[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To w świecie nocy nasze święto.JakDzień Zwistaka dla ludzi.- Czemu?- To magiczna pora.Zabrałbym cię, ale to by było niebezpieczne.Thierry jest Starszym wśródwampirów.A oto wulkan.Pokazał miejsce przed hotelem.Po zboczach wulkanu spływała lawa.a ze środka błyskało czerwone światło.Ash zaparkował na dwóch miejscach wzdłu\ ulicy.- Zobacz, stąd mamy świetny widok - ucieszył się.- A wygodę jak w domu.Wulkan wydawał hałaśliwe odgłosy.Poppy z niedowierzaniem przyglądała się słupowi ognia,który wystrzelił wysoko.Ogień był prawdziwy, a od niego zapaliła się lawa.Po czarnej skalestaczały się czerwone i złote płomienie, a\ całe jezioro u podnó\a stanęło w ogniu.- Intrygujące, no nie? - wyszeptał jej Ash do ucha.- Hm.to.- Emocjonujące? - drą\ył.- Niesamowite? Podniecające? Mówił słodkim i hipnotycznymgłosem, głaszcząc ją po plecach.Poppy się nie odezwała.- Usiądz tutaj. wymruczał -.o wiele lepiej będziesz widziała.Mnie ścisk nie przeszkadza.-Delikatnie, ale stanowczo przysunął Poppy bli\ej siebie.Jego oddech mierzwił jej włosy.Poppywbiła mu łokieć w \ołądek.- Ej! - jęknął.Chyba naprawdę go zabolało.I dobrze, pomyślała Poppy.Opuścił rękę i patrzył na niąroz\alonymi brązowymi oczami.- Czemu to zrobiłaś?- Bo czułam taką potrzebę - odparła butnie Poppy.Tętniła w niej świe\a krew i miała siłęwalczyć.- Słuchaj, Ash nie wiem, skąd ci przyszło do głowy, \e jestem tu z tobą na randce.Wka\dym razie teraz cię informuję, \e nie jestem.Przechylił głowę i uśmiechnął się boleśnie.- Po prostu za mało mnie znasz - wyjaśnił.- Kiedy się lepiej poznamy.- W \yciu! Nie interesują mnie inni faceci.Skoro nie mogę mieć Jamesa.- Przerwała, \ebyuspokoić głos.- Nie chcę nikogo innego - dokończyła stanowczo.- Nikogo.- No, mo\e akurat nie w tej chwili, ale.- Nigdy.- Nie wiedziała, jak mu to wyjaśnić.Nagle ją olśniło.- Słyszałeś o pokrewieństwiedusz?Ash otworzył usta, zamknął i znów otworzył.- O, nie.Tylko nie te brednie.- Tak.James jest moją bratnią duszą.Przykro mi, je\eli brzmi głupio, ale taka prawda.Ashpoło\ył sobie rękę na czole i wybuchnął śmiechem.- Mówisz serio.- Tak.- I to twoje ostatnie słowo? ,- Tak.Znów się roześmiał, westchnął i spojrzał w górę.- Dobra.Powinienem wiedzieć.- Zachichotał, jakby wyśmiewał sam siebie.Poppy poczuła ulgę.Bała się, \e będzie wkurzony i zacznie się na niej wy\ywać.A jednakzachowywał się czarująco, chocia\ nadal bił od niego chłód, jakby pod skórą płynęła mulodowata rzeka.Najwyrazniej jednak nie stracił świetnego nastroju.- Dobra - powtórzył.- Skoro romans odpada, chodzmy na imprezę.- Mówiłeś, \e jest niebezpieczna?- Mały wybieg.- Machnął ręką.- śeby pobyć z tobą sam na sam.- Spojrzał na nią z ukosa.-Przepraszam.Poppy się zawahała.Nie chciała iść na \adną imprezę.Ale nie miała te\ ochoty być z Ashemsam na sam.- Mo\e lepiej zabrałbyś mnie z powrotem do swoich kuzynek?- Na pewno ju\ poszły się bawić.Nie wydziwiaj, będzie fajnie.No, zgódz się.Przez Poppy przetaczały się fale niepokoju.Ale Ash sprawiał wra\enie pokornego iprzekonującego.a poza tym - czy jest inne wyjście?- W porządku.Ale tylko na chwilkę.- Na bardzo krótką chwilkę.- Posłał jej olśniewający uśmiech.- Czyli mogą być w ka\dym miejscu Strip - powiedział James.- Przykro mi - westchnęła Thea.- Mogłam się domyślić, \e Ash coś knuje.Ale \eby takbezczelnie porwać twoją dziewczynę.- Bezradnie uniosła dłonie.- Na pocieszenie mogę cipowiedzieć, \e nie była nim zainteresowana.Je\eli myśli, \e ją poderwie, to się zdziwi.Tak,odparł w duchu James.Ona te\ się zdziwi.Ash zatrzyma Poppy tylko do czasu, kiedy manadzieję, \e się z nią zabawi.A jak się zorientuje, \e nic nie wskóra.Wolał nie myśleć, co wtedy.Podejrzewał szybką wizytę u pierwszego lepszego Starszego.Serce waliło mu jak młotem i dzwoniło mu w uszach.- Blaise pojechała z nimi? - spytał.Nie, poszła na noc świętojańską.Próbowała namówić te\Asha, ale powiedział, \e chce pokazać Poppy miasto.- Thea uniosła palec.- Czekaj, mo\eszsprawdzić na imprezie.Ash wspomniał, \e wpadnie pózniej.Jamesa a\ zatkało.- A kto urządza tę imprezę? - spytał w końcu.- Thierry Descouedres.Zawsze organizuje wystawne przyjęcia.- I jest starszym.- Co?- Nic, niewa\ne.- James wyszedł ze sklepu.- Dzięki za pomoc.Będę w kontakcie.- James.- Spojrzała na niego ze współczuciem.- Mo\e wejdziesz i usiądziesz? Niewyglądasz za dobrze.- Nic mi nie jest - rzucił przez ramię.Popędził do samochodu.- Wstawaj - powiedział.Phil podniósł się z podłogi między przednim a tylnym siedzeniem.- I co? Długo cię nie było.- Chyba wiem, gdzie jest Poppy.- Chyba?- Zamknij się, Phil. Nie miał siły obrzucać się obelgamiCałkowicie skupiał się na Poppy.- No dobra, to gdzie Poppy?- Jest albo pózniej będzie na imprezie - wyjaśnił szczegółowo.- Bardzo du\ej i pełnejwampirów.Organizowanej przez Starszego.Idealne miejsce, \eby ją wystawić.Phil przełknął ślinę.- I myślisz, \e właśnie to chce zrobić Ash?- Ja wiem, \e to chce zrobić.- No to musimy go powstrzymać.- Mo\emy nie zdą\yć.-Przyjęcie było nietypowe.Poppy nie mogła się nadziwić, \e większość gości jest w takmłodym wieku.Zaledwie kilku dorosłych i mnóstwo nastolatków.-To stworzone wampiry - wyjaśnił usłu\nie Ash.Poppy pamiętała, co powiedział James -stworzone wampiry pozostają w takim wieku, w jakim zmarli jako ludzie, albo sami decydują,kiedy przestać się starzeć.Czyli James mo\e dorastać, a ona zawsze będzie szesnastolatką.Wzasadzie dla niej to bez znaczenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]