[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cudownie pani wygląda - powiedział, pomagając jej wsiąść do powozu.- Niemogłem się doczekać, by pokazać pani Vauxhall.Ogrody są o tej porze roku wyjątkowopiękne, niektóre stragany też są godne uwagi.- Najbardziej czekam na fajerwerki.- Helene nie śmiała podnieść oczu.SpojrzenieMaksa mówiło jednoznacznie, że bardzo mu się podobała.Ach, gdyby nie poszła na spo-tkanie z lady Annersley! Gdyby nie starła się tak ostro z księciem! Wtedy wszystko by-łoby jak dawniej.- Ja również - odezwała się siedząca naprzeciw nich Emily.- Nieważne, jak częstoje oglądam, i tak zawsze jestem oczarowana.Helene kiwnęła głową i uśmiechnęła się.Nie, tego wieczoru nie będzie myślała oprzyszłości! Jeśli to miał być jej ostatni wieczór z Maksem Coleridge'em, to postara sięcieszyć każdą chwilą.Toby Sinclair dołączył do nich, gdy przechodzili wzdłuż straganów, oglądając to-wary wystawione na sprzedaż.Zatrzymali się dłużej przy emaliowanych tabakierkach iflakonikach na perfumy, a Toby zastanawiał się nawet nad kupnem wyjątkowo pięknegoniebieskiego szkła z Bristolu, w końcu jednak zrezygnował.W pobliżu straganu z pięknymi miniaturami na porcelanie, które można byłooprawić w medalion lub w ramki, podszedł do nich nieznany Helene mężczyzna.Pa-nowie jednak najwyrazniej doskonale się znali.Również Amelii dżentelmen nie był ob-cy, Helene jednak nie mogła się zorientować, czy to spotkanie sprawiło przyjaciółceprzyjemność, czy przykrość, bo jej twarz pozostała nieprzenikniona.Tylko na momentRLT Amelia zacisnęła ręce w pięści, lecz już w następnej chwili z uśmiechem powiedziała doHelene:- Pozwól, że ci przedstawię lorda Ravensheada.Milordzie, to panna Helene Hen-derson.Zatrzymała się w moim domu.- Miło mi.- Lord skłonił głowę przed Helene, po czym wrócił spojrzeniem doAmelii.- Dopiero dzisiaj przyjechałem do Londynu.Max był tak miły, że zaprosił mniedo kompanii, bo nie miałem żadnych planów na wieczór.- W sobotę urządzam wieczór przy kartach - powiedziała Amelia.- Może miałbypan ochotę się przyłączyć, sir?- Z przyjemnością - odparł, unosząc brwi.- Chętnie wpadłbym wcześniej, jeśli mapani wolną chwilę.Max mówił, że jest pani patronką sierocińca, panno Royston.Bardzochciałbym go obejrzeć.- Proszę bardzo.Może pan wpaść jutro rano, jeśli to panu odpowiada.I jakoś tak się stało, że rozdzielili się na trzy pary.Amelia wysforowała się doprzodu z lordem Ravensheadem, Toby Sinclair asystował Emily, a Helene szła u bokuMaksa.- Jest pani wyjątkowo milcząca - zauważył, wpatrując się w jej twarz.- Jakieś kło-poty?- Nie, po prostu myślałam o wizycie w pana sierocińcu.Jestem pełna podziwu dlapanny Saunders.Taka praca z pewnością daje ogromną satysfakcję, szczególnie gdy po-święcona jest dzieciom z najbiedniejszych rodzin.- Ma pani rację.Często zawożę tam dzieci głodzone i bite, zmuszane do pracy po-nad siły.Tym chłopcom trudno z początku uwierzyć, że ich nowe życie to nie złudnysen.- Dzięki szkole łatwiej im będzie znalezć dobrą pracę.- Tak, będziemy mieli wykształconych urzędników, bankowców, krawców, ktowie, może nawet premiera? - W oczach Maksa pojawiły się iskierki rozbawienia.- Mało prawdopodobne, choć.właściwie dlaczego nie? Niestety, takie stanowiskaprzypadają z reguły ludziom z wyższych klas.- Spojrzała na Maksa, znacząco unoszącbrwi.RLT - Czyżbym słyszał w pani głosie nutę dezaprobaty? - Przyjrzał się jej badawczo.-Oczywiście moje miejsce w Izbie Lordów jest dziedziczne, ale generalnie rzecz biorąc,parowie kierują się dobrem publicznym, nawet jeśli czasem zdarza im się popełnić błąd.- Nie kwestionuję tych przywilejów, zastanawiam się tylko, dlaczego kobiety niemogą głosować ani zasiadać w parlamencie.- Widzę, że ma pani radykalne poglądy - skomentował z rozbawieniem.- Jeśli bę-dzie pani zapraszała do swojego salonu kobiety o podobnych przekonaniach, będzieciemiały realny wpływ na wprowadzanie pożądanych przez was zmian.- Nie powiedziałam, że chciałabym przewrócić wszystko do góry nogami, sir - za-oponowała zaczerwieniona z emocji - choć nie ukrywam, że często myślę o tym, dlacze-go tak jest.Poza tym nie sądzę, bym kiedykolwiek miała własny salon.- Nie? - Spojrzał na nią ciepło, wręcz intymnie.- Przy pomocy męża łatwo to zor-ganizować, a żaden mężczyzna o liberalnych poglądach nie będzie miał obiekcji prze-ciwko zainteresowaniom żony polityką czy dobroczynnością.Ja na pewno nie miałbymnic przeciw temu.Podniosła na niego wzrok i to, co zobaczyła, sprawiło, że jej serce mocniej zabiło.Zrozumiała, że Max zamierzał poprosić ją o rękę.Musiała go powstrzymać!- Rozumiem, milordzie, tyle że nie planuję wyjść za mąż - palnęła bez zastanowie-nia.- Zamierzam poszukać posady podobnej do tej, którą zajmuje panna Saunders, i po-święcić się opiece nad porzuconymi dziećmi.Rozbawienie zniknęło z twarzy Maksa.Helene z bólem serca zauważyła, że za-mknął się w sobie, był rozgniewany i urażony, a nawet zraniony.%7łałowała, że wy-powiedziała te słowa, choć z drugiej strony dobrze się stało, iż padły.Książę jej nienawi-dził i z pewnością nie dopuściłby do tego małżeństwa, nawet gdyby przyjęła oświadczy-ny lorda Coleridge'a.- Jest pani pewna, że właśnie tego pani pragnie? - zapytał Max ostrożnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl