[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale to dobrze, \e Ryan jest słaby.To upraszcza wiele spraw.* * *Pani premier Indii siedziała pięć rzędów za nim, prawie w równej linii.Niewidziała jego twarzy, ale uwa\nie obserwowała jego sylwetkę.Głowa państwa niezachowuje się w ten sposób.Głowa państwa jest aktorem, grającym na najwa\niejszejscenie świata, a do tego trzeba wiedzy, jak to się robi i jak nale\y się zachowywać.Przez całe \ycie uczestniczyła w ró\nych pochówkach.Lider, chcący odgrywaćistotną rolę na politycznej scenie, musi mieć wśród ludzi liczących się na niej choćbysojuszników, jeśli nie przyjaciół, i okazywać im szacunek, pojawiając się nauroczystościach pogrzebowych nawet tych, których za \ycia szczerze nienawidził.Zresztą w tym ostatnim przypadku chodziła na nie nawet chętnie.Poniewa\ w jejkraju ciała zwykle kremowano, często wyobra\ała sobie, \e być mo\e jej wróg tam,na marach, nie jest jeszcze całkiem martwy i palą go \ywcem.Oczywiście, to byłytylko myśli na prywatny u\ytek, ale trening w udawaniu zasmucenia bardzo się w\yciu politykowi przydawał. Tak, dzieliły nas z szanownym zmarłym ró\nice,czasem głębokie, ale był to człowiek godny szacunku, współpraca z którym dawała miwiele satysfakcji, a jego pomysły zawsze godne były rozwa\enia i tak dalej.Przezlata doszła do takiej wprawy, \e ci, którzy ocaleli przed jej gniewem, zaczęli w towierzyć.Mo\e dlatego, \e sami bardzo chcieli w to wierzyć.Przez lata uprawianiapolityki mo\na się nauczyć uśmiechać, mówić i wyra\ać \al w stosownych do sytuacjiproporcjach.Więcej trzeba się tego nauczyć.Przywódcy polityczni nie mogliokazywać prawdziwych uczuć.Prawdziwe uczucia obna\ały słabe punkty, a na totylko czekają przeciwnicy, którzy nigdy nie wahali się zrobić z tej wiedzy u\ytku,więc trzeba było je chować coraz głębiej.Ale to dobrze, bo politykowi uczucia mogątylko przeszkadzać.Ryan nie miał o tym wszystkim pojęcia.Pokazywał swoją prawdziwą naturę wnajmniej stosownym miejscu, na oczach przywódców całego świata, którzy tozobaczą i ocenią, a te oceny odło\ą do wykorzystania na pózniej.Tak jak ona.Zadziwiające, pomyślała, raz jeszcze zachowując kamienną, powa\ną twarz napogrzebie człowieka, którego szczerze nienawidziła.Kiedy organista zaczął graćpierwszy psalm, otworzyła psałterz na odpowiedniej stronie i zaczęła śpiewać wraz zinnymi.* * *Pierwszy wystąpił rabin.Ka\dy z duchownych miał zaledwie dziesięć minut,ale doświadczenie w zawodzie pozwoliło im zmieścić się w limicie.Wszyscy trzejkapłani byli, prócz słu\enia swemu Bogu, tak\e uczonymi teologami.Rabi BenjaminFleischmann wyrecytował odpowiednie cytaty z Tory i Talmudu, a potem mówił ohonorze, wierze i miłosierdziu boskim.Po nim na podium wyszedł wielebnyFrederick Ralston, kapelan Senatu.W tę tragiczną noc był poza miastem i w tensposób oszczędzono mu udziału w tej uroczystości w zupełnie innym charakterze.Baptysta z Południa, uznany autorytet w sprawach Nowego Testamentu, mówił omęce pańskiej i o swym przyjacielu, senatorze Richardzie Eastmanie z Oregonu,którego trumna stała u stóp ołtarza.Wspominał znanego wszystkim z uczciwościkongresmana, płynnie przechodząc pózniej w pochwałę zmarłego prezydenta, októrym wszyscy wiedzieli, \e jest przykładnym ojcem rodziny.Ryan wiedział, \e nie ma idealnego sposobu załatwiania takich rzeczy.Mo\elepiej by się stało, gdyby kapłani mieli trochę więcej czasu na przemyślenia, \eby tatragedia zatarła się trochę w umysłach.Nie, tak być nie mo\e! Przecie\ oni robią ztego teatr! I to na oczach dzieci zmarłego, siedzących zaledwie parę metrów od tychzadowolonych z siebie, tokujących cietrzewi.To Mark i Amy powinni się tu liczyć, azamiast tego zrobiono z całej sprawy przedstawienie na u\ytek zupełnie kogo innego.Zrobiono z pogrzebu imprezę dla pocieszenia całego narodu i zapewnienia go, \emimo wszystko, interes toczy się po staremu.Być mo\e ludzie, którym dwadzieściatrzy kamery przekazywały to wszystko, naprawdę tego potrzebowali, ale na miejscubyli ci, którzy potrzebowali pociechy bardziej od innych: dzieci Durlingów, dorosłeju\ dzieci Dicka Eastmana, wdowa po Davidzie Kohnie, deputowanym z RhodeIsland, rodzina Marissy Henrik, deputowanej z Teksasu.śałobę tych prawdziwychludzi zaprzęgnięto do słu\by krajowi.Do cholery z krajem! Jacka nagle zaczęłazłościć hipokryzja całej tej szopki.Kraj miał swoje potrzeby, ale to jeszcze niepowód, by z tej okazji deptać potrzeby przera\onych dzieci.I w dodatku reprezentant jego wyznania, katolicki arcybiskup Waszyngtonu,kardynał Michael O Leary, przyniósł takie samo rozczarowanie. Błogosławieni niech będą ci, którzy pokój nieśli światu, albowiem ichbędzie. zaczął.Dla Marka i Amy ich tata nie był tym, który niósł pokój.Dla nich był poprostu ojcem, a teraz go nie było.Dosyć tej obłudnej farsy.Arcybiskup skończył,rozległ się kolejny psalm i przyszła jego kolej.Agenci Tajnej Słu\by znowu spięli się w sobie, gdy\ Miecznik, idący powoliśrodkiem nawy, był w tej chwili idealnym celem.Ryan podszedł do pulpitu iprzekonał się, \e kardynał O Leary spełnił prośbę przedstawicieli Białego Domu ipozostawił na nim kopię tekstu prezydenckiego przemówienia.Nie, pomyślał.Niebędę go ju\ potrzebował.Oparł się rękami o pulpit, nabrał głęboko powietrza ipowiódł wzrokiem po twarzach zebranych, spoglądając na koniec na dziecipoprzednika.Ból w ich oczach łamał mu serce.Zcisnął kanciaste krawędziedębowego pulpitu jeszcze mocniej, by ból palców pozwolił mu pozbierać myśli. Marku, Amy zaczął wasz ojciec był moim przyjacielem.Miałemzaszczyt pracować u jego boku i pomagać mu w miarę moich mo\liwości, ale jaksami wiecie, on pomagał nam, swoim współpracownikom, nawet bardziej, ni\ myjemu.Wiem, \e zawsze trudno się wam było pogodzić z tym, \e mama i tata mielibardzo odpowiedzialną pracę i nie zawsze znajdowali czas na rzeczy naprawdęwa\ne, ale mogę was zapewnić, \e wasz ojciec robił co było w jego mocy, by spędzaćz wami jak najwięcej czasu, bo kochał was bardziej ni\ kogokolwiek na świecie.Kochał was bardziej, ni\ bycie prezydentem i te wszystkie rzeczy, które się z tymwiązały, bardziej ni\ wszystko, mo\e z wyjątkiem waszej mamy.Ją tak\e kochałbardzo.* * *Co za bzdury! Oczywiście, mo\na się troszczyć o dzieci.On sam, Darjaei,troszczył się o swoje, ale one ju\ dawno dorosły i nic nie było w stanie tego zmienić.Miały się uczyć, słu\yć i pewnego dnia zacząć robić to, czego wymaga się oddorosłych.Do tego momentu były po prostu dziećmi i robiły to, co nakazywał imświat, przeznaczenie i nieskończenie miłosierny Allach.Podobała mu się oracja\ydowskiego kapłana.Cytował te same wersety, które zawarte są i w Koranie.Mógłsobie wybrać inne, ale to ju\ kwestia gustu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]