[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale przeistoczyć Davida, w dodatku wbrew jego woli! Odebrać Davidowi duszę i uczynić ją duszą wampira? To największa ze zbrodni.Ta zbrodnia woła opomstę do nieba.David, któremu raz się ukazaliśmy, dzięki czemu uznał, \e jesteśmyzainteresowani jego osobą i ście\ką, którą mógł obrać. A zatem pokazaliście się Davidowi celowo. Chyba powiedziałem wyraznie. Ale Roger i Dora sami weszli mi w drogę. Tak.Oczywiście, wybrałeś najbardziej kuszącą i ponętną ofiarę! Wybrałeś mę\czyznę,który odpowiadał ci pod pewnymi względami  przeszłości kryminalnej, zainteresowańprzestępczych i bandyckiego dorobku  musiał być naprawdę dobry, aby wzbudzić twojąciekawość.To był zuchwały krok.Twój głód narasta.Staje się grozniejszy dla ciebie i tych, cocię otaczają  zadowalasz się ju\ szumowinami, mętami społecznymi i zwykłymirzezimieszkami.Kiedy sięgnąłeś po Rogera, sięgnąłeś po moc i chwalę, ale po co? Jestem rozdarty  szepnąłem. Jak to? Poniewa\ cię kocham  odparłem  a jak obaj wiemy, zawsze zwracałem na toszczególną uwagę.Coś mnie do ciebie ciągnie.Chcę usłyszeć, co jeszcze masz mi dopowiedzenia.Mimo to uwa\am, \e kłamiesz, je\eli chodzi o Rogera.I o Dorę.Sądzę, \e towszystko jest ze sobą powiązane.A kiedy myślę o Bogu Wcielonym&  Przerwałem, niemogąc skończyć.Zalewał mnie potok obrazów nieba, tego, co jeszcze pamiętałem, co nadal czułem, i te strzępyobudziły we mnie smutek du\o bardziej dojmujący, ni\ kiedykolwiek potrafiłem wyrazić to wełzach.Musiałem przymknąć powieki.Kiedy je bowiem otworzyłem, zdałem sobie sprawę, \eMemnoch trzyma obie moje dłonie w swoich.Jego ręce były ciepłe, bardzo silne i niespotykaniegładkie.Jak\e zimne musiały mu się wydawać moje ręce.Jego były większe, bez skazy.Moje&có\& były dziwnie białe, szczupłe i błyszczące.Paznokcie skrzyły się niczym lód w słońcu, jakzwykle zresztą.Cofnął się i to było bardzo nieprzyjemne.Moje dłonie pozostały zaciśnięte, sztywne,osamotnione.Stał odwrócony tyłem o parę jardów ode mnie, wpatrując się w morze.Jego skrzydła byływidoczne, wielkie, uniesione, poruszały się nerwowo, jakby jakieś napięcie wewnętrzne wprawiało w dr\enie niewidoczny aparat mięśniowy, z którym były połączone.Wyglądałidealnie, niepohamowanie i desperacko. Mo\e Bóg ma rację!  rzekł gniewnym tonem, nie odrywając wzroku od morskich fal. W jakiej kwestii?  wstałem.Wcią\ na mnie nie patrzył. Memnochu  rzekłem. Proszę cię, mów dalej.Chwilami mam wra\enie, \e niewytrzymam i pod tą nawałą wiedzy ugnę się i załamię.Ale mów dalej.Kontynuuj, proszę. Mam to potraktować jak przeprosiny, prawda?  zapytał łagodnym tonem.Odwrócił siędo mnie.Skrzydła znikły.Podszedł do mnie powoli, minął mnie i znów szedł, po prawej,nieopodal Brzegi jego szaty były całkiem zakurzone.Zarejestrowałem ten szczegół praktycznieodruchowo, bez zastanowienia.W jeg0 długich, falujących włosach zauwa\yłem mały strzępekzielonego liścia. Nie, bynajmniej  powiedziałem. To nie miały być przeprosiny.Zwykle mówię poprostu to, co myślę.Przyjrzałem się jego twarzy, rzezbiony profil i absolutny brak zarostu na obliczu, które zwyjątkiem tego drobnego szczegółu wyglądało jak ludzkie.Nieopisane.Gdy przyjrzysz sięrenesansowej, kościelnej rzezbie, większej od ciebie i bez wątpienia doskonałej, nie wzbudzi onaw tobie lęku, bo jest przecie\ wykuta z kamienia.Ale ta była \ywa.Odwrócił się, jakby dopiero teraz zauwa\ył, \e mu się przyglądam.Odnalazł moje spojrzenie.A potem nachylił się do przodu, oczy miał czyste, wyraziste, wypełnione miriadem barw, ipoczułem, jak jego usta, gładkie, miękkie i odrobinę wilgotne dotykają mego policzka.Poczułem\ar \ycia rozpalający lodowaty chłód mojej jazni.Gorejący płomień, który dosięgnął ka\dejcząsteczki mego ciała, jak to potrafi jedynie krew, krew \ywych istot.Poczułem ból w sercu.Imo\e nawet przyło\yłem dłoń do piersi. A co ty poczułeś?  zapytałem oburzony. Krew setek istot  wyszeptał. A tak\e duszę, która poznała tysiąc dusz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl