[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A potem zdziwiłem się jeszcze bardziej, bo usłyszałem dzwonek do drzwi.Była tam iod początku udawała, że miałem w tej sprawie coś do powiedzenia.Ma wstrętny charakter,zaświtało mi w głowie.Pamiętaj o tym, Arturze.Po raz kolejny zemściłem się na Soni za jejpodłe serce.Wiedziałem, że w moje życie wkradł się banał, ale nie oponowałem.Wchłonęłamnie opera mydlana, taka, jakie jeszcze do niedawna wymyślałem dla telewizji.Kicz, szmirai bezguście na najniższym poziomie.A ja w środku, w roli głównej.Bohater, który nie znałzakończenia, chociaż wydawało mu się, że o wszystkim decydował.- Jesteś niesamowity - Sonia przytuliła się do mnie całym ciałem.Co było robić, razjeszcze zaopiekowałem się nią z całego serca, a potem wyprosiłem za drzwi.Wszystkoodbyło się bez słów i bez krzyku, tak, jakby na to czekała.Coś tu nie grało, a ja nie miałempojęcia co.Wykąpałem się i nad ranem grzecznie położyłem spać.Mimo to, złe przeczucia nadaltkwiły w mojej głowie. ROZDZIAA 11Przystojny koleś - stwierdził rysownik Mucha, podając mi portret pamięciowy.- Dziewczynapowiedziała, że bardzo przypomina oryginał.- OK.To jest forsa - przytaknąłem i podałem mu kilka banknotów.Nie liczył, tylkoschował je od razu do kieszeni.Aadny gest, zważywszy na naszą krótką znajomość i zerohandlowych tradycji.Potem po prostu skinął ręką i wyszedł z mojego biura.Zadzwoniłem do Walewskiego i kazałem mu umówić mnie w Komendzie GłównejPolicji z komisarzem odpowiedzialnym za śledztwa w sprawie porwań.Miałem w rękachrysopis podejrzanego i teoretycznie mogłem go zachować tylko dla siebie.Nie zamierzałemjednak narażać się policji.Poza tym chciałem zobaczyć minę komisarza, kiedy pokażę muprzystojniaka z tatuażem.Wyjrzałem przez okno, ale powodu do radości nie było.Na dworzepadał deszcz, a niebo przypominało sfilcowany koc po pradziadku.Przed wyjazdem doKomendy Głównej musiałem wykonać jeszcze jeden telefon.Kiedy wystukiwałem numer,słyszałem, jak Susan odmawia kolejnemu klientowi, który chciał zlecić nam śledzenie żony,ponieważ przestał jej ufać.Niestety, mały, musisz pójść do konkurencji, bo my pracujemynad czymś znacznie poważniejszym.Głos Stefana Radwana zabrzmiał w słuchawceenergicznie i młodo.Zbyt młodo, jeśli o mnie chodzi.Mój klient najwyrazniej korzystał zluksusów, które mnie omijały.Zgodzimy się, że coś takiego może człowieka zdenerwować.- Ma pan coś nowego? - zapytał.- Mam rysopis potencjalnego porywacza - odpowiedziałem tonem faceta, któryprzydepnął właśnie milion euro.Po drugiej stronie słuchawki zapadła cisza.No, no, kochany,nie wykituj mi tylko przed zapłaceniem honorarium.- Kto to? - W końcu milioner odzyskał głos.Teraz mówił zwyczajnie, bez energii ioptymizmu, które wcześniej tak mnie rozdrażniły.- Jadę na policję - wyjaśniłem mu sytuację.- Rysunek trafi do mediów i szybko goznajdziemy.Jeśli to on porwał pana córkę, to sprawę prawie mamy z głowy.- To już dwa miesiące. - Odezwę się, jak będę coś wiedział.Niech pan nie traci nadziei - pocieszyłem go, aleobaj wiedzieliśmy, że zabrzmiało to jak dziecięce pitolenie na skrzypcach.Rozłączyłem się,wyjąłem z szuflady lusterko i popatrzyłem w swoje odbicie.Nie ogoliłem się, a moja fryzurastawała się z każdym dniem coraz bardziej niesforna.Gdyby nie redaktorki z kolorowychmagazynów, nie wiedziałbym nawet, że w ten prosty sposób zaczynałem uosabiać marzeniatysięcy kobiet.Tak właśnie miał wyglądać stuprocentowy ogier, pies na kobiety i gorącykochanek.Wyjąłem butelkę z kremem do rąk, wycisnąłem sobie na dłonie i rozsmarowałemna rękach i twarzy.Dla komisarza, który nie lubił się przepracowywać, wszystko.Dla tegozapachu warto było mieć nos.Założyłem płaszcz w stylu lat trzydziestych i skierowałem się do wyjścia.Przede mnąpozostało jeszcze jedno najtrudniejsze i bardzo niewdzięczne zadanie.Musiałem je wykonaćod niechcenia, urzędowo.Zatrzymałem się niby mimochodem przed biurkiem Susan i niepatrząc na nią, powiedziałem:- Zwalniam panią.Proszę zabrać swoje rzeczy i oddać mi klucz.Dziewczyna spojrzała na mnie kompletnie zaskoczona.Tym razem była w spodniach iżakiecie, pod którym nie zauważyłem żadnej bluzki.Pora na ciebie, moja pani, męcz kogośinnego, przeleciało mi przez głowę.Jej zimny profesjonalizm tak mi dopiekł, że gotów byłemkazać jej wyjść z budynku po rynnie.- Nie rozumiem - odezwała się, a jej duże oczy przyssały się do mnie jak macki.Hipnotyzowała mnie, hiena, ani chybi.Jeszcze chwila i uniesie mnie w powietrze, aby zacząćwymachiwać pode mną i nade mną jakimś kijem.- To proste - wydusiłem z siebie.- Nie jestem zadowolony z pani pracy i musimy sięrozstać.- Pan ma być rozczarowanie, tak? - upewniła się, ale nadal nie ruszała z miejsca.Zgóry widziałem dekolt, który paraliżował bardziej niż kolec płaszczki.Już za sam taki widokSusan mogła pobierać opłaty w parku.- Tak, jestem rozczarowany i śpieszę się - przygrzałem mocniej.Chyba załapała, bowstała powoli i wyjęła z torebki klucze.Położyła je na biurku.Podeszła do szafy i założyłapłaszcz.Widać było, że nadal nie rozumie, dlaczego ją zwalniałem.Beton, istny beton.Zatrzymała się koło drzwi i raz jeszcze na mnie spojrzała.Czekała na wyjaśnienia.Jedz doAmeryki, poskarż się feministkom, powiedz im, że to mobbing, kipiało we mnie, aleudawałem pomnik.- Dlaczego? - powtórzyła pytanie.- Przetrenowała się pani - stwierdziłem sucho.- Mojej agencji nie stać na tak profesjonalną pracownicę.Po prostu za wiele doskonałości na raz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl