[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Clare pochrapuje cichutko, a jaczujÄ™ siÄ™ tak, jakby przez gÅ‚owÄ™ przejeżdżaÅ‚ mi buldożer.MarzÄ™,żeby znalezć siÄ™ we wÅ‚asnym łóżku, w moim wÅ‚asnym mieszkaniu.Dom, ukochany dom.Nie ma innego takiego miejsca na Å›wiecie.Doprowadzcie mnie do domu, wiejskie drogi.Tam dom twój, gdzieserce twoje.Ale moje serce jest tutaj.WiÄ™c jestem w domu.Clarewzdycha cichutko, odwraca gÅ‚owÄ™.Cześć, kochanie.Jestem w do­mu.Jestem w domu.204 CLARE: Jest pogodny, mrozny poranek.ZjedliÅ›my Å›niadanie.Za­pakowaliÅ›my samochód.Mark i Sharon wyjechali już z tatÄ… na lot­nisko w Kalamazoo.Henry żegna siÄ™ w holu z AliciÄ…; ja biegnÄ™ nagórÄ™ do pokoju mamy.- Jest aż tak pózno? - pyta, widzÄ…c mnie w pÅ‚aszczu i botkach.-MyÅ›laÅ‚am, że zostaniecie na lunch.Mama siedzi przy biurku, które jak zawsze zarzucone jest papie­rami pokrytymi wyszukanym charakterem pisma.- Nad czym pracujesz? - Cokolwiek to jest, peÅ‚no tam skreÅ›leÅ„i najróżniejszych zawijasów.Mama odwraca kartkÄ™.Jest zawsze bardzo tajemnicza, jeÅ›li cho­dzi o jej pisanie.- To nic takiego.Wiersz o ogrodzie ukrytym pod Å›niegiem.Alenie bardzo mi wychodzi.- Wstaje i podchodzi do okna.- To za­bawne, wiersze nigdy nie sÄ… tak Å‚adne jak prawdziwy ogród.A przynajmniej moje wiersze.Nie potrafiÄ™ siÄ™ do tego odnieść, bo nigdy nie pokazaÅ‚a mi żad­nego z nich.- Ogród jest piÄ™kny - mówiÄ™ tylko.Ona macha rÄ™kÄ….PochwaÅ‚y nic dla niej nie znaczÄ…, nigdy nie wie­rzy w ich szczerość.O rumieniec przyprawia jÄ… jedynie krytyka.I tylko na niÄ… zwraca uwagÄ™.Gdybym powiedziaÅ‚a coÅ› przykrego,zapamiÄ™taÅ‚aby to do koÅ„ca życia.Zapada niezrÄ™czna cisza.UÅ›wia­damiam sobie, że czeka, bym wyszÅ‚a.BÄ™dzie mogÅ‚a spokojnie wró­cić do pisania.- Do widzenia.- CaÅ‚ujÄ™ jÄ… w chÅ‚odny policzek i wybiegamz pokoju.HENRY: Jedziemy już prawie godzinÄ™.CaÅ‚ymi kilometrami wzdÅ‚użautostrady widać byÅ‚o sosny, teraz wjechaliÅ›my na pÅ‚aski teren po­przecinany ogrodzeniami z drutu kolczastego.Od dÅ‚uższego czasużadne z nas nie odezwaÅ‚o siÄ™ ani sÅ‚owem.Kiedy to sobie uÅ›wiada­miam, milczenie zaczyna mi ciążyć, wiÄ™c postanawiam siÄ™ odezwać.- Nie byÅ‚o wcale tak zle - rzucam radosnym tonem, zbyt gÅ‚oÅ›now ciasnej przestrzeni samochodu.Clare nie odpowiada.PatrzÄ™ naniÄ… i widzÄ™, że pÅ‚acze.Azy pÅ‚ynÄ… strumieniem po jej policzkach, aleudaje, że nic siÄ™ nie dzieje.Nigdy wczeÅ›niej nie widziaÅ‚em, żebypÅ‚akaÅ‚a, i te jej ciche Å‚zy zaczynajÄ… mnie denerwować.205 - Clare? Clare, możesz siÄ™ na chwilÄ™ zatrzymać?Nie patrzÄ…c na mnie, zwalnia i zatrzymuje siÄ™ na poboczu.Jeste­Å›my gdzieÅ› w Indianie.Niebo lÅ›ni bÅ‚Ä™kitem, a na polach przy dro­dze siedzÄ… caÅ‚e zastÄ™py kruków.Clare opiera czoÅ‚o o kierownicÄ™i oddycha gÅ‚Ä™boko.- Clare - przemawiam do tyÅ‚u jej gÅ‚owy.- Przepraszam.Czy.czy coÅ› spieprzyÅ‚em? Co siÄ™ staÅ‚o? Ja.- Nie chodzi o ciebie - mówi spod zasÅ‚ony rudych wÅ‚osów.Siedzimy tak przez chwilÄ™.- No to co siÄ™ staÅ‚o? - pytam w koÅ„cu.KrÄ™ci gÅ‚owÄ….Nie spuszczam z niej wzroku.Wreszcie zdobywamsiÄ™ na odwagÄ™, by jej dotknąć.GÅ‚adzÄ™ po wÅ‚osach, czujÄ™ pod pal­cami krÄ™gi na karku.Odwraca siÄ™ do mnie, przytulam jÄ… nieÅ›miaÅ‚oi teraz zaczyna już szlochać, drżąc na caÅ‚ym ciele.Po chwili siÄ™ uspokaja.- Do diabÅ‚a z mamÄ… - mówi.JakiÅ› czas potem stoimy w wielkim korku przy dojezdzie do au­tostrady Dan Ryan, sÅ‚uchajÄ…c Irmy Thomas.- Henry? Czy byÅ‚o.bardzo ci przeszkadzaÅ‚o?- Co? - pytam, myÅ›lÄ…c, że ma na myÅ›li swój wybuch.- Moja rodzina? Czy oni.?- SÄ… w porzÄ…dku, Clare.Bardzo ich polubiÅ‚em.ZwÅ‚aszcza AliciÄ™.- Czasami mam ochotÄ™ zepchnąć ich do jeziora Michigan i pa­trzeć, jak tonÄ….- Znam to uczucie.MyÅ›lÄ™, że twój ojciec i brat już mnie kiedyÅ› wi­dzieli.A przy pożegnaniu Alicia powiedziaÅ‚a coÅ› bardzo dziwnego.- WidziaÅ‚am ciÄ™ raz z Markiem i tatÄ….A Alicia widziaÅ‚a ciÄ™ napewno, gdy miaÅ‚a dwanaÅ›cie lat.W piwnicy.- Czy to ciÄ™ bardzo martwi?- Nie, bo nikt nie uwierzy, jeÅ›li spróbujemy im to wyjaÅ›nić.Oboje wybuchamy Å›miechem i napiÄ™cie, które towarzyszyÅ‚o namkawaÅ‚ drogi, powoli siÄ™ rozwiewa.Ruch robi siÄ™ coraz wiÄ™kszy.Nie­bawem Clare zatrzymuje samochód przed moim domem.WyjmujÄ™torbÄ™ z bagażnika i patrzÄ™, jak rusza i jedzie wzdÅ‚uż Dearborn.Czu­jÄ™ bolesny ucisk w gardle [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ciaglawalka.htw.pl