[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wpadaj w panikę, moja droga.Kit jest na razie zły na ciebie, ale mam nadzieję, żeszybko mu to przejdzie.Liczę na to, że zdołasz wreszciezakończyć te wszystkie nieporozumienia.Anne Marie zrobiła smutną minę.- Obym tylko miała ku temu sposobność.Lady Sara ścisnęła jej dłoń.- Na pewno - powtórzyła.Anne Marie zrozumiała teraz, jak bardzo była niesprawiedliwa i z jak wielką dobrocią spotkała się ze strony teściowej.- Dziękuję i.i przepraszam za moje zachowanie.231- O ile dobrze zrozumiałam, uważasz, że ktoś z naszego domu zdradził twojego ojca.Rozmawiałam na tentemat z Jackiem i Edwardem i chociaż żaden nie chciałmówić, podejrzewam, że chodziło o jednego z nich,prawda? - Wystarczyło spojrzeć na Anne Marie, by domyślić się, że tak jest w istocie.- Bardzo mi przykro z tego powodu.Rozumiem twój żal i proszę o wybaczeniew imieniu mego syna.- Proszę, nie mówmy już o tym - powiedziała szybkoAnne Marie.- Aresztowanie ojca było dla mnie poważnym ciosem, a poza tym wydawało mi się, że wszyscysię ode mnie odwrócili.Teraz wiem, że tak się nie stało.Lord Fraser nigdy mnie nie kochał, a przez niego utraciłam, mam nadzieję na krótko, kogoś, na kim mi bardzo zależy.Powinnam nauczyć się przyjmować prawdę,nawet jeśli jest przykra.Mam nadzieję, że ta historia nasnie poróżni.Chciałam cię przeprosić, pani, za moje zachowanie.- Rzeczywiście stanie się lepiej, jeśli w ogóle nie będziemy o tym wspominać - zawyrokowała jej teściowa.- Mówiłam Jackowi i Edwardowi, że muszą uszanować twój smutek.Jack boleje nad tym, że nie możez tobą spędzać czasu.W tym momencie do salonu wpadła służąca, a potem stanęła z otwartymi ustami, nie bardzo wiedząc, corobić.Wyraznie miała coś do powiedzenia, ale przestraszyła się na widok dwóch dam.- Tak, Prudence? - powiedziała lady Sara.- O co cichodzi?- Chodzi o panicza Jacka, pani - powiedziała służąca.- Biegał po kuchni, a potem nagle krzyknął i upadł232na podłogę.Piana poszła mu z ust i tak.tak dziwniesię ruszał.- Dziewczyna aż załamała ręce na wspomnienie tego, co się stało.- Myśleliśmy, że to taki żart,ale panicz nie chciał się podnieść.W dodatku dostał gorączki, że aż bucha od niego jak od pieca.- Jack chory?! - Anne Marie zerwała się z miejsca.-Gdzie jest? W kuchni?- Jego opiekunka powiedziała parobkom, żeby przenieśli go do sypialni i położyli do łóżka.Miała się nimzająć - odparła Prudence, a następnie zwróciła się dolady Sary: - Obawiam się, pani, że panicz Edward możemieć to samo.Nie zachowuje się tak jak panicz Jack, alewygląda dziwnie.I oczy mu tak świecą, że uch!- Najpierw muszę zobaczyć Jacka - zdecydowała wystraszona lady Sara.- Nie chodz do niego, moja droga -zwróciła się do Anne Marie.- To może być zarazliwe,a musisz na siebie uważać ze względu na dziecko.- Nigdy nie byłam szczególnie podatna na gorączkę.Jeśli obaj są chorzy, będziesz, pani, potrzebowała pomocy przy ich pielęgnacji.Lady Sara była zbyt zmartwiona, by się spierać.Skierowała się na górę, by sprawdzić, co dzieje się z Jackiem.Anne Marie wahała się przez chwilę, a potem poszła zanią.Po drodze zapukała jeszcze do pokoju Edwarda.Ześrodka dobiegł do niej stłumiony głos, weszła więc dośrodka.Edward leżał na łóżku z zamkniętymi oczami.Nie otworzył ich, gdy podeszła do niego i położyła dłoń na jego czole.Od razu nabrała pewności, że cierpi na tę samąchorobę co Jack.Spojrzał na nią dopiero, kiedy pogłaskała go po wilgotnych włosach.233- Zaraz przemyję ci głowę, szyję i ramiona, żeby cię trochę ochłodzić - poinformowała.- Potem zejdę na dół, żeby przygotować ci napar, który powinien ci pomóc.- Czemu to robisz? - spytał, śląc jej ponure spojrzenie.Domyśliła się, że nie jest w stanie jej odepchnąć, ale niechętnie godzi się na pomoc.- To ja na niego doniosłem.Twój ojciec jest zdrajcą i zasługuje na śmierć.- Być może - rzekła cicho - ale to przecież mój ojciec.- Zostaw mnie.Dostrzegła w jego oczach żal i głębokie poczucie winy i to jej wystarczyło.- Nie zrobię tego, Edwardzie - powiedziała łagodnie.-Przykro mi z powodu tego, co zrobiłeś, ale jestem przecież twoją rodziną.Lady Sara zajęła się Jackiem.Pomogęci, jeśli pozwolisz.Może spróbujemy sobie nawzajemwybaczyć?- To przez ciebie Mountjoy mnie pobił! Nie powinnaśbyła się wtrącać!- Wtedy też chciałam ci pomóc.- Niepotrzebnie.Wybaczam ci.Przykro mi z powodu tego, co zrobiłem.- Bądzmy przyjaciółmi.- Nalała wody z dzbana domisy i zamoczyła w niej kawałek lnianego płótna.Pochwili przemyła czoło chłopca.- To ci trochę pomoże,a napar zmniejszy gorączkę i ból.Na jego ustach pojawił się pełen ironii uśmiech, którytak bardzo przypominał jej Kita, że aż poczuła ukłuciew sercu.Po jej zabiegach gorączka częściowo ustąpiła.Anne Marie zeszła na dół, czując ulgę.Lady Sara krzątała się w kuchni, przygotowując medykamenty dla Jacka.234- Jak Edward? - spytała.- Jeszcze ma gorączkę, ale wydaje mi się, że niedługoustąpi - odparła Anne Marie.- Chcę mu przygotowaćcoś, co powinno pomóc.A co z Jackiem?- Bredzi w malignie - odrzekła lady Sara.- Nie poznał mnie.- Nie przejmuj się, pani.Dzieci często reagują gorzejniż dorośli na gorączkę, ale potrafią więcej przetrzymać.Szybciej też dochodzą do zdrowia.Lady Sara skinęła głową, wzięła kubek, w którymprzygotowała napar dla Jacka i pospieszyła na górę.Anne Marie wybrała zioła i zalała je gorącą wodą.Odczekała chwilę, a następnie osłodziła napój odrobinąmiodu.Kiedy znalazła się przy łóżku Edwarda, zauważyła, że chłopiec znowu jest rozpalony.Wypił to, co mupodała, bez oporów i zaraz opadł na poduszki.Zadowolona poszła do Jacka, by sprawdzić, jak się miewa.Wystarczyło jedno spojrzenie na rzucającego się w pościeli chłopca, by stwierdzić, że jest z nim znacznie gorzej.Anne Marie położyła dłoń na ramieniu teściowej.- Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie -szepnęła ze łzami w oczach lady Sara.- Boję się, AnneMarie.Obawiam się, że może.- Nie możemy tracić nadziei.Wygląda na to, że jest bardzo rozpalony.Może powinnyśmy go znowu przemyć?- Nie wiem, co robić.- Ja się tym zajmę.- Anne Marie niby przypadkiemdotknęła czoła teściowej i stwierdziła, że też jest bardzogorące.- Powinnaś, pani, odpocząć.Nie wyglądasz dobrze.Może będzie lepiej, jeśli się położysz.Ja zostanęprzy Jacku.235Lady Sara zrobiła krok w stronę miski z zimną wodą,ale zachwiała się i omal nie upadła.- Może rzeczywiście się na trochę położę.- Zajmij się panią, Sally.- Anne Marie zwróciła siędo opiekunki chłopców, coraz bardziej zaniepokojona.-Jak się położy, obmyj jej czoło i ramiona wodą, a ja przygotuję napar.Pochyliła się ponownie nad Jackiem, a Sally wyprowadziła lady Sarę z pokoju.Anne Marie pogłaskała chłopcapo wilgotnych włosach i zaczęła do niego mówić.Jackotworzył oczy i spojrzał na nią przytomnie.- Och, Anne Marie - wymamrotał.- Prze.przepraszam za to, co się stało.- Nie ma o czym mówić.Wybaczyłam wam i możemyo wszystkim zapomnieć.Będę czuwać przy tobie.Spróbuj zasnąć.Jack westchnął i zamknął oczy.Przez moment leżałspokojnie, a potem znowu zaczął się rzucać w pościeli.Anne Marie zabrała się do przemywania jego czołai ramion.Jack był w znacznie gorszym stanie niż brat.To zapewne on przyniósł chorobę do domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]