[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kareta stanęła i inkwizytor rzucił się do okna. Le Trou des Tipli es! oznajmił woznica i wskazał na las, gdzie wznosiły się posępneniebieskoczarne bazaltowe mury. Kasztel templariuszy, niezbyt słynący z gościnności. Nie mamy wyboru odparł inkwizytor oni zaś nie mogą odmówić schronieniaczłowiekowi papieża.Kareta poturkotała więc w kierunku warowni, której gładkie mury w miarę zbliżania sięwystrzeliwały coraz bardziej w górę na przejmującą zgrozą wysokość.Nie było widać aniblanków, ani wież, tylko lekko ścięty sześcian, który tkwił między jodłami, jakby go wcisnęław ziemię pięść giganta.Huczący w wąwozie potok wymusił przerzucenie zwodzonego mostu,a znajdująca się w głębi brama nie pozwalała niepożądanym gościom zajrzeć do wnętrza.Zaledwie pojazd inkwizytora przejechał most i wtoczył się w bramę, opadła za nimżelazna krata, most podniesiono i przybysze zostali uwięzieni w ciemnej kamiennej komorze.Z otworu strzelniczego dobiegło zwięzłe pytanie, czego sobie życzą.Inkwizytor mimo narastającego gniewu zachował spokój. Sługa kurii rzymskiej w specjalnej misji. Spytał o nazwę zamku i jego kasztelana,dodał, że inkwizytor Fulko z Procidy prosi o schronienie i opiekę na jedną noc.Głos furtiana pozostał niewzruszony. Zamek nie ma nazwy i właściwie nie jest zamkiem.Możemy wam zapewnićbezpieczeństwo, ale nie nocleg.Nie dostaniecie nawet siana czy słomy. Niech tak będzie! warknął inkwizytor, dla którego stało się jasne, że komendanttwierdzy również nie złoży mu uszanowania.Ze szczękiem podniosła się wewnętrzna krata, brama się rozwarła i wypuściła karetę zciasnego więzienia na zamkowy podwórzec.Był to pusty kwadrat, żadne schody nie prowadziły na koronę murów, tylko poprzeciwległej stronie dziedzińca, która przylegała do skalnej ściany, znajdowało się kilkazamkniętych bram wystarczająco dużych, by przepuścić pojazd, a wysoko w murze widniałypodobne do okien otwory.Dwaj sierżanci z czerwonymi krzyżami na czarnych płaszczach podeszli do karety. Wjedziecie przez czwartą bramę Apokalipsy, przetniecie grotę Apokryfu Ewangelii,potem skręcicie na lewo w drugą sztolnię Nierządnicy Babilonu, potem w pierwszą w prawo iznajdziecie się w katedrze Wielkiego Zwierza.Tam możecie ułożyć się na spoczynek z takimiwygodami, jakie zapewnia wam ekwipunek.Jutro o szóstej rano musicie opuścić twierdzę. Dziękuję wam z całego serca. zaczął inkwizytor, ale młodszy z sierżantów przerwałmu tę podniosłą mowę. Oszczędzcie sobie podziękowań, zamiast tego zważajcie na wskazówki! Jeśli zboczycie z drogi dorzucił starszy ostro liczcie się z przykrościami.Dobrejnocy!Zgrzytając zębami inkwizytor dał znak woznicy, by ruszał, w nadziei, że pachołekzapamiętał drogę.Niewidzialna ręka otworzyła czwartą bramę i kareta wtoczyła się dopodziemnego świata.Podczas gdy na dworze panowało dokuczliwe zimno, wnętrze góry wypełniało łagodnepowietrze.Ciepłe światło wielu lampek oliwnych, które płonęły umieszczone w załomachskał, przemieniało jaskinie w czarodziejskie królestwo.Raz zwężały się one do wąskichprzejść, potem otwierały przed gośćmi niczym olbrzymie sale.Leżące w nich jeziora odbijałyprzepych zwisających stalaktytów, z wody zaś wyrastały osobliwe struktury stalagmitów.Dotarli do katedry Wielkiego Zwierza.Była to grota wysoka jak kościelna nawa, zkolumnami i filarami oraz ołtarzem przerażającego bóstwa: ustawionym w głębi napodwyższeniu posągiem barana podobnego sfinksowi.Wrażenie było tym niesamowitsze, żewzmocnione przez grę świateł.Fulko uczynił znak krzyża, gdy dostrzegł to wszystko,wysiadając z karety.Następnie kazał pachołkom wyciągnąć kobietę z pojazdu i przywiązać do przedniego itylnego koła, tak że najmniejszy ruch koni musiał szarpać jej ciałem. Prowadzmy dalej przykre przesłuchanie powiedział ochrypłym głosem, pozycjabowiem, w jakiej przywiązano kobietę, uwypukliła jeszcze mocniej jej bujne kształty, amigotliwe światło pobudziło imaginację inkwizytora.Delikatna twarz z jasnymi oczymakusiła, uwodzicielsko obiecująca.Czyż te błyszczące wargi nie wabią? Nie obiecująnagrody?. A więc twój mąż nic nie wiedział i nie chciał mówić dostatecznie szybko szydził Fulko z rozkoszą. A ty, Alfio z Cucugnanu, wiesz dużo i aż palisz się, żeby mi topowiedzieć, prawda?Na wspomnienie śmierci męża kobieta znowu zaczęła płakać, lecz jej łzy tylko podnieciłyinkwizytora.Skinął na woznicę, ten cmoknął na konie, kareta ruszyła i koła prawie wyłamałykobiecie jedną rękę w barku, pociągając drugą w dół.Ramiączka koszuli pękły, ukazały siępełne piersi, a kiedy koła wróciły na poprzednie miejsce, koszula zsunęła się powoli nabiodra, odsłaniając krągły brzuch, a potem kędzierzawo-złote łono.Runo na nim nie było natyle gęste, by okryć wnętrze przyrodzenia przed wybałuszonymi oczyma inkwizytora i jegopachołków.Kobieta zacisnęła rozpaczliwie uda, zaczęła gwałtownie oddychać, drżały jej piersi. Ja.ja byłam mamką tych dzieci! wyrzuciła z siebie. Leżały przy moich piersiach,piły moje mleko krzyknęła do swych prześladowców. Co chcecie jeszcze wiedzieć? Kto był ich matką? Fulko dyszał podniecony.Nie zważając na obecność pachołków chciał do niej podejść, wygrzebać spod habituswoje sztywne szydło i wbić je w tę złotą płeć, która poruszając się przed nim, jakby mu sięsama ofiarowywała.Inkwizytor powściągnął jednak chuć. Matka! wrzasnął. Córka. wystękała kobieta i przerwała, ponieważ niepostrzeżenie pojawił się zaoprawcami templariusz i położywszy palec na ustach, dał jej znak, by milczała.Uśmiechnąłsię do niej pocieszająco, jakby chciał ją powiadomić, że jej bieda wkrótce się skończy.Inkwizytor odwrócił się i wlepił oczy w złoto, w nie obrobione kawałki lśniącego złotegokruszcu, które templariusz niósł niedbale w płaskim koszyku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]