[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopada jej, zaciska palce wolnej dłoni na jej gardle i oboje przewracają się w tył.Toczą się po metalowych schodach.Miriam czuje, jak raz on jest na niej, a potem ona na nim, a świat zaczyna wirować coraz szybciej.Czarne ściany i białe linie układające się w spiralę prowadzącą w otchłań, ku której pędzili, witając się twarzami z zimnym, żółtym metalem…Jej mięśnie krzyczą z bólu, kości pulsują, jakby były połamane.Wyrzuca ręce i nogi najdalej jak może, żeby spowolnić upadek…Zatrzymuje się jakieś dziesięć metrów niżej.Świeża krew znaczy ścianę obok.Pod sobą widzi wytrzeszczone oczy Ingersolla.Jego głowa jest przechylona pod nienaturalnym kątem: broda przyciśnięta do ramienia, a kręgosłup tak mocno naciąga pozbawioną włosów skórę, że wygląda jak przejrzały owoc, który zaraz pęknie.Martwe spojrzenie zdaje się skupiać na jej twarzy.Jak obraz, którego oczy zawsze obserwują widzów.Miriam niemal wybucha śmiechem.Ale śmiech - nawet prawieśmiech - sprawia ból.Naprawdę mocny ból.Szuka wzrokiem dalej i w końcu widzi: sterczy z niej zardzewiały nóż rybacki.Tkwi wbity w jej lewą pierś, po samą rączkę.Miriam usiłuje nabrać powietrza.Ma wrażenie, że jej płuco wypełnia żywy ogień.- Cholera - mówi.Pochłania ją ciemność i w tej ciemności gna dalej w otchłań latarni.SEN- Teraz w końcu rozumiesz? - pyta Louis, idąc obok.Razem spacerują po czarnym piasku plaży.Każde ziarenko odbija słońce, dzięki czemu wygląda, jakby ziemia lśniła.Miriam pod stopami czuje miękkie ciepło.Fale liżą linię brzegu.Powietrze ma słony posmak, ale nie czuć zapachu ryb ani wodorostów.- Rozumiem, tyle że jestem martwa i, dzięki Bogu, wygląda na to, że nie trafiłam do piekła.- Nie jesteś martwa - mówi Louis, drapiąc się po iksie z czarnej taśmy na oczach.- Ale prawie trafiłaś.Umierasz.- Super.Czyli to jest sen, jaki się ma na stole operacyjnym.Pokaż mi światło, to pobiegnę w jego stronę.- Cały czas nie rozumiesz.- Doprawdy?- Aha.Pomyśl.Co się wydarzyło?Naprawdę musi pomyśleć, bo woli nie wracać do tego, co było.Woli zostać tutaj, w tej rzeczywistości, na plaży.W słońcu.Po chwili zaczyna łączyć fakty i przypomina sobie, co się stało.- Wygrałam.- Wygrałaś - potwierdza Louis.- Po raz pierwszy nie stało się tak, jak miało się stać.Niewiele brakowało.Ale zmieniłam rzeczywistość.- No właśnie.Udało ci się.I to w jakim stylu! Świetna robota.- Dzięki.- Miriam uśmiecha się.Szczerze.Nie półgębkiem, nie ironicznie, nie prześmiewczo, ale szczerze.Radośnie.Niepowstrzymanie.- Nie mam pojęcia, co zrobiłam inaczej, że tym razem się udało.Przecież wcześniej też się starałam.Może to dlatego, że cię kocham? Jego.Bo ty, to nie on?Louis przestaje się uśmiechać.- Nie, nie jestem nim.A ty wciąż nie rozumiesz całości.Wiesz, co się stało.Wiesz też, jak pokonałaś system.Zrobiłaś w nim wyłom.- Nie, naprawdę tego nie rozumiem.- Chcesz podpowiedź?- Dawaj.Mruga, a Louis zmienia się w jej matkę.Wymizerowana twarz, drobne, zmęczone ciało.- Twe oko nie będzie miało litości.Życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę, noga za nogę.I… tadam! Louis pojawia się z powrotem.Cały czas ma zaklejone taśmą oczy.- Cały czas…Nie, zaraz… ależ tak! Już wszystko jasne!- Zabiłam kogoś.Mężczyzna strzela palcami.- Dziesięć punktów i kredki.Miriam zatrzymuje się.Chmury zasłaniają słońce.Gdzieś daleko, na morzu, rodzi się burza i deszcz uderza o fale.- Dotychczas zawsze byłam… posłańcem.Sępem zbierającym kości.Ale nie tym razem.Tym razem… zmieniłam bieg rzeczy.Zabiłam Ingersolla.- Zapewniłaś równowagę.Bo równowaga jest obowiązkowa.Chcesz coś zmienić, coś naprawdę dużego, jak pokonać śmierć i skopać tyłek przeznaczeniu, musisz być gotowa, żeby odpowiednio za to zapłacić.- Zapłaciłam krwią - mówi Miriam.Zaschło jej w ustach, a krew zmieniła się w lód.Błyskawica liże ocean, rozpościerając swój jęzor na de stalowoszarego nieba.- Krwią, żółcią i treścią jelitową.- Kim jesteś? - pyta cichym głosem.- A nie powinnaś zadać pytania o to, czym jestem? Nie odpowiada mu.Louis powtórnie zmienia się w jej matkę.A potem w Bena Hodge’a ze zmasakrowaną potylicą, która wygląda jak krwawa orchidea
[ Pobierz całość w formacie PDF ]