[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. No, dobrze mruknął Marczak. Ja też odwiedzę tutejsze księgarnie.Spotkamy się w hotelu.Szybkim krokiem pomaszerowałem do luksusowego wieżowca, w którymmieszkała pani Herbst.Myślę, że czekała na mnie, bo gdy tylko przycisnąłemdzwonek, zaraz otworzyła mi drzwi.Była w ładnym, białym szlafroku.Na podłodze leżały dwie otwarte walizki,w których układała jakieś swoje kobiece fatałaszki. Wyjeżdża pani? zainteresowałem się. Tak.Otrzymałam nowe zadanie odparła.Nie pytałem ani dokąd wyjeżdża, ani jakie jest to zadanie, bo chyba nie należypytać o to detektywa, którego praca związana jest zawsze z tajemnicą i dyskrecją.Usadowiła mnie w głębokim fotelu, poczęstowała kieliszkiem dobrego konia-ku.W zasadzie nie biorę do ust alkoholu, ale przecież nie znajdowałem się już na służbie.Moja wizyta u pani Herbst miała charakter prywatny. Pan się chyba nie gniewa na mnie, że pozostawiłam pana przed domemtowarowym? uśmiechnęła się. Ależ nie.Każdy ma swoje metody pracy oświadczyłem, bo rzeczywiściew tej chwili nie czułem do niej żadnej urazy. Musiałam ustalić, kto i dlaczego mnie śledzi powiedziała, kosztującostrożnie koniaku. Poszłam do Buchera, o którym wiem, że na naszym terenierządzi Niewidzialnymi i po prostu zapytałam go, czy to jego ludzie obserwują mójsamochód. I co? spytałem ciekawie. Oświadczył, że on nie ma nic wspólnego z tą sprawą.Zastanowiłam sięi doszłam do wniosku, że beżowy mercedes należy chyba do kogoś innego.Jakpan wie, prowadzę przede wszystkim sprawy rozwodowe.To pewien mąż śledziłmnie, ponieważ dowiedział się, że jego żona zaangażowała mnie do swej sprawyrozwodowej. Rozumiem uśmiechnąłem się pogodnie i odstawiłem kieliszek koniaku,który nagle przestał mi smakować.Widziałem przecież na własne oczy, że beżowy mercedes zajechał przed sklepBuchera, a potem elegancki, siwy pan odjechał tym mercedesem z panią Herbst.Jej wyjaśnienia były po prostu kłamstwem.I choć ona wyglądała tak bardzo uro-czo, jej oczy patrzyły na mnie z ogromną życzliwością, to przecież stałem sięraptem czujny i bardzo ostrożny.92 Wróciłam potem pod dom towarowy powiedziała ale pana już nie by-ło.Mój samochód był zamknięty.Wzięłam taksówkę i pojechałam do Dobenecka.Nie smakuje panu koniak? zainteresowała się. Nie lubię alkoholu.Wolałbym kawę wyjaśniłem.Wstała z kanapy i poszła do kuchni, a ja rozglądałem się po jej pięknie urzą-dzonym apartamencie i ze smutkiem pomyślałem, że nigdy nie spotkamy sięw Warszawie, nigdy nie zobaczę jej w moim mieszkaniu, ani nie będę z nią jechaćswoim wehikułem.Zapaliłem papierosa i zacząłem nerwowo przechadzać się po pokoju.Na ma-łym biureczku zobaczyłem fotografię jakiegoś przystojnego mężczyzny, zapewnemęża pani Herbst.Potem rzucił mi się w oczy rozłożony na biureczku arkusikpapieru, na którym wyraznie widniało moje imię i nazwisko.Ktoś powie, że po-stąpiłem niezbyt ładnie, ale wziąłem do ręki ten arkusik i przeczytałem napisanąna maszynie notatkę.Informacja od Schreibera.Tomasz zwany Panem Samochodzi-kiem jest zręcznym detektywem zatrudnionym w Ministerstwie Kulturyi Sztuki.Znakomity fachowiec w swej dziedzinie, między innymi roz-pracował znanego we Francji Fantomasa oraz odnalazł pamiętnikHaubitza, wyprowadzając w pole agenta 007.Bardzo niebezpieczny,gdy przybiera maskę niezaradnego i naiwnego.Bardzo wrażliwy naurodę kobiecą, co ewentualnie można wykorzystać.Usłyszałem stukot pantofelków pani Herbst i szybko zająłem swoje miejscew fotelu.Ale nad biureczkiem pozostał mały obłok dymu z papierosa, który byćmoże spostrzegła.Zauważyłem, że zmrużyła oczy jak kot, a potem rzuciła mikrótkie, pełne niepokoju spojrzenie. Proszę, oto kawa znowu uśmiechnęła się zalotnie. Dziękuję ja także uśmiechnąłem się promiennie.Usiadła na kanapie, odsłaniając zgrabne nogi. Szkoda, że pan już wyjeżdża westchnęła. Jest pan bardzo miły i wy-daje mi się, że pozostalibyśmy przyjaciółmi.Gdy pana poznałam, odniosłam wra-żenie, że jest pan po prostu muzealnikiem.Ale jeden z moich przyjaciół, któryczęsto bywa w Polsce, wyprowadził mnie z błędu.To nie pan ode mnie, ale ja odpana mogłabym się wiele nauczyć w zawodzie detektywa. Och, pani znajomy zapewne przesadził stwierdziłem, robiąc skromnąminę ja też żałuję, że muszę wyjechać i zapewne nie zobaczymy się już nigdyw życiu. To nie jest wcale takie pewne roześmiała się. A poza tym, czy pannaprawdę żałuje faktu naszego rozstania?93 Naturalnie odparłem z powagą. Pani jest bardzo piękna.A ładnekobiety czynią na mnie wielkie wrażenie, po prostu tracę przy nich głowę.Dlategopani pozwoli, że się pożegnam.To mówiąc dopiłem kawy i wstałem z fotela. Szkoda, że pan już odchodzi szepnęła pani Herbst, ale nie usiłowałamnie zatrzymać.Całując na pożegnanie jej dłoń, powiedziałem: Będę żył nadzieją, że się jednak jeszcze kiedyś spotkamy. Być może mocno uścisnęła moją dłoń.W nocy wsiedliśmy z Marczakiem do międzynarodowego pociągu i po jednejprzesiadce, póznym rankiem, wysiedliśmy na dworcu kolejowym w Weimarze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]