-Kamienna Góra! Militsch-Milicz! Teschen-Cieszyn! Ateraz, a teraz kościelny Messerschmidt szykował się do finału a teraz niech zaśpiewawielki dzwon!Rozkołysane pod żeliwnymi kopułami serca z całych sił biły swoim, choć kierowanymprzez Messerschmidta rytmem.Jego głos całkowicie tonął w ich muzyce, wydawało nam się,że ciągniemy za sznury, ale to one ciągnęły nas w górę i opuszczały w dół, wzlatywaliśmy iopadaliśmy niczym początkujący aniołowie, kościelny Messerschmidt opowiadał zupełnieniesłyszalną historię wielkiego wittenberskiego dzwonu. Tak jest, tak jest, wielki dzwon pochodzi z kościoła zamkowego w Wittenberdze opo-wiadały niemo rozdziawione usta kościelnego Messerschmidta szczodry lud wittenberskiofiarował ów dzwon uciśnionemu ludowi cieszyńskiemu, by ten, słuchając tych samych to-nów, których słuchały uszy naszego reformatora Doktora Marcina Lutra, nie ustawał w re-formacyjnym zapale.Tak jest, tak jest, panowie, wielki dzwon dzwonił na wieży kościołazamkowego pod wezwaniem świętego Pawła, dzwonił w ów chłodny pazdziernikowy pora-nek, kiedy to nasz reformator za pomocą szesnastowiecznego młotka przybijał do wrót ko-ścielnych swoje dziewięćdziesiąt pięć tez w sprawie odpustów.Jeśli panowie wsłuchacie sięuważnie kościelny Messerschmidt obrócił twarz swoją ku górze jeśli panowie wsłuchaciesię uważnie, to usłyszycie, iż zapalczywy stukot luterskiego młotka na zawsze uwiązł w toniewielkiego dzwonu i brzmi w nim i teraz całkiem wyraznie.To znaczy w niemej opowieściMesserschmidta zabrzmiał prawie słyszalny jadowity akcent to znaczy, jak kto pobożny, tousłyszy.Niepobożni, bolszewicy, poganie i inni pogromcy katoliczek nie usłyszą niczego.Bomoc naszego dzwonu w tym się zasadza, iż ton jego nie tylko góruje nad innymi tonami, ale iinne tony absorbuje i w otchłaniach swojej substancji zapamiętuje.Z tego powodu mówi się,że wszystkie nasze dzwony to są dzwony wittenberskie, choć jest tu i szwedzki, i radziwił-łowski.Ale wielki dzwon wittenberski góruje nam nimi, przewodzi im, ich głos w siebiewchłania i swoim głosem tamte obdarza.Słuchajcie, słuchajcie, a usłyszycie, jak w przezro-czystym, chłodnym, pazdziernikowym powietrzu (w chmurach nad Wittenbergą czają siępierwsze śniegi) słychać pełen popędliwości stukot młota przebijającego pergamin żelaznymićwiekami.*Natężałem słuch, ubierałem się powoli i coraz wyrazniej słyszałem niepopędliwe wpraw-dzie, ale regularne i mocne uderzenia.Kuchnię wypełniała atramentowa poświata, do wiszą-cej nad stołem lampy ktoś wkręcił granatową poniemiecką żarówkę, pan Trąba stał na tabore-cie i z nieoczekiwaną wprawą przybijał do ramy okiennej wielki szary koc. Zaciemnienie jak za okupacji, jak za okupacji, panie Naczelniku, a nawet jeszcze szczel-niejsze.Verdunkelung sensu largo.Szczelniejsze, bo za Niemców byliśmy młodsi i nieraz,zwłaszcza po kielichu, pochopniejsi.Szczelniejsze pan Trąba westchnął ciężko szczelniej-sze, bo z fazy debaty teoretycznej przechodzimy do fazy praxis.Z lekkością młodzieńca zeskoczył z taboretu i zajął swoje miejsce za stołem.Wpierwuważnie spojrzał na ojca, potem chyba najzupełniej przypadkowo, bo przecież nie mógł mniewidzieć schowałem się pomiędzy płaszczami w przedpokoju i przez szparę w drzwiachpodglądałem przebieg wydarzeń więc najzupełniej przypadkowo pan Trąba spojrzał wmoim kierunku, milczał jeszcze przez chwilę i jął mówić osobliwie zduszonym i zarazemuroczystym głosem:34 Panie Naczelniku.Będę mówił z głowy, ponieważ, rzecz jasna, nie poczyniłem żadnychnotatek.Notatki w naszym wypadku oznaczają pewną zsyłkę.Wydaje mi się, że pamiętamwszystko i powiem wszystko, gdyby wszakże tak się zdarzyło, iż moja nadwerężona nad-miernymi dawkami świata pamięć przywiodła mnie do jakiegoś karygodnego lapsusu, usilnieproszę o zwrócenie mi uwagi.Panowie! Pan Trąba niczym niewprawny pływak nabrał zbytobfity haust powietrza, przez co jego teatralnie zmieniony głos zabrzmiał jeszcze osobliwiej. Panowie, towarzysz Gomułka mieszka w Warszawie przy ulicy Frascati 7, na pierwszympiętrze zbudowanego w latach dwudziestych czteropiętrowego budynku.Na parterze jedno zmieszkań zajmują funkcjonariusze ochrony.Jest ich sześciu, dyżurują trójkami po dwadzie-ścia cztery godziny.Rzecz jasna, uzbrojeni, choć zdemoralizowani od lat panującym w krajuspokojem i haniebnym, tak jest, haniebnym, zaniechaniem tradycji powstańczych! Praktycz-nie cały czas, tak, całe dwadzieścia cztery godziny dyżuru mija im na grze w karty.Przeważ-nie grywają w pokera, choć jedna ze zmian preferuje remika lub też bliżej mi nie znaną gręzwaną ogon.Grają wysoko, bywa że i po dziesięć złotych za punkt.Jest to przesłanka, któradowodnie pokazuje, iż przekupstwo jako sposób dojścia do celu w naszym wypadku odpada.Chyba żebyśmy wpierw, celem zdobycia odpowiednich środków, ograbili jakiś bank albowręcz i kilka banków.Wielcy terroryści, i azjatyccy, i europejscy, jak panowie doskonalewiecie, działali w ten sposób, obawiam się wszakże, iż na to, by ściśle włączyć się w tradycję,by wiernie pójść śladami klasyków terroru, obawiam się, iż na to nas nie stać.Any way.Wszyscy strażnicy czuwający nad bezpieczeństwem towarzysza Wiesława doskonale znają,mówiąc oględnie, smak alkoholu.Często gęsto popijają także na służbie, co z pozoru spra-wiać może wrażenie nierozwagi i braku odpowiedzialności; Gomułka, jak zresztą każdy po-zbawiony krztyny poczucia humoru służbista na kierowniczym stanowisku, z całą surowościątępi wszelkie związane z pracą towarzyskie niefrasobliwości.Sam sięga po kieliszek rzadko izawsze musi mieć po temu jakiś powód, wyjątkowo w dodatku uroczysty powód, co kwalifi-kuje go do kategorii alkoholowych profanów, mnie zaś osobiście zbrzydza doń do reszty.Jakpanowie doskonale wiedzą w głosie pana Trąby zabrzmiała dobrze mi znana, zwiastującabezinteresowną epikę nuta jak panowie dobrze wiedzą, alkoholowi profani pijający wyłącz-nie z uroczystego powodu lub świątecznej okazji to jest gatunek nikczemny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]