X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znów ruszyły w drogę, upadając w kałuże błota.Angelikamiała obtarte do krwi stopy.Wiatr przyklejał jej do nógprzemoczoną spódnicę.Bała się, że zasłabnie.Nic nie jadłaod dwudziestu czterech godzin.- Już nie mogę  wyszeptała, zatrzymując się dla na�brania tchu.A przecież należało iść szybko.szybko. Czekaj, widzę jakieś światła za nami.To jezdzcy, jadąw stronę Paryża.Poprosimy ich, żeby nas wzięli na konie.Polka śmiało stanęła na środku drogi.Kiedy grupa jez�dzców zbliżyła się do niej, krzyknęła ku nim swym zachryp�niętym głosem, który czasem przybierał pieszczotliwe ak�centy:153  Ej! Uprzejmi panowie! Miejcie litość nad dwiemapięknymi dziewczynami, które mają kłopoty.Będziemyumiały wam podziękować.Jezdzcy zatrzymali konie.Widać jedynie było ich płaszczez wyłożonymi kołnierzami i zmoczone kapelusze.Wymienilikilka słów w obcym języku.Następnie jakaś ręka wyciąg�nęła się w stronę Angeliki.Usłyszała młody głos, mówiącypo francusku: Wsiadaj, moja piękna.Znalazła się na koniu, za jezdzcem, usiadła jak amazonka.Konie ruszyły w drogę.Polka się śmiała.Zorientowawszy się, że ten, który wziąłją na konia, jest Niemcem, wymieniała z nim ostre dowcipypo niemiecku; języka tego nauczyła się na polach bitewnych.Towarzysz Angeliki, nie odwracając się, powiedział doniej: Chwyć mnie w pasie, dziewczyno.Mój koń ostrokłusuje, a siodło jest wąskie.Możesz spaść.Posłuchała go i objęła młodego mężczyznę, złączywszyswe zlodowaciałe ręce na jego piersi.Pod wpływem ciepłazrobiło jej się przyjemnie.Oparła głowę o solidne plecynieznajomego i rozkoszowała się chwilą odpoczynku.Teraz,kiedy wiedziała już, co ma zrobić, była spokojniejsza.Codo jezdzców, domyślała się, że była to grupa protestantówwracających ze świątyni w Charenton.Wkrótce wjechali do Paryża.Towarzysz Angeliki zapłaciłza nią mostowe przy wjezdzie przez Bramę Zwiętego An�toniego. Dokąd mam cię zawiezć, moja piękna?  spytał,odwracając się tym razem, by dostrzec jej twarz.Wyrwał ją z otępienia, w którym tkwiła od paru chwil. Nie chciałabym nadużywać pańskiego czasu, ale pra�wdą jest, że byłabym wielce zobowiązana, gdyby odwiózłmnie pan do Wielkiego Chatelet. Chętnie to uczynię.- Angeliko!  krzyknęła Polka. Zrobisz głupstwo.Uważaj! Zostaw mnie.I daj swoją sakiewkę.Mogę jej jeszczepotrzebować.154  A właściwie, rób, jak chcesz. zamruczała dziew�czyna, wzruszając ramionami.Zeskoczyła na ziemię, dziękując po niemiecku jezdzcowi,który wydawał się uszczęśliwiony, a jednocześnie niecozakłopotany tą swawolną serdecznością.Jezdziec Angeliki uniósł kapelusz na pożegnanie i puściłkonia szeroką ulicą Faubourg Saint-Antoine.W chwilępózniej zatrzymał się przed więzieniem Chatelet, które An�gelika opuściła kilka godzin wcześniej.Zeskoczyła z konia.Wielkie pochodnie umieszczone podsklepieniem fortecy oświetlały plac.W czerwonym blaskuAngelika mogła lepiej się przyjrzeć swemu uprzejmemutowarzyszowi.Był to chłopiec w wieku około dwudziestudwudziestu pięciu lat, dostatnio, lecz prosto ubrany namieszczański sposób.Zwróciła się do niego: Proszę mi wybaczyć, że oddzieliłam pana od przy�jaciół. To nic poważnego.Ci młodzie ludzie nie są moimiprzyjaciółmi.To cudzoziemcy.Ja jestem Francuzem, miesz�kam w La Rochelle.Ojciec jest armatorem i wysłał mniedo Paryża, żebym się wprawił w prowadzeniu handlu w sto�licy.Jechałem razem z tymi cudzoziemcami, bo spotkałemich w świątyni w Charenton, gdzie byliśmy na pogrzebiejednego z naszych współwyznawców.Widzi pani, że w ni�czym nie przeszkodziła pani moim planom. Dziękuję za tak łaskawe wytłumaczenie, panie.Wyciągnęła do niego rękę.Ujrzała pochylającą się nad niąmłodą, pełną godności, a jednocześnie uśmiechniętą twarz. Jestem zadowolony, że wyświadczyłem pani przysługę,moja przyjaciółko.Patrzyła, jak znikał między jatkami ulicy Wielkiej Rzezni.Nie odwrócił się już, ale to spotkanie przywróciło dziew�czynie odwagę.Nieco pózniej Angelika śmiało skierowała się do straży.Zatrzymano ją. Chcę mówić z kapitanem straży królewskiej.155 Mężczyzna mrugnął porozumiewawczo okiem. Z Potworem? No cóż, chodz, moja śliczna, skoro jestw twoim guście.W sali było aż niebiesko od fajkowego dymu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl
  • Drogi uĹźytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.