[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.29RSKiedy znalazła się już w środku, wyciągnęła rękę po zestaw dopierwszej pomocy.Nadszedł czas, aby zacząć wczołgiwać się wciemność.Podczas kilku pierwszych ruchów skoncentrowała się nakontrolowaniu oddechu i posuwaniu jednej ręki i kolana za drugą, niezwracając szczególnej uwagi na otoczenie.Dopiero gdy poduszkadłoni trzymającej latarkę Adama oparła się o wystający ostry kamień,Maggie zatrzymała się na chwilę, aby ją rozmasować.I wtedyzobaczyła coś zdumiewającego.- Adam, Mike, to nie jest ciasny tunel! - zawołała z wyraznąulgą.- Mogę tu stanąć!Tak też zrobiła.Po raz ostatni odwróciła się w stronę szczeliny,przez którą się wśliznęła, nagle nieprzyjemnie świadoma faktu, żegdyby na nią nie patrzyła, to nie wiedziałaby, gdzie się znajduje.Nadworze było już tak ciemno, że jedyne światło pochodziło z jej latarkii tej drugiej, którą ktoś trzymał tuż przy zejściu.Góra kamienizasłaniająca tamtą latarkę była podobna do innych ścian jaskini.- Możecie podać mi resztę sprzętu? Wygląda na to, że jest tudużo miejsca i może będę mogła zabrać go do miejsca, gdzie sąchłopcy.To zaoszczędziłoby czas.- Trzymaj się pierwotnego planu - poradził Adam.Jego głoszabrzmiał głucho i odbił się echem.- Wez tylko lekki zestaw dopierwszej pomocy.Lepiej najpierw ich odszukaj i zobacz, co się znimi dzieje.Potem zdecydujesz, co robić.Zawsze możesz wrócić poresztę.30RS- A my - wtrącił Mike - spróbujemy teraz odwalić jak najwięcejkamieni, żeby wejść za tobą.- Dobrze - zgodziła się i wzdrygając się, ruszyła w stronę tunelu.Adam miał oczywiście rację, ale on pracował jużjako specjalista od nagłych wypadków w dużym londyńskimszpitalu i zdobył wystarczające doświadczenie, aby poprowadzić kurs,w którym uczestniczyła, w zastępstwie wykładowcy, który naglezachorował.Poczuła, że się uśmiecha, gdy przypomniała sobie radość, jaka jąogarnęła, kiedy Adam wszedł do sali wykładowej.Minęło tyle lat odczasu, gdy go widziała po raz ostatni, ale jedno spojrzenie na tęszczupłą sylwetkę i znajome rysy twarzy wystarczyło, by pojąć, żejest to ten mężczyzna, który prześladował ją w snach od czasów,kiedy była jeszcze niedoświadczoną nastolatką.Błysk w jego pięknych ciemnoniebieskich oczach świadczył otym, że on też ją poznał.- Auć! -jęknęła, bo uderzyła o coś głową i osunęła się na kolano,by rozetrzeć guza.- Co się stało? - zawołał od razu Adam.- Maggie, wszystko wporządku?- Uderzyłam się w głowę - poskarżyła się ze złością i poświeciłalatarką ku górze, aby zobaczyć, co to była za przeszkoda.Czyżbysklepienie zaczęło już się obniżać? Czy za chwilę znów trzeba siębędzie czołgać?31RSGdy zobaczyła wiszącą w powietrzu drewnianą belkę, którapowinna była podpierać sklepienie, pożałowała, że w ogóle w tęstronę popatrzyła.Nagle uświadomiła sobie, ile ton skał wisi tuż nad jej głową, ipoczuła, że zabrakło jej powietrza.- Maggie - usłyszała glos Adama.- Pamiętasz, że masz do mniemówić?Była tak spanikowana, że ledwie pamiętała, jak ma na imię, a zoddychaniem.- Maggie! - zawołał Adam ponownie, a w jego głosie zabrzmiałstrach.- Słyszysz mnie? Wszystko w porządku?- Tak - wychrypiała i odchrząknęła, ale jego troska pomogła jejsię pozbierać.- Tak, Adamie, słyszę.- Co się dzieje? Usłyszałem, jak krzyknęłaś.- Uderzyłam się w głowę - odparła krótko i po-masowała znowuguza, sprawdzając przy tym, czy nie krwawi.- O co się uderzyłaś? Czy sklepienie tak gwałtownie opada?- To nie sklepienie - odparła, zmuszając się do użycia tego słowabez myślenia o tym, co ono znaczy.- To drewniana belkapodtrzymująca strop.Odłączyła się od tej pionowej i wisi tak nisko, żena nią wpadłam.Wydawało się jej, że słyszy, jak Adam przeklina, ale kiedywreszcie się odezwał, jego głos brzmiał kojąco.- Mike mówi, że to są stemple albo podpory, w zależności odtego, gdzie jesteś - wyjaśnił, jak gdyby interesowała ją nazwa tego, oco się uderzyła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]