[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdzie?Wskazałam ręką okno.Kiwnął głową i odsunął się.Zajęłam swoją pozycję, a potemuniosłam pytająco brew.Znów skinął.Zdążyłam tylko krzyknąć na cały głos Hej! i to wystarczyło.Okno eksplodowało.Odłamki szkła poleciały w powietrzu, gdy do pokoju wskoczyła masa skłębionego futra ipazurów.Kade uwięził stwora w pół ruchu, a ja uderzyłam go wałkiem w głowę, pozbawiającprzytomności.Potem chwyciłam sznur, związałam mu łapy i zakneblowałam pysk.- W porządku, teraz możesz.Reszta słów zamarła mi na ustach, gdy przez rozbite okno wpadła do środka kolejnamasa futra nabijana kłami i pazurami.Uderzyła mnie w pierś, powalając na plecy.Przejechałam po usianej odłamkami szkła podłodze, sycząc z bólu.Wyrzuciłam ręce do góry,łapiąc stwora za gardło i z ledwością utrzymując dystans pomiędzy kłapiącymi szczękami aswoją twarzą.Stworzenie zostało ze mnie zdjęte równie szybko, jak na mnie wskoczyło.Rozległ siętrzask: jedno z krzeseł rozleciało się na kawałki.Wstałam chwiejnie i dostrzegłam błyskmetalu w dłoni Kade'a na chwilę przed tym, jak wbił ostrze w bok stwora, który wydobył zsiebie dziwny, krztuszący się odgłos i znieruchomiał.Kade obrócił się i podbiegł do mnie.- Nic ci nie jest?Nie czekał na moją odpowiedz, tylko odwrócił się i przyjrzał moim plecom.Przeszyłje ból, gdy uniósł koszulę i zaczął wyciągać odłamki szkła ze skóry.- Musimy uciekać - powiedziałam, krzywiąc się pod jego dotykiem.- Jeszcze tylko dwa kawałki.- Usunął je i dodał:- Wątpię, czy uda nam się stąd wydostać niezauważenie.- Naszą jedyną szansą może być ucieczka w stronę drzew, a potem wzdłuż obrzeżymiasta.- Kiedy już znajdziemy się w bezpiecznej odległości od tego domu, może byśmyukradli samochód?36Odwróciłam się i spojrzałam na niego.- Myślałam, że jesteś szanowanym budowniczym.- Teraz nim jestem.Ale kiedyś byłem młody.Uśmiechnął się.Jego aksamitne oczy zamigotały psotnie.- Powiedzmy, że ogierybywają dziksze niż większość nastolatków.Jakbym ci opowiedział, co kiedyś robiłem, włosyby ci się skręciły z szoku.- Chwycił kilka ich pasm i pociągnął lekko.- Co wyglądałoby całkiem ładnie.Uśmiechnęłam się, wstałam z podłogi i musnęłam jego usta w pocałunku.- Dziękuję.Jego ramię ześlizgnęło się na moją talię, trzymał mnie ostrożnie, lecz blisko.- Za co?Jego oddech połaskotał mnie w usta, sprawiając, że zaczęłam drżeć.- Wytłumaczę ci, gdy będziemy mieli więcej czasu.- W porządku.- Pocałował mnie w nos i wypuścił z objęć.- Dobrze by było, gdybyśzmieniła kształt.Niektóre z tych ran są dość głębokie.Zastosowałam się do jego sugestii.- Jak to możliwe, że nie peszy cię to, że jestem wilkołakiem?- Ponieważ to nie wilkołaka dostrzegłem w tobie jako pierwszego, tylko nagą, ponętnąkobietę.Uprzedzenia nie mają szans w starciu z szalejącym pożądaniem.Mój uśmiech zrobił się jeszcze szerszy.- A dlaczego chciałeś mnie ugryzć, gdy po raz pierwszy zjawiłam się w boksie?- Sądziłem, że jesteś jedną z tych kobiet, które wykorzystywali, by doprowadzić nasdo stanu podniecenia, aby mogli potem pobrać próbki.- A po czym poznałeś, że nią nie jestem?- Zdradziła cię krew na nodze i boku.No i uderzenie prosto w nos, którym mniepoczęstowałaś.- To było pacnięcie, a nie uderzenie.- W takim razie musiałaś się do niego niezle przyłożyć.- Uniósł dłoń i pogładził mniepo policzku.- Możliwe.- Odsunęłam się, chociaż to była ostatnia rzecz, na jaką miałam terazochotę.- Uciekajmy stąd.- A co z tym bałaganem?- Departament przyśle tu ekipę sprzątającą.Nasi gospodarze w niczym się nie37zorientują.Poszedł za mną aż do sypialni, a potem zniknął w niej na chwilę.Pojawił się dwieminuty pózniej z drucianym wieszakiem na ubrania.Uniosłam pytająco brew.- Są jeszcze jakieś samochody bez zamków elektronicznych i tych wykorzystującychodcisk kciuka?- Całe mnóstwo, możesz mi wierzyć.Otworzyłam drzwi i wyszłam na niewielkiepatio.Wysoko na niebie, na tle burzowych chmur widoczny był pojedynczy brązowy kształt.Ruchem ręki nakazałam Kade'owi bezruch, obserwując orła, dopóki nie straciłam go zpola widzenia.- Teraz.Pobiegliśmy przez ogródek, przeskoczyliśmy niski plot i rzuciliśmy się w stronędrzew.Wkrótce spowiły nas cienie i zwolniliśmy do szybkiego marszu.Z góry pospiesznyruch był bardziej widoczny - i mimo że opalona na brąz skóra Kade'a i jego czarne ubraniesprawiały, że trudno było go dostrzec, to moje rude włosy zaświeciłyby jak latarnia morska,gdybyśmy przestali uważać i wyszli na słońce.Za nami nie słychać było żadnych odgłosów pościgu, chociaż nie mógł być daleko.Nie wiadomo, od jak dawna te stwory były tutaj, nasłuchując i czekając.Niewiele ponad godzinę zajęło nam przejście przez peryferia miasteczka.W końcuzatrzymaliśmy się pomiędzy kilkoma eukaliptusami.Lekko drżącą ręką starłam pot z czoła.Dwie godziny snu to było zdecydowanie za mało.Po drugiej stronie drogi znajdował się niewielki parking z pięcioma autami.W pobliżunie było żadnych ludzi.Przy odrobinie szczęścia wszyscy poszli do punktu obserwacyjnego inie będzie ich tu jeszcze przez jakiś czas.Spojrzałam na Kade'a.- Jesteś pewien, że chcesz ukraść samochód?- Nie widzę innego sposobu na szybkie wydostanie się stąd.- Starł palcem pot z czołai dodał: - Twoje włosy zaczną płonąć czerwienią w tym słońcu.Zaoferowałbym ci swojąkoszulę, ale moja skóra prawdopodobnie przyciągnie tyle samo uwagi.Rzuciłam mu kpiące spojrzenie.- Co za marna wymówka.Uśmiechnął się, wcale temu nie zaprzeczając.Zciągnęłam koszulę przez głowę.38- Zawiąż ją z tyłu.Ja nie sięgnę.Jego spojrzenie przemknęło po moim ciele, a uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej.- Chyba pokocham wilkołaki i ich brak zahamowań.- Ten brak zahamowań już nieraz wpakował mnie w kłopoty.Pospieszmy się, zanimpojawi się tu policja i mnie aresztuje.- Kochanie, nawet najświętszy z ludzi nie spieszyłby się w takim momencie.Przymknęłam oczy i zachichotałam cicho.Kade zakrył mi włosy, położył ręce namojej talii i przyciągnął do swojego ciepłego, twardego ciała.Gdy jego wielkie dłoniepowędrowały w górę, zakrywając mi piersi, musnął moje ramię ustami w lekkim pocałunku.- Gdy wreszcie będziemy bezpieczni, zamierzam kochać się z tobą do utratyprzytomności.Odchyliłam głowę, opierając ją na jego ramieniu, i jego usta dotknęły moich.Naszpocałunek był niespieszny, czuły i bardzo głęboki.%7ładne z nas nie oddychało równo, gdy sięod siebie oderwaliśmy.- Będę cię trzymać za słowo - powiedziałam, gdy już złapałam dech.Odsunęłam się isplotłam swoje palce z jego.- A teraz chodzmy wreszcie ukraść ten samochód.Wyprowadził mnie z cienia.Wiatr igrający w koronach drzew był cieplejszy naotwartej przestrzeni.Pod stopami czułam nagrzaną powierzchnię drogi.Przeszliśmy przez paszieleni pomiędzy szosą i parkingiem i stanęliśmy przed starym niebieskim fordem.- Jakie to oczywiste.Musiałeś wybrać najstarsze i najbardziej zdezelowane auto naparkingu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]