[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zło-ty krzyżyk opleciony był bawełnianą tasiemką. Witold Rozłucki.Kolejny człowiek, który umarł na jego oczach.Zanim nad dołem pojawiła się obca twarz, szybko zacisnął dłońz jej zawartością. Ej, tu jeszcze jeden żyje. Piegowata twarz szesnastoletniegochłopaka szczerzyła w uśmiechu szczerbate zęby. No to załatw sprawę. Usłyszał inny podniecony głos i zarazpotem rozległ się szczęk przeładowywanego karabinu.Włodek pochylił głowę, rzucając ostatnie spojrzenie na WitoldaRozłuckiego i w tej samej chwili usłyszał: Czy wyście, durnie, poszaleli? Bez decyzji dowódcy? Ale towarzyszu!Szarpnięcie w ramię i Włodek wygramolił się z dołu.Przyglądało mu się nieufnie około piętnastu mężczyzn, jeszczebardziej ogorzałych i zaniedbanych niż ci poprzedni. Nie widzicie, że to cywil?  odezwał się ten, który prawdopo-dobnie był ich dowódcą. Jaki tam cywil! To musi być spekulant.Widzieliście tę brykę,którą przyjechał? Przedwojenny fiat.Szkoda, że uciekł nią ten nie-miecki podoficer.215  Po przesłuchaniu wszystkiego się dowiemy.Zadecyduje poli-tyczny, a nie wy, jasne? Tak jest.Okołotrzydziestoletni mężczyzna wykrzywił twarz niezadowolo-ny z tego, że musi dowodzić tępakami, i zarządził odwrót. Jesteście partyzantami?  upewnił się Włodek, kiedy przedzie-rali się przez las, w niektórych miejscach brnąc w śniegu po kolana. No pewnie.Najprawdziwszymi.Ja już od roku  oświadczyłchełpliwie szczerbaty piegus. To dlaczego nie zaczęliście wcześniej akcji? Uratowalibyście ko-legów. Te mądrala! Kolegów? Jakich kolegów? Tamci byli przecieżz AK. Zamknij się, Wacek.Nie gadaj z więzniem.To może być jakaśswołocz niemiecka albo szpieg.Po tej rozmowie Włodek zrozumiał, że bycie partyzantem nie jesttak proste, jak przypuszczał.Uświadomił też sobie, że równie skom-plikowane będzie przekonanie tych ludzi do tego, że on się na par-tyzanta nadaje.Innego wyjścia jednak nie miał.Nie sądził, że po-zwolą mu przemierzać tę samą drogę przez las jako niepartyzantowi.Tylko co oni chcieliby usłyszeć?Feliks pchnął nożem Niemca na pierwszym zakręcie, kiedy odjecha-li od lasu na bezpieczną odległość.Sięgnął tylko pod fotel i wydobyłukrytą tam broń.Niemiec nie spodziewał się ciosu.Był pewny, że Feliksgo nie zaatakuje, ponieważ jest zajęty prowadzeniem samochodu.Zrzucił ciało do rowu, nie wyłączając silnika, i pojechał dalej. Krew zetrze z siebie pózniej.Teraz najważniejsze jest, by jak naj-szybciej opuścić to miejsce.Przeklęte miejsce.Ale najgorsze już za nim.Znów udowodnił so-bie, że potrafi się wykaraskać z najgorszych tarapatów.Przez mo-ment, gdy zaczęli rozwalać tych partyzantów, myślał, że nadszedł je-go koniec, ale kiedy rozległy się strzały z drugiej strony, wiedział, żesobie poradzi.216 A poza tym.wreszcie nie będzie musiał okłamywać Lilki.Wło-dek rzeczywiście już nie żył.Sam widział, jak wpadał do rowu.Lilka! Ze wściekłości na samego siebie aż walnął pięścią w deskęrozdzielczą.Dlaczego ją wówczas uderzył?! Następnego dnia, żeby jejnie widzieć, uciekł jak niepyszny do Wilna, lecz w uszach dzwięczałymu wciąż jej słowa: Możesz mnie zgwałcić, możesz robić ze mną, cozechcesz, ale nigdy nie będę twoja.A wiesz dlaczego? Bo należałamdo prawdziwego mężczyzny, a ty jesteś tylko żałosnym gnojkiem.Wtedy uderzył ją raz, potem drugi.Dopiero widząc, że mu rękakrwawi, przestał okładać dziewczynę.Ale to nie on był ranny, leczLilka.Krew płynęła jej obficie z nosa.Podła dziwka.A on był wo-bec niej zupełnie bezradny.Od pierwszego wejrzenia, od chwili, kiedy omal nie wydrapała muoczu paznokciami i potem, kiedy zdjęła czapkę i zobaczył jej włosy,oświetlające głowę jak aureola u katolickich świętych.Było pisane, bydo niego należała.Przecież tyle ich ze sobą łączyło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl