[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wiesz,co możesz zrobić ze swoimi zapowiedziami? W życiunie zgodziłabym się za ciebie wyjść!- Zwietnie.- Skinął głową.- W końcu w czymś sięzgadzamy.Ja również nie zamierzam wiązać się z kobietą o tak ciętym języku.Ten, kto wybrał ci imię, niebył dobrym prorokiem.- Jesteś najbardziej obrzydliwym człowiekiem, jakiego znam! - wybuchła, a jej zachowanie pozostawałow ostrym kontraście z jego nienagannym opanowaniem.- Nie mogę na ciebie patrzeć!- Czyżbyś zdecydowała się na powrót do Ameryki?Uniosła podbródek i wolno pokręciła głową.- Och, nie, hrabio, zostaję.Argumenty przemawia-KUZYN Z BRETANII 49jące za moim pozostaniem są silniejsze niż moja antypatia do ciebie.Uważnie przyglądał jej się oczami zmrużonymiw szparki.- Czy hrabina dorzuciła kilka franków, byś stała sięmilsza?Serenity wpatrywała się w niego ze zdziwieniem, dopiero po chwili dotarło do niej znaczenie jego słów.Pobladła, a oczy jej pociemniały.Nagle podniosła rękęi mocno, z całej siły go spoliczkowała.Odwróciła sięi zaczęła biec w kierunku zamku.Silne dłonie chwyciły ją za ramiona, obróciły w kółko i przyciągnęły do siebie.Poczuła gorące usta naswoich.Pocałował ją tak brutalnie, jakby chciał ją tympocałunkiem ukarać.Doznała elektrycznego wstrząsu;ujrzała ostre, jasne światło, które szybko znikło.Przezdobrą chwilę, jak omdlała, opierała się o niego, nie mogąc wydobyć się na powierzchnię z ciemnej, gorącejotchłani pożądania.Oddech już nie należał do niej.Gdyzdała sobie sprawę, że nawet to jej zabrał, zaczęła odpychać się od jego klatki piersiowej, a wreszcie bićw nią słabymi pięściami, przerażona, że zostanie tu nazawsze - w wirującej i groznej ciemności.Jej wysiłki, aby się wyzwolić, były bezowocne.Jakbyw ogóle nie miały miejsca.Zapach piżma drażnił jej zmysły, wprawiał w odrętwienie jej umysł i wolę; jak przezmgłę słyszała słowa hrabiny opisującej Jeana-Claude'a,przodka Christophe'a.Dzikus, pomyślała.Dzikus.Uwolnił jej usta, ale nadal trzymał ją za ramiona.Popatrzył z góry w jej przymglone oczy.NORA ROBERTS50- Kto ci na to pozwolił? - wykrztusiła, dotykającdłonią głowy, jakby chciała powstrzymać natłok myśli.- Mogłem albo cię pocałować, albo ci oddać - rzekłsucho, a Serenity z tonu jego głosu i wyrazu twarzywywnioskowała, że przemiana z pirata w arystokratęnie została jeszcze zakończona.- Na swoje nieszczęścieżywię niechęć do bicia kobiet, niezależnie do tego, jakbardzo sobie na to zasłużyły.Wyrwała się z jego uścisku.Pod powiekami piekłyją łzy.- Następnym razem mnie uderz! - krzyknęła.- Takbędzie lepiej!- Jeśli jeszcze kiedykolwiek podniesiesz na mnierękę, moja droga kuzynko, bądz pewna, że się zemszczę- obiecał.- Sam sobie jesteś winny - odparowała, ale zuchwałość jej słów złagodził niepewny wyraz szeroko otwartych oczu.- Jak śmiesz mnie oskarżać, że przyjęłampieniądze w zamian za zostanie tutaj? A nie przyszło cido głowy, że chcę poznać babkę, której nigdy nie miałam? Czy kiedykolwiek pomyślałeś, że może chcę poznać miejsce, gdzie moi rodzice się poznali i zakochaliw sobie? %7łe chcę tu zostać, by udowodnić niewinnośćmojego ojca? - Azy spłynęły po jej policzkach.- %7łałuję, że nie uderzyłam cię mocniej.A co ty byś zrobił namoim miejscu?Obserwował łzy, które spływały z jej oczu, a potemdalej po satynowej skórze, i słaby uśmiech wykrzywiłkąciki jego ust.- Sprałbym oponenta na kwaśne jabłko - powie-KUZYN Z BRETANII 51dział.- Ale uważam, że twoje łzy są o wiele skuteczniejsze niż pięści.- Nie używam łez jako broni.- Otarła dłonią twarz.- Właśnie dlatego są bardziej skuteczne.- Długim,opalonym palcem wytarł łzę z jej mlecznej skóry, a potem szybko cofnął dłoń i powiedział obojętnie: - Mojesłowa były niesprawiedliwe.Przepraszam cię.Obydwoje zostaliśmy ukarani, a więc jesteśmy kwita, czyż nie?- Uśmiechnął się, a ona wpatrywała się w niego, zauroczona jego siłą.Odpowiedziała mu uśmiechem, który przypomniałprzebłysk słońca na zachmurzonym niebie.Jęknął, jakby był niezadowolony, jakby pożałował chwilowej słabości.Potem skinął głową, odwrócił się i odszedł.Serenity w milczeniu patrzyła, aż zniknął za rogiem.Podczas kolacji rozmowa dotyczyła spraw obojętnych.Zupełnie jakby bulwersująca rozmowa na wieżyoraz burzliwe spotkanie w ogrodzie nie miały miejsca.Serenity podziwiała opanowanie gospodarzy, którzy jedząc langusty w śmietanie, prowadzili salonową konwersację.Gdyby nie to, że nadal czuła jego usta naswoich, mogłaby przysiąc, że wyobraziła sobie tengwałtowny, zapierający dech pocałunek Christophe'a- pocałunek, który poruszył ją wewnętrznie, obudziłtysiące pragnień, do których wolała się nie przyznawać.To nic nie znaczy, wmawiała sobie.Była już całowana i będzie w przyszłości.Upiła łyk wina i dostosowując się do panującej przy stole atmosfery, skomentowałajego wyborną jakość.52 NORA ROBERTS- Naprawdę ci smakuje? - Christophe swobodniewłączył się do rozmowy.- To nasz muscadet.Co rokuprodukujemy niewielką ilość dla własnych potrzeb i dlasąsiadów.- Bardzo przyjemny w smaku - oceniła Serenity.-To fantastyczne pić wino z własnej winnicy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]