[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oto, jak wyglądała jedna strona blaszki:A tak wyglądała druga strona blaszki:Papier z rysunkami starannie złożyłem i schowałem do portfela.- Postaram się jutro znalezć wyjaśnienie cyfr i rysunku na blaszce - powiedziałem.Skwarek pogardliwie wzruszył ramionami.- Dopiero jutro? Ja mogę dać rozwiązanie jeszcze dzisiaj.Panna Helenka spojrzała na niego z ogromnym zainteresowaniem, co bardzo mupochlebiło.- Dzisiaj? - znowu wzruszył ramionami i zaczął przelicytowywać sam siebie.-Podejmuję się rozwiązać zagadkę już w tej chwili.Wyjąłem papier z rysunkami, obejrzałem go, westchnąłem:- Niestety, nie mam tak wybitnej inteligencji jak magister Skwarek i muszę mieć czasdo jutra.- Ależ oczywiście, to przecież postanowione - zgodziła się panna Helenka.- Panowieprzyjdą do nas jutro na obiad i wtedy dowiemy się od każdego z panów, do czego, jegozdaniem, służyła blaszka Kelleyowi.A druga panna Dohnalowa, czyli Ludmiła, dorzuciła:- Najlepiej będzie, jeśli pan Tomasz i pan Skwarek zapiszą swoje rozwiązania nakarteczkach i dadzą mi je przed obiadem.A ja potem treść kartek odczytam.Tak jest naróżnego rodzaju teleturniejach.Cień zniecierpliwienia przemknął przez przystojną twarz pana Skwarka.- No cóż - po raz trzeci wzruszył ramionami - muszę się na to zgodzić.Chociaż, comnie tyczy, to ja rozwiązanie zaraz napiszę na kartce i oddam pannie Ludmile.Wyjął notes, wydarł z niego kartkę, coś na niej przez chwilę pisał.Wyznaję, że obserwowałem go z prawdziwą zazdrością.Był nie tylko bardzoprzystojny i zbudowany jak superman, ale rzeczywiście posiadał chyba wybitną inteligencję.Błyskawicznie rozwiązał zagadkę, gdy ja jeszcze nie miałem nawet pojęcia, jak się do niejzabrać.Spojrzałem na zegarek i zrobiłem taką minę, jakbym nagle stwierdził, że mi się gdzieśbardzo spieszy.W rzeczywistości chciałem jak najszybciej zabrać się do rozwiązywaniatajemnicy.- Już pózno, Państwo pozwolą, że ich pożegnam.- powiedziałem wstając od stołu.Pan Dohnal odprowadził mnie do drzwi.Za nami wybiegła Ludmiła.- Widziałam, jak pan mrugnął znacząco do ojca - szepnęła z wyrzutem.- Czyżby panznowu coś przede mną ukrywał?- Ach, Ludmiło, o cóż to mnie podejrzewasz? - sumitowałem się.- Jesteśmy ibędziemy lojalnymi współpracownikami.Chyba słyszałaś, o czym wspomniała twoja siostra.Wymieniła nazwisko chłopaka, który włamał się do muzeum na Złotej Uliczce.- Blacha - kiwnął głową pan Dohnal.- No właśnie.Trzeba będzie sprawdzić, czy to nie jest ten sam Blacha, który sprzedałhalicką ikonę.- W takim razie postaram się jutro rano skontaktować z milicją - zobowiązał się panDohnal.- Dowiem się o adres chłopaka, który dokonał włamania.Jeśli adresy okażą sięzbieżne, będziemy mieli pewność, że to jedna i ta sama osoba.Umówiłem się z panem Dohnalem i Ludmiłą, że spotkamy się o dwunastej w południekoło pomnika św.Wacława na Vaclavskim Namiesti.Potem otworzyłem drzwi od łazienki iwypuściłem Prota.Wyskoczył gwałtownie, jakby go amok ogarnął.Obwąchał pana Dohnala i Ludmiłę, apotem nagle podbiegł do drzwi, przycisnął łapami klamkę i wpadł do pokoju.Usłyszałem wrzask młodego historyka:- Zabierzcie tę wściekłą bestię! Czego on chce ode mnie?!Pies warczał, Skwarek krzyczał.Rzuciłem się do pokoju, chwyciłem Prota za obrożę iodciągnąłem od Skwarka.Pies wyraznie miał ochotę jeszcze raz ugryzć wybitnieinteligentnego historyka.Widać zapamiętał sobie, że ten człowiek otworzył drzwiczkiwehikułu, co w umyśle psa kojarzyło się z chęcią kradzieży.Przeprosiłem za zamieszanie i opuściłem dom państwa Dohnalów.Gdy pies znalazłsię w wehikule, powiedziałem do niego:- Zaczynam cię coraz mniej lubić.Ale wielki dog błękitny nie wyglądał na zmartwionego moimi słowami.Otworzyłpaszczę i wywalił ogromny, długi, czerwony jęzor.Po drodze kupiłem dwie butelki mleka, kilka bułek i trzy serdelki.Na campingupoczęstowałem Prota serdelkami, a bułkę wkroiłem mu do mleka.Umieściłem wehikuł wsamym rogu campingu, jak najdalej od rozstawionych tu i ówdzie namiotów.Zaraz porozlokowaniu się rozłożyłem siedzenia w wehikule.Odgrodziłem się od Prota teczką ineseserem, zapaliłem lampkę i położywszy się na brzuchu, zabrałem się do studiowaniaobydwu rysuneczków.Zapadła noc.Zasnął camping, powoli układała się do snu piękna Praga.Mijałygodziny, a w moim wehikule wciąż paliło się światło.Pierwsza praska noc mijała mibezsennie.Czy któryś z Was, moi drodzy Czytelnicy, lubi rozwiązywać szarady i krzyżówki?Jeśli tak, niech spróbuje wraz ze mną wyjaśnić tajemnicę srebrnej blaszki Edwarda Kelleya.To chyba najpiękniejsza zabawa spróbować wraz z bohaterem książki wpaść na trop ciekawejzagadki.Pozwólcie teraz kilka słów od autora.Pytacie mnie w listach, gdzie znalezć prawdziwą przygodę.%7łalicie się, że ona niepuka do waszych drzwi tak często, jak.do Pana Samochodzika.Uskarżacie się, że worek zprzygodami wydaje się wam pusty.Nie, to nieprawda.On nie jest pusty.Skończył się tylko pewien typ przygody.Nie majuż na świecie traperów, nikt nie walczy z Indianami, przez dżungle Amazonki buduje sięogromne autostrady.W lasach nie wolno palić ognisk, namiotów też nie można ustawiaćgdziekolwiek, tylko w miejscach do tego przeznaczonych.Coraz mniej jest ryb w jeziorach irzekach.No cóż, zanika obraz starej romantycznej przygody trampa-włóczęgi.Nie znaczy to jednak, że skończyła się przygoda.Ona jest i czeka na Was.Ale zmieniłsię bardzo jej charakter.Nie można w balii przepłynąć oceanu.Na to, aby dokonać czynupodobnego do Teligi czy Baranowskiego, trzeba mieć patent kapitana i długo terminować wklubach żeglarskich.Aby zdobywać szczyty gór, należy najpierw trenować w klubachwspinaczki wysokogórskiej.Wielką przygodę w dżunglach afrykańskich znajdzie dziś niewłóczęga, ale lekarz, który jedzie do Afryki walczyć z chorobami tropikalnymi.Proszę bardzo, rozwiążcie zagadkę srebrnej blaszki.Macie przecież te same dane, co ipan Tomasz.Dwa rysunki.Lecz pan Tomasz jest historykiem sztuki.To człowiek rozmiłowany w historii.Jegobroń to wiedza i umiejętność posługiwania się nią.Aby więc przeżyć podobne przygody,trzeba zgromadzić najpierw duży zasób wiedzy.I taka jest prawda o współczesnejprzygodzie!Leżałem w wehikule, rozmyślając.Blaszka należała do Edwarda Kelleya, bo wyryte jest na niej jego nazwisko.Edward Kelley.Kim był? W jakich czasach żył? Czym się zajmował?Był Anglikiem.%7łył w latach 1555-1597.Na blaszce wyryto cyfrę 1596.Oznacza tochyba datę.A więc blaszka została najprawdopodobniej wykonana na rok przed jegośmiercią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]