[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy przeszli we wskazane przeze mnie miejsce.Usiedliśmy w kręgu.- Najpierw rozwikłajmy sprawę włamań do pani Joanny - zaproponowałem.- Musimy jednakwpierw dowiedzieć się kilku rzeczy od pana Zbigniewa.- Ja się znam tylko na kamerach - bezczelnie roześmiał się operator.- Podczas rekonesansu w pałacu odkrył pan tajne przejście z pałacu do mauzoleum ipomieszczenie bez wyjścia w grobowcu - powiedziałem.- To chyba nie grzech - operator uśmiechnął się.- Grzechem jest więzienie ludzi, a tak było ze mną i Luscinią.- Czy ma pan na to dowody?- Nie.- No właśnie - operator lekcewa\ąco machnął ręką.- Przejdzmy do sprawy włamań.Pierwszego dnia, gdy przyjechałem do pałacu, ktoś włamałsię do mojego komputera pozostawionego w pracowni i obejrzał zdjęcia kopii obrazówSiemiradzkiego autorstwa Prószyńskiego.Potem, wieczorem ten sam ktoś , poznawszy zapiski zpamiętnika Prószyńskiego włamał się do pokoju pani Joanny.121- Myślisz, ze twój wyimaginowany przeciwnik obejrzał obrazy wiedząc o skarbie? - zapytałaLuscinia.- Niby skąd?- O tym powie nam pan Bogumił, inicjator i spiritus movens wszystkich wydarzeń w pałacu -oznajmiłem.śałowałem, \e nie jestem operatorem kamery, która w tej chwili nagrałaby wyrazy twarzyuczestników spotkania.Ich twarze wyra\ały zdumienie, przera\enie, podejrzliwość.Tylko panBogumił spokojnie przyjął moje słowa.- No có\, proszę państwa - przez chwilę poprawiał sobie krawat.- Ten młody człowiek jestniezwykle bystrym uczniem swego mistrza, niedoścignionego Pana Samochodzika.Z panemTomaszem kilka razy spotkałem się na aukcjach dzieł sztuki i ten pański wehikuł wydał mi sięskądś znajomy.Przyznam szczerze, \e o skarbie Prószyńskiego wiedziałem wcześniej, a to zasprawą pewnego listu, który nabyłem w antykwariacie w Petersburgu.Ten list panu przeka\ę, jaktylko wrócimy do Czernej - obiecał mi.- Przyznaję te\, \e chciałem zająć się tą zagadką i dlategozaproponowałem zorganizowanie zdjęć w Czernej.- Co było napisane w tym liście? - zapytałem.- Prószyński w liście do przyjaciela napisanym po 1910 roku wspominał o pewnychfunduszach w szczerym złocie ulokowanych w pewnym sekretnym miejscu koło Czernej.Oczywiście sprawdziłem, kim był Prószyński i kiedy od pani Joanny dowiedziałem o znalezieniuobrazów w skrytce w pałacu, wiedziałem, kto był ich autorem.- Jak to się stało, \e do spółki wciągnął pan Luscinię, pana Zbyszka i Jarego?Pan Bogumił zamyślił się, a na jego twarzy zagościł słaby uśmiech.- Czy nie mylę się twierdząc, \e w gruncie rzeczy nie gro\ą nam \adne konsekwencje karne?- Nie - przyznałem.- Ze względu na Luscinię?- Tak.Jary i operator przypominali teraz balony, z których ktoś spuścił powietrze.Luscinia wcią\dumnie patrzyła mi w oczy, a młodzi przyjaciele Jarego z niedowierzaniem kręcili głowami.- No có\ - pan Bogumił wzruszył ramionami.- Skoro pan wszystko odkrył, niech panopowiada, a ja tylko sprostuję nieścisłości.- Dziękuję - ukłoniłem mu się.- Włamania dokonał Jary.Pan Zbyszek stał przy drzwiachłazienki pilnując, \eby nikt nie odkrył, \e Jary wyszedł oknem na spacer.Gdy Jary szukał notesu,do okna zapukał Waldi i wtedy nasz zielonowłosy zaatakował.Wchodząc zamknął za sobą okno,\eby deszcz nie napadał do środka.Wiedział, \e nie mo\e uciec do sieni, więc ruszył naniespodziewanego gościa.Jego spacer przypadkiem odkryła Luscinia, która mimo rzęsistegodeszczu wyszła do parku.- Podzieliła się ze mną swymi spostrze\eniami i tak została naszą wspólniczką - przyznał panBogumił.- A jej celem było zwodzenie pana Pawła - domyślił się Waldi.- Tak jest - pan Bogumił kiwnął głową.- Panie Pawle, przyzna pan, \e były to słodkie sidła?- Najsłodsze - przyznałem.- Potem pojawiła się propozycja obsadzenia mnie w filmie, wczęści u boku Luscinii.To miało osłabić moją czujność.Drugie włamanie przeprowadzono ześrodka.Jary dostał się do apartamentu pani Joanny tajnym przejściem z pierwszego piętra.Uciekłtradycyjnie przez okno, a spłoszony zabrał ze sobą szkatułkę, dobiegł do mauzoleum i wrócił podziemią do pałacu.122- Ta szkatułka to był karygodny błąd - stwierdził pan Bogumił.- Stare odruchy wzięły górę, anie będzie to zdradzeniem wielkiej tajemnicy, je\eli powiem, \e Jary w młodości miał wyrok zawłamania.- Druga próba zdobycia notesu była chyba zbyt ryzykowna, skoro wieczorem wszystkietajemnice Prószyńskiego zostały zdradzone?- Pośpiech zawsze jest złym doradcą - przyznał pan Bogumił.- Potem wydarzyło się wiele rzeczy, ale cały czas próbowano odwrócić moją uwagę odposzukiwań, a\ w końcu trafiliśmy wszyscy to, do kościoła zakochanych.Czemu właśnie tu, panieBogumile?- Bo to kościół zakochanych, ten sam, który Luscinia widziała na obrazie w pałacu wśukowicach?- Tak jest, ale te\ dlatego, \e wa\ne są tu freski.Proponuję wejść do wnętrza.Całą grupą weszliśmy do zrujnowanej świątyni.Na ścianach, między oknami, na balkoniechóru widać było wyblakłe fragmenty obrazów.- Gdy byłem tu pierwszy raz, nie zwróciłem uwagi na te malunki, ale spędziłem w tymmiejscu dość czasu, by jednak ich obraz zapadł w mej pamięci i dziś dzięki Luscinii wszystkouło\yło się w logiczną całość - opowiadałem.- Có\ oznaczały słowa o spojrzeniu zakochanych ?Co zobaczymy patrząc w oczy ukochanej? Je\eli naprawdę nas kocha, zobaczymy swoje odbicie,bo ona zapatrzona jest w nas, tak jak my w nią
[ Pobierz całość w formacie PDF ]