[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, nie wiedział wszyst-kiego! Nie znalazł ukrytych w schowku kosztowności Wesołej Julki ; na próżno ciął pokrycia mebli, prułkołdry i poduszki, ba, zerwał nawet w rogu spory kawa!listwy podłogowej.Czy stąd wniosek, że był kimś nowym w życiu Ruteckiej? Bo z pewnością nie mąż: onznał przecież skrytkę!Ile czasu mogło to trwać? Do 40 minut, nie więcej.Askąd wiedział, że Julka już nie śpi, że zastanie ją i córkęcałkowicie ubrane, gotowe do wyjścia na miasto? Tojasne wiedział od niej samej, umówił się z nią poprostu, może zaproponował, że zaniesie walizki ztowarem! Zdarzało się to przecież nieraz i niejednegoznajomego Ruteckiej widywano w tej roli.Burski wie już dzisiaj, że Wesołą Julkę odwiedzili 23grudnia, czyli w przeddzień zabójstwa, dwaj lub trzejmężczyzni, w tym jej mąż.Który z nich umówił się naranek 24? Ten wieczór był decydujący.Pierwszym gościem tego wieczoru był Rutecki przyznał się do tego po długim i gwałtownym oporze.Dlaczego się upierał? O co mu chodziło? Czego sięobawiał? Perfidna gra czy histeryczne odruchy człowiekao chorej wyobrazni?Tym drugim, może nie.w kolejności, był TomaszJesion.W przeciwieństwie do Ruteckiego, powiedział otej wizycie od razu.Trzeba je&cze wrócić pamięcią dotego, co powiedział w komendzie!Z ogromną wyrazistością staje mu przed oczami 22-letni kierowca.Sprawia sympatyczne wrażenie: otwartatwarz, ładne, niebieskie oczy, schludne ubranie;zachowuje się uprzejmie, lecz bez drażniącej uniżoności. To starania mojej Martusi! uśmiecha się młody,śledząc bacznie, choć bez niepokoju, spojrzenia oficera,taksującego jego wygląd. Pan mieszka razem z Martą Ankiewicz, na Kępnej? Tak, mamy się niedługo pobrać, jak tylko dostanęmieszkanie w nowych blokach na Kijowskiej.Jestempodobno cenionym pracownikiem uśmiecha się terazszeroko. Pan się nie dziwi, że wezwaliśmy tu pana, żezdjęliśmy odciski palców, że nasi ludzie przetrząsnęlimieszkanie przy Kępnej? Ja dobrze rozumiem, wszystko w związku z tąbiedną Julką i jej małą.Ja tak lubiłem Ewunię.Uroczedziecko mądre, śliczne, przymilne.A i matka byłababką na sto dwa! Szkoda nam jej bardzo, taka okropnahistoria, nie zasłużyła na tak okrutną śmierć, kochałażycie, potrafiła wyciągnąć z niego co się da. Racja, panie Jesion! A teraz przejdzmy do rzeczy:kiedy pan widział się z Rutecką po raz ostatni? Byliśmy oboje na jej imieninach, a ja jeszczeodwiedziłem ją dwudziestego trzeciego grudnia. Dwudziestego trzeciego grudnia? To ciekawe.Wjakich okolicznościach odbyła się ta wizyta? Poproszę owszystkie szczegóły. Było tak: Julka wpadła do nas wieczoremdwudziestego pierwszego grudnia i prosiła, żebymoprawił choinkę malej.Więc dwudziestego trzeciegowieczorem. Proszę podać dokładną godzinę! Mogła być.nie, na pewno było po dziewiątej, Julkanawet mi wymawiała, że lak pózno. Przepraszam, że panu przerwę: czy po drodze nadrugie piętro nie spotkał pan kogoś? Chodzi mi omężczyznę! Tak, schodził z góry znajomy Julki, wszyscynazywają go Zdzichu.Nie poznał mnie lub udał, że niepoznaje. Jak on się nazywa, panie Tomku, gdzie mieszka? Nie mam pojęcia, jak się nazywa.A mieszka? Aha,kiedyś wyszliśmy razem od Julki, śpieszył się na autobus,wspomniał coś o Mokotowie i o tym, że matka będzie sięniepokoić, bo pózno. Rozumiem.Co było na górze, w mieszkaniu? Zadzwoniłem, Julka otworzyła, była sama, Ewuniajuż spala.Zaraz się zabrałem do pracy przy choince roboty na kwadrans! No, i trzeba było mieć odpowiednienarzędzie. Jakie narzędzie? Rutecka dala panu siekierkę? Skądże! Gdyby miała ją w domu, pewnie obeszłobysię bez mojej pomocy! Więc pan przyniósł na Brzeską własną siekierkę?Proszę, tu mam zdjęcie, pan ją poznaje? Naturalnie, że poznaję! Ma charakterystycznykształt ostrza, trochę jak dawne topory bojowe. Rozumiem.Więc pan szybko oprawił choinkę i zarazpożegnał Rutecką? Nie tak znowu zaraz.Julka pięknie mi podziękowałai chciała coś dać za fatygę.Odmów iłem, z zasady niebiorę pieniędzy za takie rzeczy.Wydaje mi się, że tobyłoby nie tak.Julka.poczęstowała mnie winem.Trąciłem się z nią na szczęście.Aadne to jej szczęście! Gdzie to było? Przy stole w kuchni, tam oni zawsze jadali, kiedynie było gości. Jakiej marki było to wino, czy ona sama otworzyłabutelkę? Wino nazywa się ładnie Złoty bukiet , rzadko unas spotykane.Butelka była napoczęta, opróżnionamniej więcej do połowy.Ja wypiłem tylko jedenkieliszek.Julka drugi, coś tam jeszcze zostało wbutelce. Ona lubiła wypić? Owszem, lecz nigdy nie widziałem jej pijanej! Co jeszcze znajdowało się na tym stole? Możepopielniczka, co? Tak, stała na stole, taka duża, szklana.I pełno byłodymu w pokoju. To może Rutecka paliła? Nie! Oni oboje nie palili
[ Pobierz całość w formacie PDF ]