[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Starówka w Puliposiadała dobrze zachowany zespół starożytnych ruin, więc nic dziwnego, że z przyjemnościąpospacerowaliśmy przed mającym nastąpić za godzinę występem gwiazdora.Podziwialiśmynajpierw wspaniałą Podwójną Bramę prowadzącą do okazałego Muzeum Archeologicznego,owalną Bramę Herkulesa i pozostałości teatru rzymskiego z II wieku, leżącego u podnóżałagodnego wzgórza.Tam, w środku znajdowała się siedemnastowieczna wenecka twierdza zczterema bastionami, w której mieściła się kolejna szacowna instytucja: Muzeum HistoryczneIstrii.Wyszliśmy z zadrzewionych i zakrzewionych alejek na ulicę Castropola, obejmującąłukiem od południa wzgórze z twierdzą, aby wąskimi, brukowanymi uliczkami wyjść dozachodniej części Starówki, gdzie na wyłożonym nierównym teraz brukiem placu mieści sięforum z ratuszem i z czterokolumnową, mocno zniszczoną świątynią Oktawiana Augusta.Przepychaliśmy się przez gromady turystów, uprawiając slalom na skąpanych w ostrymsłońcu uliczkach starego miasta, i muszę przyznać, że ten spacer, z początku zachęcający,zaczął mnie powoli męczyć.A kiedy znalezliśmy się przy łuku triumfalnym Sergiusza wpołudniowej części Starówki, zaczął się istny kocioł.Tam prowadził na pomoc w kierunkiamfiteatru popularny tutaj deptak, a więc turystów było zatrzęsienie.Liczne plakatyreklamujące festiwal filmowy ukazywały twarz Antonio Panterasa i dało się już wyczućpewien ruch w kierunku miejsca konferencji prasowej.Odsapnęliśmy przez chwilę w cieniu baldachimów kawiarni koło łuku triumfalnego iwtedy ujrzałem moich sąsiadów z hotelu: Bartłomieja Sowę i pannę Lidkę.Oglądali właśniezabytkowy łuk, ale robili to w sposób mechaniczny, jakoś tak bez serca, podobnie do wieluturystów na świecie przytłoczonych ilością zabytków i miejsc wartych zobaczenia.Przywołałem ich uniesieniem ręki.- Znowu pan balował? - zapytał z ironicznym uśmieszkiem Sowa.- Ja? - zdziwiłem się, bo to oni przecież balowali całą noc.- Jakiś pan taki nieświeży - rzekł, przyglądając się mojej twarzy.Oczywiście, musiał zauważyć na niej siniaka, pamiątkę po nocnej eskapadzie nawyspę Sveta Katarina.- A nie, to drobiazg - zaczerwieniłem się.- Rozumiem - poklepał mnie po plecach Sowa i puścił oko, zaś Lidka zapiszczała zradości.- Rozumiem.Balanga na całego.- Ależ nie.Z opresji wyratował mnie Marek:- Za kwadrans osiemnasta!- Państwo też do amfiteatru? - zapytała Lidka.Wreszcie, na pięć minut przed osiemnastą znalezliśmy się przed amfiteatrem.Byłotam tłoczno i gwarno jak na meczu piłki nożnej.Przyjechała telewizja.Na chodniku zrobił sięistny show, bo oto zjawiła się limuzyna z Panterasem w środku i gwiazdor został po wyjściu zniej natychmiast otoczony przez tłum młodocianych wielbicielek.Młode panienki piszczały imachały w stronę boskiego Antonia karteczkami, okładkami magazynów, chusteczkami,kwiatami, a wykrzykiwały przy tym słodkie epitety pod jego adresem.Nie dziwiłem się tej zbiorowej euforii, gdyż Antonio Panteras prezentował sięnaprawdę wspaniale.Jak zauważyła Krysia: był boski.Biała, niedopięta koszula obnażała zabójczy tors aktora i kontrastowała z jego imponującą, kalifornijską opalenizną.Antonionie omieszkał przy tym reklamować swojego śnieżnobiałego uzębienia.- To jak, załatwi pan ten autograf? - zapytała czerwona z podniecenia Krysia, alewidać było, że nie mówi tego na serio.- Ja chcę autograf, panie Tomaszu!- O kogo chodzi? - zażartował Sowa.- O podpis parkingowego?Ale co miałem biedny robić? Wejść w tłum i wykrzykiwać imię gwiazdora z setkamijego fanek? Jednak dla świętego spokoju podskoczyłem kilka razy w miejscu z uniesioną kugórze ręką, krzycząc bez przekonania:- Hej, Antonio! Uuu! To ja! Antonio! Widzisz mnie? Uuu!Już zamierzałem powtórzyć moją próbę zwrócenia na siebie uwagi Panterasa, gdyspojrzałem na twarze moich towarzyszy.Cała rodzina Szymczaków patrzyła na mnie zpolitowaniem, a zawstydzeni Sowa z Lidką nawet odwrócili się do mnie plecami.Kompromitacja.Chyba wzięli moje podskoki i okrzyki za pierwsze objawy starczegozdziecinnienia.Oczywiście nikt mi nie wierzył, że znam Panterasa i zdobędę jego autograf, ale nieprzypuszczali, iż stary człowiek może robić z siebie takie pośmiewisko.- Ech - machnął ręką na wszystko Sowa.- Niech pan nie skacze, bo jeszcze coś sobiezrobi.Krysia i Marek natychmiast zapomnieli o mnie.Nie wytrzymali napięcia i emocjitowarzyszących pojawieniu się gwiazdora, więc rzucili się z dziką furią w tłumrozentuzjazmowanych nastolatków.Ale już po chwili kordon złożony z kilku rosłychmężczyzna, ochroniarzy aktora, zaczął odganiać młodzież i torować dumnemu Panterasowidrogę do amfiteatru.Nie było czasu na zastanawianie się.Musieliśmy jak najszybciej zająć swoje miejscaw środku, konferencja miała się bowiem rozpocząć lada moment.Publiczny wywiad z Panterasem prowadziła chorwacka gwiazda filmowa, kobietaatrakcyjna i piękna, a my z głośników słuchaliśmy, co gwiazdor ma do powiedzenia.Aopowiadał o początkach drogi na filmowy Parnas, o swojej żonie Danieli Grapefruit, oplanach, o kolekcji europejskich malarzy i wymarzonym Oskarze.Przez cały czas trwania krótkiej rozmowy błyskały flesze, a ludzie nagradzali brawamiwypowiedzi aktora.I w pewnym momencie, na sam koniec konferencji, gdy Antonio Panteras wstał odstoliczka nieco znużony, konferansjerka poprosiła o trzy pytania od publiczności.Jak nakomendę pojawiła się osoba w pierwszym rzędzie gotowa do zadania pierwszego pytania.Zupełnie jakby wiedziała, że będzie mogła takowe zadać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]