[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez zdziwienia,obserwując wszystko z poduszki, zobaczyła siebie, jak wbiega kładkąna pochyły pokład, jak stanąwszy, tam opiera się o poręcz i machawesoło do siebie w łóżku; a wtedy smukły statek rozpostarł skrzydła ipopłynął w głąb dżungli.Powietrze dygotało od ogłuszającego wrzasku iochrypłego ryku zmieszanych głosów, przetaczających się i zderzającychw górze nad nią jak strzępiaste chmury burzowe, a słowa stały się tylkodwoma słowami falującymi wokół jej głowy.Niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwo, niebezpieczeństwo, wołały głosy.Wojna, wojna,wojna.Drzwi były uchylone, Adam stał z ręką na klamce, a panna Hobbe,z twarzą wykrzywioną strachem, wołała piskliwie:  Mówię panu, musząpo nią przyjść zaraz, bo inaczej każę ją wynieść na chodnik& Mówiępanu, to jest zaraza, mój Boże& zaraza, a ja mam dom pełen ludzi! Wiem o tym.Zabiorą ją jutro rano. Jutro rano, mój Boże& niech przyjadą zaraz! Nie ma karetki pogotowia  odparł Adam  iw szpitalu nie ma łóżek.A ja nie mogłem znalezć ani lekarza, ani pielęgniarki.Wszyscy są zajęci.Inic więcej nie mam do powiedzenia na ten temat.Pani niech nie wchodzido pokoju, ja się nią zajmę. Tak, pan się nią zajmie, widzę to  zawołała panna Hobbe szczególnieniemiłym tonem. Jak powiedziałem  odparł Adam ozięble  a pani niech tu niewchodzi.Zamknął ostrożnie drzwi.Niósł naręcze bezkształtnych paczuszek,Mirandę zdumiał kamienny wyraz jego twarzy. Słyszałaś?  spytał pochylając się nad nią, mówiąc bardzo spokojnie. Prawie wszystko  odparła. Aadna perspektywa, nie uważasz. Przyniosłem ci lekarstwa  wyjaśnił  masz je natychmiast zacząćbrać.Ona nie może cię wyrzucić. Jest aż tak zle  powiedziała Miranda. Nie mogłoby być gorzej  przyznał Adam. Wszystkie kina i teatryi prawie wszystkie sklepy i restauracje są zamknięte, a na ulicach w dzieńjest pełno pogrzebów, a w nocy karetek pogotowia& Ale ani jednej dla mnie  rzuciła Miranda z uczuciem beztroskiejwesołości.Usiadła, poprawiła poduszkę i sięgnęła po szlafrok. Cieszęsię, że przyszedłeś, śnił mi się jakiś koszmar.Możesz mi dać papierosa?Sam też zapal, otwórz wszystkie okna i siądz przy samym parapecie. Narażasz się  powiedziała  nie rozumiesz tego? Dlaczego to robisz? Mniejsza z tym  odparł. Teraz wezmiesz lekarstwo  i podał jejdwie duże pigułki wiśniowego koloru.Połknęła je prędko i natychmiastzwymiotowała. Och, tak mi przykro  szepnęła i zaczęła się śmiać.Adam bez słowa i z bardzo zaniepokojoną miną wytarł jej twarz mokrymręcznikiem, otworzył jedno z przyniesionych pudełek i włożył jej do ustodrobinę kruszonego lodu, a potem bardzo stanowczo podał dwie następnepigułki. Zawsze dawali mi lód w domu  wyjaśnił  i pomagało.Upokorzona zakryła twarz rękami i znowu roześmiała się boleśnie. Są jeszcze dwa rodzaje lekarstw  powiedział Adam odrywając jejręce od twarzy i podnosząc brodę. To dopiero początek.A poza tym przyniosłem inne rzeczy& sok pomarańczowy i lody,powiedzieli mi, żeby cię karmić lodami& i termos z kawą, i termometr.Musisz się kolejno uporać ze wszystkim, więc lepiej się nie denerwuj. Wczoraj o tej porze tańczyliśmy  powiedziała Miranda i wypiłacoś, co jej Adam podał na łyżce.Wodziła za nim wzrokiem, gdy krzątającsię po pokoju wykonywał rozmaite czynności z miną roztargnioną, jak tomężczyzna pozostawiony sam sobie; od czasu do czasu wracał, wsuwałjej rękę pod głowę i przytykał do warg filiżankę albo kieliszek, a ona piła,a potem znowu wodziła za nim wzrokiem nie bardzo rozumiejąc, co siędzieje. Adam  powiedziała  właśnie przyszło mi coś do głowy.Może onizapomnieli o szpitalu Zwiętego Aukasza.Zadzwoń do sióstr i powiedz,żeby nie były takie egoistki z tymi swoimi niemądrymi pokojami.Powiedz, że chcę tylko małą, ciemną, brzydką klitkę na trzy dni albo namniej.Spróbuj, Adam.Wyobrażał sobie chyba, że ona jest wciąż mniej lub więcejprzytomna, bo usłyszała, jak mówi przez telefon swoim spokojnymgłosem.Wrócił prawie natychmiast i powiedział:  Zdaje się, że to jest mój dzień nieporozumień z poirytowanymi starymi pannami.Siostrami wytłumaczyła, że nawet gdyby miały pokój, nie dostałabyś go bezskierowania lekarza.Ale i tak nie mają.Była dość skwaszona. Uważam, że to jest strasznie podłe z ich strony  powiedziałaMiranda stłumionym głosem. Nie myślisz?  Usiadła wymachującdziko ramionami i znowu dostała gwałtownych torsji. Zaczekaj, jeśli możesz!  zawołał Adam chwytając miednicę.Trzymał ją za skronie, umył jej twarz i ręce lodowatą wodą, położył głowęrówno na poduszce i zbliżywszy się do okna wyjrzał na ulicę. No cóż  powiedział w końcu, siadając znów na brzegu łóżka nie mają pokoju.Nie mają łóżka.Sądząc z tego, co mówiła, nie mająnawet kołyski dziecięcej.Więc sytuacja jest prosta i możemy spokojniesię położyć. Nie przyślą karetki? Może jutro.Zdjął kurtkę, powiesił ją na oparciu krzesła.Ukląkł przed kominkiemi zaczął ostrożnie układać cienkie drewienka na podpałkę, ustawiał jew kształcie indiańskiego namiotu z kulką papieru wsuniętą do środka,na której drewienka się opierały.Podpalił ten stos, położył na wierzchukilka dodatkowych patyków i większe kawałki drzewa.Kiedy drzewo sięzajęło, dorzucał cięższe drwa i węgiel, po kilka kawałków naraz, aż wkońcu buchnęły wysokie płomienie i na kominku palił się ogień, oświetlałgo od tyłu i włosy mu błyszczały. Adam  powiedziała Miranda  uważam, że jesteś piękny.Roześmiał się i potrząsnął głową. Jak możesz mnie określać takimstrasznym słowem? To było pierwsze, co mi przyszło na myśl. Miranda podparła sięna łokciu, żeby złowić ciepło bijące od płomieni. Wspaniale rozpaliłeśten ogień. Usiadł znów na łóżku, przysunął krzesło i postawił stopy napoprzeczce.Uśmiechnęli się do siebie po raz pierwszy, odkąd przyszedłtego wieczora. Jak się czujesz?  spytał. Lepiej, znacznie lepiej  odparła. Porozmawiajmy.Powiedzmysobie, co mieliśmy zamiar robić w życiu. Ty powiedz pierwsza  poprosił. Chcę wiedzieć o tobie. Mógłbyś pomyśleć, że moje życie było bardzo smutne  zaczęłaMiranda  i może było smutne, ale chciałabym mieć je teraz z powrotem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl