[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kineasz kiwał głową, patrząc na czarny płaszcz Memnona, który zbliżałsię do ogniska.- Biorę to pod uwagę - powiedział.- On teraz może nas minąć i przeprawić się przez rzekę.- Diodor pró-bował nakreślić mapkę na ziemi przy ognisku.Kineasz uniósł ręce, jakby przyzywał bogów.- Raczej tego nie zrobi.Obraz samego siebie, jaki na pewno ma wgłowie, sprawi, że podejdzie do nas i podejmie walkę.- Zmarszczył brwi.-Kleomenes, który, jak sądzę, rządzi teraz Olbią, podniósł stawkę.Za swojąwładzę przehandlował naszą przyszłość.Jeżeli przegramy, Zopyrionprzejmie miasto.Tym bardziej będzie chciał stoczyć bitwę.Rozumuje za-pewne w ten sposób: jedna wielka bitwa i całe to morze trawy jest moje:wszystkie miasta nad Morzem Zródziemnym, całe scytyjskie złoto, wszyst-ko.431Tymczasem gromadzili się inni wezwani.Niebo było już całkiem ciem-ne i naradzie Diodora i Kineasza przysłuchiwał się teraz krąg bladych imrocznych twarzy.Memnon stał razem ze swym porucznikiem, Likurgiem,i dowódcą falangi Pantikapajonu, Klejstenesem.Nikomedes z kolei stałobok Ajasa, a Leukon obok Eumenesa i Nikiasza.Kineasz powiódł wzrokiem po wszystkich obecnych.- Okres czekania dobiegł końca - powiedział.- Zopyrion niezle sobieradzi.Zdaniem króla w ciągu minionego tygodnia porzucił on wszystkichmaruderów, aby przemieszczać się szybciej, i teraz jest już bardzo blisko.Jutro król zwoła wszystkie klany, które dotąd nękały Zopyriona.O świciezajmujemy pozycje.Falanga olbijska ustawi się na północ od brodu, o tutaj,u stóp tego wzgórza.Falanga Pantikapajonu ustawi się na południe od bro-du.Jak tylko wszyscy zajmą miejsca, będzie można przećwiczyć blokowa-nie przeprawy.Falanga olbijska przećwiczy zwieranie szeregów i prze-marsz po lewej.- Wskazał na czarną ziemię.- Falanga Pantikapajonu prze-ćwiczy przemarsz po prawej.Sami się przekonacie, że pozwoli nam tozablokować bród szybko i bez paniki.Wszyscy oficerowie kiwali głowami.Jedynie Memnon wyraził sprze-ciw.- Nie musimy ćwiczyć takiego przemarszu, hipparcho - powiedział.Wytrzymał wzrok Kineasza, ale przestąpił z nogi na nogę.- No, dobrze.Trochę sobie pochodzimy.- Nawet jeśli takie ćwiczenia są niepotrzebne - rzekł Kineasz - dziękinim Sakowie przekonają się o naszej sile.- Słusznie - odparł Memnon.- A co w tym czasie będą robić twoipięknisie na koniach?Kineasz wskazał na zachód.- O świcie Diodor i Nikomedes przeprawią swoich ludzi na drugibrzeg.Ustawią straże na linii odległej o pięć stadiów od brodu.Dowództwopowierzyłem Diodorowi.On już się postara, by nas nie zaskoczono.Każ-demu z powracających klanów przydzieli człowieka, który pomoże muprzebyć bród.Leukon ze swymi ludzmi zostanie tutaj jako rezerwa.W razie432potrzeby będą mi służyć za posłańców.Obywatele Pantikapajonu będąpodlegać właśnie Leukonowi aż do powrotu ich hipparchy.Wszystko ja-sne? Dopóki nie wróci armia króla, musimy zabezpieczać przeprawę.Utra-ta brodu mogłaby okazać się katastrofalna w skutkach.Ajas uniósł rękę.- Czy są jakieś inne brody?Kineasz pogładził twarz prawą dłonią.- Sakowie mówią, że nie ma.Heron z Pantikapajonu zrobi przeglądrzeki na sto stadiów w obie strony.Na wszelki wypadek.- Skrzywił się.-Trzeba to było zrobić trzy dni temu.Teraz musimy się spieszyć.Inne pyta-nia?- A jeśli ruszą w stronę naszego brodu? - odezwał się Memnon.- Cowtedy?Kineasz uniósł głos.- Jeżeli jutro zaatakują, musimy zewrzeć szyki i ich zatrzymać.Coprawda nie takiej bitwy pragnę, ale nie wolno nam oddać im brodu do cza-su, gdy wróci nasza armia.To nasz jedyny plan na jutro: utrzymać pozycje.Memnon skinął głową.- Lubię proste plany.To będzie duża bitwa? Jak ta pod Issos?Kineasz przypomniał sobie słowa króla i wizję, jaką uraczyła go KamBaksa.- Owszem - odparł.- Jak ta pod Issos.Memnon wskazał kciukiem gromadkę Syndów siedzących przy sąsied-nim ognisku.- Jak chcesz ich wykorzystać? - zapytał.Kineasz pokręcił głową.- Jeszcze o tym nie myślałem - odparł.Zrobiło mu się głupio.Memnon umiał zadawać konkretne pytania.- Psiloi nie wygrają bitwy - rzekł Memnon z uśmiechem - ale mogązmienić jej przebieg.Ustawię ich przy drzewach nad samym brodem.Tamjest dobry widok i będą mogli ostrzelać nieosłoniętą stronę taxis.Zdaj sięna mnie.433- Przećwicz ich zatem wraz z hoplitami - odrzekł Kineasz.- Coś jesz-cze?Do przodu wysunął się Nikomedes.- Jakie są szanse na zwycięstwo? - zapytał.Kineasz uśmiechnął się słabo.- Zapytaj mnie jutro, jak już zobaczę ich przednią straż.Teraz może-my wróżyć z fusów.W żołądku mi się kotłuje jak fletnistce pod koniecsympozjonu.Patrząc na księżyc, myślę o dziesięciu kolejnych rzeczach,które powinienem był zrobić, a których nie zrobiłem.- Kineasz uznał, że todobry czas na szczerość.- Jeżeli Zopyrion zechce łaskawie zbliżyć się tutaj,rozbić obóz po drugiej stronie rzeki i stoczyć z nami bitwę.Wtedy, z po-mocą bogów, mamy duże szanse na zwycięstwo.- Wzruszył ramionami iznowu pomyślał, że Wielkie Zakole nie było miejscem, w którym odbyłasię bitwa z jego snów.Oczy Eumenesa jaśniały uwielbieniem.- Pobijesz ich - powiedział.- Niech twoje słowa usłyszą bogowie - odparł Kineasz, zrażony niecoentuzjazmem Eumenesa.Gdy wylewał na ziemię ofiarę z wina, ręką mu sięzatrzęsła i wino wylało mu się na dłoń.Przypominało ciemną krew.20.O świcie ziemią zatrzęsły gromy, których dzwięk zlewał się z odgło-sami powracających galopem Saków.Słońce kryło się za mgłą, zasnuwają-cą też cały brzeg, przez co nie widziało się dalej niż na długość włóczni.Poza tym każdy powracający Sak stanowił zródło niepokoju.Dziesięć koniwydawało odgłos całej setki, a setka brzmiała jak dziesięć tysięcy.Gdymgła opadła, nerwy Greków były napięte do granic wytrzymałości.Mimoto skutecznie pomagali wracającym klanom przeprawiać się przez bród.Król przyjechał na zwykłym koniu, niedużym kasztanie.Jechał sam, bezzbroi.Zatrzymał się obok Kineasza i trwał przez chwilę w milczeniu, pod-czas gdy Memnon i wraz ze swymi oficerami nadzorował przemarsz dwóchfalang na płaskim odcinku ziemi przy brodzie.- Mam nadzieję, że aprobujesz moje decyzje - powiedział Kineasz.- Naprawdę uważasz, że Zopyrion spróbuje zaatakować bród? - zapy-tał król.Kineasz podrapał się po brodzie rękojeścią bata.- Nie - odparł.- Ale gdyby jednak spróbował, ładnie byśmy wyglądali,nie będąc na to gotowi.Obok króla pojawił się Martaks.Siedział na swoim koniu bojowym, bezzbroi, za to z przywiązanym do pleców gorytos i krótkim mieczem u pasa.Wskazał na rzekę.435- Deszcz dzisiaj.Więcej deszcz dzisiaj - powiedział.Wszyscy trzej zdawali sobie sprawę, że deszcz sprzyja Zopyrionowi.Z każdą godziną ze wschodu nadciągały kolejne chmury i niebo robiłosię coraz ciemniejsze.Również z każdą godziną z zachodu nadciągali ko-lejni Sakowie, jedni triumfujący, inni przygnębieni.Wiele było pustychsiodeł i ciał przerzuconych przez końskie grzbiety.Nad samą rzeką jakaśpółnaga kobieta na koniu pokazywała głowy pobitych wrogów, a przedkrólem zatrzymał się oddział wyczerpanych Sarmatów, by pokazać muswoje trofea: włosy, hełm, kilka mieczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]