[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potemoparł się wygodnie i zastanowił, czy powinien zmywać naczynia pokażdym posiłku, czy też wszystkie wieczorem.W końcu było toobojętne, więc zaczął rozmyślać nad tym, jak spędzić dzień.Na pewno znajdowały się w pobliżu strumienie pełne ryb.Mógłbypojechać do rozdroża, kupić wyposażenie i dowiedzieć się, gdziemożna porządnie poleniuchować.Odsunął krzesło i chciał wstać, gdywtem ujrzał skierowaną w swą stronę lufę karabinu, trzymanegoprzez starszą kobietę o energicznym wyrazie twarzy.Nagle, jakbychcąc wytłumaczyć swój pobyt tutaj, zza ramienia kobiety wyjrzałapłochliwa dziewczyna.Jeff opadł ż powrotem na krzesło.- W porządku - powiedział spokojnie.- Przypuszczam, że sądzipani, iż wybrałem sobie to miejsce na camping.Jednak nie.Mieszkam tutaj.Wczoraj wieczorem wynająłem ten dom i mamzamiar go kupić.Nazywam się Jeff Keith i żałuję, że przestraszyłemtę dziewczynę.- Moją wnuczkę Fern - odrzekła stara kobieta.-Być może mówipan prawdę, być może nie.- W takim razie proszę zapytać McAllistera z rozdroża.- To też mam zamiar zrobić.Czy powiedział pan, z czego sięutrzymuje?- Oddycham i jem.Teraz niech pani odłoży strzelbę.Możemógłbym wtedy zrobić pani filiżankę kawy.- Kiedy się siada i je z jakimś człowiekiem, to potem, jeśli się tookaże konieczne, trudno go zastrzelić.Wolę więc odmówić.- Dobrze, ale proszę mi powiedzieć, co robiła tutaj pani wnuczka?- To nie powinno pana w ogóle obchodzić - odparła kobieta.- Chodz Fern i niech cię Bóg broni przyjść tutaj znowu, słyszysz, codo ciebie mówię?Jeff chciał wstać, aby porozmawiać o ich odejściu, ale starszakobieta natychmiast poderwała strzelbę.- Niech pan z powrotem siada! - ostrzegła.- Nie szukamy29RSnieprzyjemności, ale też od nich nie stronimy.No, idz w końcu, Fern!Pospiesz się trochę!Dziewczyna z niezwykle dużymi oczami odwróciła się i pobiegła.Zaraz potem kobieta też zabrała się do odejścia.Jeff śmiał się z tegozdarzenia, zdecydowany zapytać McAllistera, kim są te osobliwekobiety.W żadnym razie nie zamierzał się z tego powodu gniewać nanie.Jakiś czas pózniej wyprowadził samochód z garażu i pojechał doMcAllistera.- Dziś rano miałem wizytę.Starsza kobieta z dziewczyną, lat okołoszesnastu.Wydaje mi się, że nazywa się Fern.- To musiały być babka Foster z córką swojego syna.- Dobrze, tylko że ta babcia nosi z sobą strzelbę i sprawiawrażenie, jakby mogła jej użyć - powiedział Jeff dobitnie.McAllister skinął głową.- Sądzę, że może, panie Keith.A co powie pan o domu?- Kupuję go, jeśli tylko cena nie będzie zbyt wysoka.Z powodubabci i Fern.- Cena będzie taka, jaką pan sobie zażyczy.Człowiek, do któregoten dom należy, już się o to postara.- W porządku - powiedział Jeff.- Pan wszystko załatwia.Adlaczego nie chce pan mówić o pani Foster i o Fern?McAllister potarł brodę.- Hm! to nie zupełnie tak, że nie chcę mówić.Nie, proszę pana, tonie tak.Ja rozmawiam chętnie.Lecz niestety nie ma zbyt wiele dopowiedzenia na ten temat.Moja żona mówi zawsze, że jestemnajwiększym gadułą, jakiego znała.Jeff zniósł w milczeniu tyradę McAllistera, myśląc o tym, żebypowiedzieć mu, aby zapomniał o tym pytaniu.Zadecydował, żezaczeka lub znajdzie kogoś innego, który mu o wszystkim opowie.Tak więc pozwolił właścicielowi mówić, podczas gdy samprzechadzał się po sklepie, szukając tego, co mogłoby mu sięprzydać.Był zdziwiony, widząc, jak dobry sprzęt wędkarski możnatu było dostać.30RSGdy spytał o cenę, McAllister przerwał swój monolog, niezmieniając tonu wypowiedzi.- Tak - stwierdził.- Mamy tu wiele strumieni, a w nich mnóstworyb.Po czym przeszedł do ich opisu.Po umieszczeniu zakupów wbagażniku Jeff usiadł za kierownicą.Przedtem dał jeszczesklepikarzowi sto dolarów, jako zadatek a conto domkumyśliwskiego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]