X


[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wpadaj w panikę, moja dro�ga.Kit jest na razie zły na ciebie, ale mam nadzieję, żeszybko mu to przejdzie.Liczę na to, że zdołasz wreszciezakończyć te wszystkie nieporozumienia.Anne Marie zrobiła smutną minę.- Obym tylko miała ku temu sposobność.Lady Sara ścisnęła jej dłoń.- Na pewno - powtórzyła.Anne Marie zrozumiała teraz, jak bardzo była nie�sprawiedliwa i z jak wielką dobrocią spotkała się ze stro�ny teściowej.- Dziękuję i.i przepraszam za moje zachowanie.231 - O ile dobrze zrozumiałam, uważasz, że ktoś z na�szego domu zdradził twojego ojca.Rozmawiałam na tentemat z Jackiem i Edwardem i chociaż żaden nie chciałmówić, podejrzewam, że chodziło o jednego z nich,prawda? - Wystarczyło spojrzeć na Anne Marie, by do�myślić się, że tak jest w istocie.- Bardzo mi przykro z te�go powodu.Rozumiem twój żal i proszę o wybaczeniew imieniu mego syna.- Proszę, nie mówmy już o tym - powiedziała szybkoAnne Marie.- Aresztowanie ojca było dla mnie poważ�nym ciosem, a poza tym wydawało mi się, że wszyscysię ode mnie odwrócili.Teraz wiem, że tak się nie stało.Lord Fraser nigdy mnie nie kochał, a przez niego utra�ciłam, mam nadzieję na krótko, kogoś, na kim mi bar�dzo zależy.Powinnam nauczyć się przyjmować prawdę,nawet jeśli jest przykra.Mam nadzieję, że ta historia nasnie poróżni.Chciałam cię przeprosić, pani, za moje za�chowanie.- Rzeczywiście stanie się lepiej, jeśli w ogóle nie bę�dziemy o tym wspominać - zawyrokowała jej teścio�wa.- Mówiłam Jackowi i Edwardowi, że muszą usza�nować twój smutek.Jack boleje nad tym, że nie możez tobą spędzać czasu.W tym momencie do salonu wpadła służąca, a po�tem stanęła z otwartymi ustami, nie bardzo wiedząc, corobić.Wyraznie miała coś do powiedzenia, ale przestra�szyła się na widok dwóch dam.- Tak, Prudence? - powiedziała lady Sara.- O co cichodzi?- Chodzi o panicza Jacka, pani - powiedziała służą�ca.- Biegał po kuchni, a potem nagle krzyknął i upadł232 na podłogę.Piana poszła mu z ust i tak.tak dziwniesię ruszał.- Dziewczyna aż załamała ręce na wspo�mnienie tego, co się stało.- Myśleliśmy, że to taki żart,ale panicz nie chciał się podnieść.W dodatku dostał go�rączki, że aż bucha od niego jak od pieca.- Jack chory?! - Anne Marie zerwała się z miejsca.-Gdzie jest? W kuchni?- Jego opiekunka powiedziała parobkom, żeby prze�nieśli go do sypialni i położyli do łóżka.Miała się nimzająć - odparła Prudence, a następnie zwróciła się dolady Sary: - Obawiam się, pani, że panicz Edward możemieć to samo.Nie zachowuje się tak jak panicz Jack, alewygląda dziwnie.I oczy mu tak świecą, że uch!- Najpierw muszę zobaczyć Jacka - zdecydowała wy�straszona lady Sara.- Nie chodz do niego, moja droga -zwróciła się do Anne Marie.- To może być zarazliwe,a musisz na siebie uważać ze względu na dziecko.- Nigdy nie byłam szczególnie podatna na gorączkę.Jeśli obaj są chorzy, będziesz, pani, potrzebowała pomo�cy przy ich pielęgnacji.Lady Sara była zbyt zmartwiona, by się spierać.Skie�rowała się na górę, by sprawdzić, co dzieje się z Jackiem.Anne Marie wahała się przez chwilę, a potem poszła zanią.Po drodze zapukała jeszcze do pokoju Edwarda.Ześrodka dobiegł do niej stłumiony głos, weszła więc dośrodka.Edward leżał na łóżku z zamkniętymi oczami.Nie ot�worzył ich, gdy podeszła do niego i położyła dłoń na je�go czole.Od razu nabrała pewności, że cierpi na tę samąchorobę co Jack.Spojrzał na nią dopiero, kiedy pogła�skała go po wilgotnych włosach.233 - Zaraz przemyję ci głowę, szyję i ramiona, żeby cię tro�chę ochłodzić - poinformowała.- Potem zejdę na dół, że�by przygotować ci napar, który powinien ci pomóc.- Czemu to robisz? - spytał, śląc jej ponure spojrzenie.Domyśliła się, że nie jest w stanie jej odepchnąć, ale nie�chętnie godzi się na pomoc.- To ja na niego doniosłem.Twój ojciec jest zdrajcą i zasługuje na śmierć.- Być może - rzekła cicho - ale to przecież mój oj�ciec.- Zostaw mnie.Dostrzegła w jego oczach żal i głębokie poczucie wi�ny i to jej wystarczyło.- Nie zrobię tego, Edwardzie - powiedziała łagodnie.-Przykro mi z powodu tego, co zrobiłeś, ale jestem prze�cież twoją rodziną.Lady Sara zajęła się Jackiem.Pomogęci, jeśli pozwolisz.Może spróbujemy sobie nawzajemwybaczyć?- To przez ciebie Mountjoy mnie pobił! Nie powinnaśbyła się wtrącać!- Wtedy też chciałam ci pomóc.- Niepotrzebnie.Wybaczam ci.Przykro mi z powo�du tego, co zrobiłem.- Bądzmy przyjaciółmi.- Nalała wody z dzbana domisy i zamoczyła w niej kawałek lnianego płótna.Pochwili przemyła czoło chłopca.- To ci trochę pomoże,a napar zmniejszy gorączkę i ból.Na jego ustach pojawił się pełen ironii uśmiech, którytak bardzo przypominał jej Kita, że aż poczuła ukłuciew sercu.Po jej zabiegach gorączka częściowo ustąpiła.Anne Marie zeszła na dół, czując ulgę.Lady Sara krząta�ła się w kuchni, przygotowując medykamenty dla Jacka.234 - Jak Edward? - spytała.- Jeszcze ma gorączkę, ale wydaje mi się, że niedługoustąpi - odparła Anne Marie.- Chcę mu przygotowaćcoś, co powinno pomóc.A co z Jackiem?- Bredzi w malignie - odrzekła lady Sara.- Nie po�znał mnie.- Nie przejmuj się, pani.Dzieci często reagują gorzejniż dorośli na gorączkę, ale potrafią więcej przetrzymać.Szybciej też dochodzą do zdrowia.Lady Sara skinęła głową, wzięła kubek, w którymprzygotowała napar dla Jacka i pospieszyła na górę.Anne Marie wybrała zioła i zalała je gorącą wodą.Od�czekała chwilę, a następnie osłodziła napój odrobinąmiodu.Kiedy znalazła się przy łóżku Edwarda, zauwa�żyła, że chłopiec znowu jest rozpalony.Wypił to, co mupodała, bez oporów i zaraz opadł na poduszki.Zadowo�lona poszła do Jacka, by sprawdzić, jak się miewa.Wystarczyło jedno spojrzenie na rzucającego się w po�ścieli chłopca, by stwierdzić, że jest z nim znacznie go�rzej.Anne Marie położyła dłoń na ramieniu teściowej.- Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie -szepnęła ze łzami w oczach lady Sara.- Boję się, AnneMarie.Obawiam się, że może.- Nie możemy tracić nadziei.Wygląda na to, że jest bar�dzo rozpalony.Może powinnyśmy go znowu przemyć?- Nie wiem, co robić.- Ja się tym zajmę.- Anne Marie niby przypadkiemdotknęła czoła teściowej i stwierdziła, że też jest bardzogorące.- Powinnaś, pani, odpocząć.Nie wyglądasz do�brze.Może będzie lepiej, jeśli się położysz.Ja zostanęprzy Jacku.235 Lady Sara zrobiła krok w stronę miski z zimną wodą,ale zachwiała się i omal nie upadła.- Może rzeczywiście się na trochę położę.- Zajmij się panią, Sally.- Anne Marie zwróciła siędo opiekunki chłopców, coraz bardziej zaniepokojona.-Jak się położy, obmyj jej czoło i ramiona wodą, a ja przy�gotuję napar.Pochyliła się ponownie nad Jackiem, a Sally wyprowa�dziła lady Sarę z pokoju.Anne Marie pogłaskała chłopcapo wilgotnych włosach i zaczęła do niego mówić.Jackotworzył oczy i spojrzał na nią przytomnie.- Och, Anne Marie - wymamrotał.- Prze.przepra�szam za to, co się stało.- Nie ma o czym mówić.Wybaczyłam wam i możemyo wszystkim zapomnieć.Będę czuwać przy tobie.Spró�buj zasnąć.Jack westchnął i zamknął oczy.Przez moment leżałspokojnie, a potem znowu zaczął się rzucać w poście�li.Anne Marie zabrała się do przemywania jego czołai ramion.Jack był w znacznie gorszym stanie niż brat.To zapewne on przyniósł chorobę do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl
  • Drogi użytkowniku!

    W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

    Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

     Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

     Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerów w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

    Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.