[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Druzgocące pytanie.Więc co? Pogrążył swójświat - i Karou - tak spektakularnie?- Trochę żałuję, że nie mogę cię zatrzymać - rzekł Jael.- Przydałbymi się mędrzec, ale trudno byłoby mi ci zaufać.Nie mogę pozbyć sięprzeczucia, że za mną nie przepadasz.- Przepraszająco wzruszyłramionami, a jego spojrzenie ześliznęło się z Akivy i spoczęło na.Liraz.Mimo braku sił i mdłości Akiva poczuł ukłucie furii, strachu ibezradności, ale było coś jeszcze, twardego i lśniącego, co miałnadzieję, miał nadzieję stanie się zaczątkiem sirithat, raz jeszcze.- Ale za to ty.- zwrócił się Jael do Liraz.- Zliczna.A tak się składa,że kiedy zajmę tę siedzibę, będę potrzebował nowej kąpielowej.-Spojrzał na ciało służącej, leżące na podłodze i uśmiechnął się tymwstrętnym uśmiechem, od którego jego blizna zbielała, a w miejscunosa i warg pojawiły się zmarszczki.Liraz roześmiała się twardo; choć Akiva słyszał słabość siostry, niechciała dać jej po sobie poznać: - Nie możesz ufać jemu, a zaufasz mnie?- Oczywiście, że nie.Ale nigdy nie ufam kobietom.Nauczyłem siętego w brutalny sposób.- Sięgnął do blizny, a przy tym prawieniedostrzegalnie zerknął w kierunku Akivy.Tylko tyle, ale wystarczyło.Akiva wiedział, kto okaleczył Jaela.Hazael powstał z kolan.Wymagało to od niego nadludzkiegowysiłku, ale udało mu się przywołać grymas leniwego uśmiechu iogłosił:- Ja zawsze chciałem być kąpielowym.Wybierz mnie, jestem milszyniż moja siostra.Jael odwzajemnił gnuśny uśmiech.- Nie jesteś w moim typie.- Ty jesteś w niczyim typie - rzucił Hazael.- Nie, zaczekaj.Cofam to.Mój miecz mówi, że chciałby poznać cię lepiej.- Obawiam się, że muszę odmówić mu tej przyjemności.Zostałemjuż pocałowany przez miecz, jak może zauważyłeś.- Raczej tak.- Festival - rzucił Akiva nagle, a wszystkie oczy zwróciły się naniego.On patrzył na Jaela.- To moja matka ci to zrobiła.-Nie chciałrozmawiać z Jaelem o swojej matce, nie chciał otwierać drzwi dowspomnień swojego wuja - to, co było po drugiej ich stronie musiałobyć potworne - ale musiał grać na zwłokę.I.miał nadzieję, że jej imiębędzie kluczem, który wpuści drugi sirithar.Ale nie.- A więc zgadłeś - odparł Jael.- To było najlepsze, kiedy su-gerowałeś, że Joram ją zabił.Równie dobrze mógł to zrobić.Bo oddałją mnie.Oddał ją.? Akiva nie mógł o tym myśleć.- Ona nie może być przyczyną, dla której nienawidzisz Ste-lian.Jedna kobieta?- Ale nie byle jaka.Kobiety są wszędzie, piękne kobiety są prawiewszędzie, ale Festival była dzika jak burza.Burze są niebezpieczne.-Jeszcze raz spojrzał na Liraz.- Fascynujące.Bu-rzołowcy to wiedzą.Nie ma na świecie takiej jazdy, jak w czasie dzikiej burzy.- Zwrócił siędo jednego z żołnierzy: - Bierz ją.Akiva rzucił się przed żołnierza.Był powolny, wlókł się jak ślimak.Hazael też ruszył.Liraz próbowała zaatakować, ale dzwięk, jaki wydałjej miecz, zsuwając się z ostrza żołnierza Dominium, był cichy, arękojeść wyśliznęła się z jej ręki i wylądowała miękko na stosie ciał, które były Joramem, Japhethem, Namaisem iMisoriasem.Ale uzbrojona czy nie, nie stchórzyła.- Zabij mnie razem z braćmi albo pożałujesz, że tego nie zrobiłeś -wycedziła.- Czuję się urażony - powiedział Jael.- Wolałabyś zginąć z nimi, niższorować mi plecy?- Po tysiąckroć.- Moja droga.- Przycisnął dłoń do serca.- Ale czy nie widzisz, że taświadomość uczyni to jeszcze słodszym?%7łołnierze zacieśnili krąg.Dwa zastępy Dominium uniosły w górę okaleczone dłonie zabitychzjaw, ale Hazael jeszcze przed śmiercią usiłował zadać śmierć.Jego cios trafił żołnierza w twarz.Ostrze utknęło w kości, a kiedyupadał, jego ciężar pociągnął Hazaela za sobą, więc pchnięcie, jakie naniego czekało, ugodziło go głęboko.Prosto pod uniesione ramię, gdzienic było żadnej ochrony, pancerza, zbroi ani nawet kubraka.Weszło wniego i wyłoniło się między skrzydłami.Zachwiał się, spojrzał naAkivę, a potem na miecz.Wypuścił swój, nie próbował jużwyswobodzić go z czaszki, w której utkwił.Jak Hellas sięgnął domiecza, który go przebił.Ale ręce go nie słuchały.Szarpnął zarękojeść, potem zatoczył się, a Akiva widział to w błysku jasności,której tak desperacko poszukiwał.Sirithar nadszedł zbyt pózno.Jak krwiogulec, kiedy śmierć już siędokonała.Hazael upadł.Liraz upadła na kolana, żeby go złapać.Akiva obserwował w promieniach jasnego światła otwór, w jakizmieniły się usta jego siostry.Słyszał jej rozpacz i widział ją.Dzwiękmiał formę, był światłem, wszystko było światłem i wszystko byłorozpaczą, a Liraz chciała podtrzymać głowę Hazaela, kiedy jego oczyzaszkliły się, ale para żołnierzy Dominium złapała ją i odciągnęła, agłowa Hazaela upadła.Akiva wiedział, że jego brat nie żyje, zanimjeszcze uderzył głową o posadzkę, a huk, jaki słyszał wewnątrz czaszkibrzmiał jakby tysiące zwołanych ptaków młóciło skrzydłami niebo nadgórami Hintermost.Ale tym razem nie było ptaków.A jeśli były, toniebo je sprowadziło, niebo we własnej osobie, które w tej właśniechwili.się poruszyło.Na zewnątrz, nad miastem i nad morzem, niebozakołysało się, jak gdyby wielka pięść złapała je i pociągnęła do góry. Złożyło się.Zmobilizowało, skupiło nad jednym punktem isprowadziło wszystko nad jego centrum: nad Wieżę Triumfu.Niebobyło jednorodnym kłębkiem wełny, więc jego zaburzenia byłyodczuwalne nad całym globem Eretz.Ogniska na dalekich krańcach Południowego Kontynentu rozpaliłysię nagle od gwałtownego podmuchu wiatru.Lodowe pałace naszczytach gór Hintermost poszarpały się, a burzołowcy rozejrzeli się iunieśli wielkie głowy.Na odległym górskim zboczu Sveva, Sarazal iCaprinowie przerwali na moment swój długi marsz przez tunele izerknęli w nocne niebo, które zdawało się poruszać.A na odległymkrańcu świata - tam, gdzie był dzień, podczas gdy w Imperiumpanowała noc - przy barierce balkonu stała kobieta i patrzyła nabladozielone morze, a gdy poczuła we włosach wiatr, spojrzała w górę.Była młoda, silna.Na czarnych włosach miała diadem: w wy-polerowanym złocie osadzony był kamienny skarabeusz.Skrzydłamiała z płomieni i oczy też.Zmrużyła je, patrząc na chmury, któremknęły tak szybko, że widać było tylko smugi.To trwało, chmuryrozmazały się w pasma, porywając ptaki i cienie, uwięzione w po-wiewach bezlitosnego wiatru.W jej oczach zapaliły się iskry, gdy wcałym jej mieście, na jej wyspie - jej wyspach - jej ludzie na momentzamierali i patrzyli w niebo.A kiedy się uspokoiło i zapadła głębokacisza, wiedziała, co się wydarzy, chwyciła się poręczy.To kołysanie było jak wdech poprzedzający krzyk, a potem pojawiłsię.Krzyk.Cichy, żywy.Chmury ruszyły z powrotem, w kierunku, z któregoprzybyły, gnały nad wielkim bladozielonym morzem.A na odległymkrańcu świata, w miejscu, z którego wziął się ten nienaturalny wdech ikrzyk, pancerne szkło Wieży Triumfu.popękało.Miecz, symbolImperium Serafinów, eksplodował z wielką siłą.Patrzyły na toksiężyce.Ich odbicia zabrały ze sobą miliony odłamków, można więcpowiedzieć, że gdziekolwiek utkwił lub wbił się odłamek szkła, wbiłysię Nitid i Ellai [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl