[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będzie musiałacodziennie wstawać najpózniej o szóstej trzydzieści, kończyć prysznicprzed siódmą i zjawiać się w biurze przed siódmą trzydzieści.Poza tym koniecznie musi uzupełnić garderobę.Turkusowe jedwabnespodnie, apaszki i wyszywane cekinami sukienki pasują do niezależnegożycia i nocnych klubów, a nie tutaj.Będzie potrzebowała co najmniejtrzech garsonek, czterech wąskich spódnic i licho wie, ilu bluzek.Musi teżostrzyc włosy.Dwie minuty po zaczesaniu ich do tyłu, na policzki i czołoponownie wymykają się kosmyki.No, i żadnych wygłupów z byle kim.Musi teraz dbać o swoje nazwisko i karierę zawodową.Będzie szykowna,zaangażowana i skupiona wyłącznie na jednej rzeczy - towarzystwieinwestycyjnym Rock Solid.A jednak.Mimo tego postanowienia, kładąc się spać poprzedniej nocy,nie myślała o premiach i awansach, lecz o siwym, wytwornym mężczyznie.- Ożenił się - powiedział mężczyzna, oddalając się.- To pan? - zawołała za nim.- To pan się ożenił? Uśmiechnął się izniknął.Przez cały tydzień czytając akta i dane dotyczące klientów, Alexusiłowała wypatrzeć na korytarzu Brenta Gibbonsa, ale jej się nie udało.Przebywała teraz wśród tłumu sekretarek i nowych pracownikównajniższego szczebla, z dala od jego gabinetu.Pewnie już o niej zapomniał,jeśli nie liczyć daty wspólnej kolacji, którą miał zapisaną w kalendarzu.* * *RS224Poszli do Molity w Zachodniej Alei, niedaleko Market Street.Obowiązywały tam stroje oficjalne, panowie musieli mieć na sobiemarynarki.Alex była zadowolona, że zdecydowała się na białą sukienkę dokolan, skromną, lecz elegancką.To kolejna luka w garderobie, którą musiwypełnić - gustowna elegancja.Czasem nienawidziła dorosłego życia.Kiedy usiedli, zsunęła żakiet, odsłaniając marszczony owalny dekolt itakie samo wycięcie na plecach.- Zlicznie wyglądasz, Alex - powiedział Brent, po czym zamówił butelkęszampana.Gustowna elegancja, pomyślała Alex, ma swoje dobre strony.- Dziękuję panu - odparła.Roześmiał się i z kieszeni marynarki wyjął papierośnicę.- Przynajmniej dziś wieczorem mogłabyś mi mówić Brent.Zgoda?- Zgoda.Alex rozejrzała się.Sala była ciemna, zbyt ciemna.Pojedyncze świeczkiustawione na stolikach dawały za mało światła do jedzenia.Może niechcieli, żeby goście dokładnie widzieli potrawy.Obserwowała kelnerówwchodzących i wychodzących z zaplecza.To cud, że nie potykali się okrzesła.- Coś cię martwi, Alex? Wróciła myślami na ziemię.- Nie.Przepraszam.Mam taki okropny zwyczaj, że wszędzie, dokąd idę,wyobrażam sobie same najgorsze rzeczy.Uśmiechnął się, odsłaniając żółtawe, lecz duże i proste zęby.- A co wyobraziłaś sobie tutaj? - zapytał.Kelner napełniał tymczasemmusującym płynem ich szlifowane kieliszki.- Och, po prostu pomyślałam, że nie oświetlają tej sali, bo nie chcą,żebyśmy widzieli, co nam łazi po talerzach.- Proszę pani - obruszył się kelner.- Mogę panią zapewnić, że nic tu niełazi.- Ona tylko żartowała - powiedział Brent.- Proszę mi wierzyć.Niechpan się nie czuje urażony.Kelner spojrzał na Alex podejrzliwie, skinął głową i oddalił się.- Przykro mi - odezwała się Alex.- Jakoś nie mogę się nauczyć, żebytrzymać język za zębami.Ludzie nie potrafią żartować, wiesz? Na świecieprzydałoby się trochę więcej poczucia humoru.Nie dalej jak wczoraj.- Jesteś zdenerwowana, Alex? - zapytał miękko.- Nie, oczywiście, że nie.Nigdy się nie denerwuję.Zapalił papierosa, niespuszczając z niej wzroku.RS225- No, dobrze - odparła.- Troszeczkę.- Dlaczego? Wzruszyła ramionami.- Bo nie wiem, po co tu jestem.- Przecież ci powiedziałem.- Ale nie znam prawdziwego powodu.Puścił obłoczek dymu ponad jej głową, po czym uniósł swój kieliszek istuknął o jej.Wypiła, czując, że kręci ją w nosie od bąbelków.- Nie uwierzyłaś mi, kiedy powiedziałem, że zawsze zapraszampracowników na obiad, żeby uczcić podpisanie umowy? - zapytał.- Nie.Brent odrzucił głowę do tyłu i wybuchnął śmiechem.Jego śmiechbrzmiał młodo.Miał młodą twarz.Młode ciało.Tylko kolor włosówświadczył o wieku.- Jesteś cudowna, Alex.Naprawdę.Chyba nigdy nie spotkałem takiejkobiety.- Jesteś żonaty? - wyrwało jej się pytanie, zanim zdążyła temu zapobiec.Nie potrafiła uprawiać takich gierek jak Megan - flirtować i udawać greka,licząc, że przed końcem wieczoru padnie informacja, na której jej zależy.Alex brakowało do tego cierpliwości albo też nie mogła sobie pozwolić natrwonienie nadziei w przegranej sprawie.- Tak - odparł.Wzięła głęboki wdech i odwróciła wzrok.Już po wszystkim.Możeprzynajmniej od razu położyć kres tym niedorzecznym fantazjom, zanimzadomowią się w jej głowie na dobre.To było oczywiste, że okaże siężonaty.Jest zbyt doskonały, by mogło być inaczej.- Ma na imię Carlotta - powiedział
[ Pobierz całość w formacie PDF ]